Gdyby ktoś pomyślał nieśmiało o półfinale mistrzostw Europy w Austrii i Czechach z udziałem polskich siatkarzy i w dodatku jeszcze bardziej nieśmiało napomknął coś w towarzystwie o biało-czerwonym medalu, z całą pewnością zostałby co najmniej wyśmiany. Sen o sukcesie na mistrzostwach staje się jednak powoli faktem. Powoli, ponieważ od zapewnienia sobie wymarzonego i jakże ciężko wypracowanego krążka podopiecznych Andrei Anastasiego dzieli tylko i zarazem aż jeden mecz. - Jeśli chłopcy zagraliby bardzo dobrze dwa tygodnie temu, to nie byłbym dobrym trenerem. Oni mieli grać znakomicie w mistrzostwach Europy i na razie się udaje - powiedział po zwycięskim dla Polaków spotkaniu ćwierćfinałowym z reprezentacją Słowacji selekcjoner biało-czerwonych. Ale po kolei...
Wiedeńska czwórka
W Wiedniu o podium i medale powalczą Polacy, Włosi, Rosjanie, a także Serbowie. Przed turniejem wielu w ciemno obstawiało wiktorię Sbornej. Nikogo nie powinno to zresztą dziwić - są to przecież tegoroczni pogromcy Canarinhos w rozgrywkach World League. Historia pokazała już jednak niejednokrotnie, że nie zawsze potrafią oni udźwignąć rolę faworyta. Przykłady? Choćby czempionat Starego Kontynentu w Moskwie z roku 2007, w którym w ostatniej chwili tytuł z rąk Rosjan wydarli niespodziewanie Hiszpanie. Także dwa lata wcześniej ulegli oni swoim rywalom z Włoch w finale, mimo iż prowadzili już 2:1.
Tym razem chrapkę na "wykiwanie" Sbornej mają - poza obrońcami tytułu - Serbowie oraz Włosi. Ci pierwsi będą mieli takową okazję już w sobotę, gdyż właśnie ich czeka półfinał z teamem Władimira Alekny. Trzeba przy tym powiedzieć, iż mają oni niezłe papiery na sukces - są, podobnie jak Rosjanie - jak dotąd niepokonani w austriacko-czeskim turnieju. N-tą młodość przeżywa zaś Ivan Miljković. Azzurri natomiast po sześciu latach wracają do grona europejskiej elity, a w tegorocznym czempionacie spisują się naprawdę imponująco. Prawdziwą gwiazdą mistrzostw jest Cristian Savani, a i pozostali reprezentanci Italii nie muszą wstydzić się swoich dotychczasowych występów. Krótko mówiąc - każda z ekip apetyt na triumf ma wielki. Także biało-czerwoni...
Kontrolowana bitwa przegrana, wojna...?
Wiele słów padło już na temat postawy Orłów na memoriale Wagnera i jej ewentualnych skutków na czempionacie. Tradycji tym razem nie stało się zadość. Kiepska postawa w Katowicach, ku uciesze całej sportowej Polski, nie przełożyła się na szybkie odpadnięcie z turnieju w Austrii i Czechach. Wręcz przeciwnie - medal jest całkowicie w ich zasięgu. Jakikolwiek krążek będzie olbrzymim sukcesem dla tego zespołu. Byliśmy skazywani na porażkę. Nikt nie liczył na żaden sukces - stwierdził z dozą goryczy polski libero - Krzysztof Ignaczak. Po pokonaniu Niemców, pechowej przegranej z Bułgarami, kontrolowanej porażce ze Słowakami, a także dwóch arcyważnych wiktoriach nad Czechami i (tym razem w ramach "rewanżu") Słowakami polscy kadrowicze awansowali do półfinału. Jeśli po ulgowym potraktowaniu ostatniego grupowego starcia niektórzy kibice odczuwali pewien niesmak, trzeci set konfrontacji z Czechami powinien był zmazać ową plamę na siatkarskim honorze Polaków w oczach ich sympatyków...
Teraz zaś czas na Włochów. Co może być kluczem do zwycięstwa w tym starciu? - Najważniejsze, by odrzucić ich mocnym serwisem od siatki. W tym upatruję naszą szansę. W obecnej siatkówce, kto mocno i skutecznie zagrywa, ten wygrywa - wyznał Michał Kubiak, w oczach wielu odkrycie polskiej kadry i jeden z jej filarów. Czy na naszą korzyść zadziała też osoba trenera? Wszak Anastasi powinien znać Azzurrich na wylot. Niewątpliwie o triumf będzie bardzo trudno, ale - jak mówią na tym czempionacie siatkarze - jak nie teraz, to kiedy?
sobota 17 września,
godz. 15.00 Włochy - Polska
godz. 18.00 Serbia - Rosja
niedziela, 18 września,
godz. 15.00 mecz o 3. miejsce
godz. 18.00 finał
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)