Andre Nasciemento dla SportoweFakty.pl: Wolę grać z USA

Reprezentacja Brazylii po szybkim, trwającym jedynie trzy sety pojedynku pokonała 3:0 występującą podczas Ligi Światowej w rezerwowym składzie Japonię. Jak przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Andre Nasciemento, było to bardzo łatwe spotkanie dla jego drużyny.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Brazylii nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem Japonii w swoim drugim meczu podczas finałów Ligi Światowej. Kibice, którzy niemal po brzegi wypełnili halę Maracana, mogli podziwiać finezję i polot w grze swoich zawodników, którzy momentami bawili się z Japończykami.

- Co tu dużo mówić, to było naprawdę bardzo łatwe spotkanie dla nas - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Andre Nasciemento, który wraz z Murilo był najlepszym punktującym w drużynie Brazylii. - Niemniej jednak wyszliśmy na to spotkanie skoncentrowani jak zwykle i zrobiliśmy co do nas należy - dodał zawodnik.

Andre skrytykował Japonię, która przysłała do Brazylii swój rezerwowy skład i wyraźnie nie zgadza się z opinią japońskiego trenera Hideo Hagiwary, który twierdzi, że jego drużyna przyjechała do Rio de Janeiro z silnymi zawodnikami. - Na parkiecie wyraźnie czuliśmy, z kim gramy. Widać było, że zawodnicy, którzy stoją po drugiej stronie siatki, muszą się jeszcze sporo nauczyć. Szkoda, że Japonia nie przysłała na taką imprezę swoich najsilniejszych zawodników - powiedział Andre Nasciemento.

Brazylijczyk przyznał, że reprezentacja Polski to silny rywal, chociaż oczywiście Canarinhos są faworytem wszystkich imprez. - Zdecydowanie bardziej niż z Polską chciałbym grać w półfinale z USA. Wydaje mi się, że byłby to łatwiejszy przeciwnik.

Uwadze sympatycznego Brazylijczyka nie uszła również sympatia miejscowych kibiców do Polaków. Brazylijscy fani podczas pierwszego meczu z Polską gromkim dopingiem wspierali biało-czerwonych. Jak się okazuje, również siatkarze darzą sympatią podopiecznych Raula Lozano. - Polska biało-cierwoni - rzucił na pożegnanie dumny z siebie Andre.

Z Rio de Janeiro Michał Rudnik

Komentarze (0)