Chciałbym, aby w Stanach była dobra liga - rozmowa z Matthew Andersonem, przyjmującym reprezentacji Stanów Zjednoczonych

Młody przyjmujący Matthew Anderson to przyszłość amerykańskiej siatkówki. Mierzący 204 cm zawodnik nie tylko doskonale przyjmuje, ale także potrafi wybronić kilkanaście piłek w meczu.

W tym artykule dowiesz się o:

Anna Kossabucka: Mecz z Rosją rozpoczęliście z bardzo wysokiego "C". Co stało się w kolejnych partiach?

Matthew Anderson: Myślę, że zaważyło to, że oddaliśmy kontrolę nad przebiegiem gry. Wiadomo, to jest bardzo silna drużyna i nie jest łatwo z nią utrzymać wysoki poziom gry, to oni zaczęli dominować na parkiecie. Próbowaliśmy jeszcze walczyć, ale nic już nam nie wychodziło.

Który element twoim zdaniem okazał się najsłabszy, który nie zadziałał tak, jakbyście sobie tego życzyli?

- Myślę, że zabrakło nam umiejętności powrotu do gry. Jak coś nie szło, nie potrafiliśmy już powrócić do gry, nie umieliśmy stworzyć drużyny.

No ale chyba Rosjanie zaprezentowali się ze znakomitej strony w bloku. Pokonali was dwukrotnie w tym elemencie.

- Tak (śmiech). Cóż, oni są dość rosłymi chłopakami. A co więcej, doskonale układają w bloku dłonie, umiejętnie nimi przemieszczając, co sprawia, że tak ciężko jest atakującym przedrzeć się przez tą ścianę. Ale do tego byliśmy przygotowani. Trenowaliśmy ciężko, by radzić sobie z takimi sytuacjami i myślę, że pokazaliśmy to na boisku.

Czy to, że zakwalifikowaliście się jako ostatni, to, że nie mieliście chwili oddechu, ma znaczenie? Odczuwacie zmęczenie po rundzie interkontynentalnej?

- Cóż. To ma spore znaczenie. Wiadomo było jaka była rozpiska na te rozgrywki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że trzeba będzie sporo się napracować i trenować, by wypaść dobrze. Niestety nie ułatwiliśmy sobie zadania, męcząc się w meczu z Portoryko w pięciu setach. No ale jestem pewien, że jesteśmy w stanie zagrać tutaj dobrą siatkówkę.

Cały czas mam wrażenie, że gubicie czasem swój rytm gry. To wynik zmiany rozgrywających i ciągłego poszukiwania tego odpowiedniego?

- Cóż, to jest problem. W ogóle w naszej ekipie nie dokonujemy zbyt wielu zmian, Lloya Balla tak łatwo nie da się zastąpić. Teraz będziemy grać w inny sposób i wierzę, że z czasem zaczniemy grać na stabilnym, wysokim poziomie.

Kolejny mecz zagracie z Brazylią - zespołem, z którym jak nikt inny potraficie grać i wygrywać. Murilo śmiał się nawet, że trenujecie tylko po to, by ich pokonać. Jak podchodzicie do tego starcia?

- To jest wielka drużyna, to wielki team pod każdym względem. Owszem, zdarzyło się tak, że wygraliśmy z nimi dwa razy, ale to tylko dlatego, że skupiliśmy się na swojej grze, byliśmy skoncentrowani na nas samych, co pomogło nam ugrać te ważne zwycięstwa.

Ty zaprezentowałeś się w tej Lidze Światowej z bardzo dobrej strony. Myślę, że w Callipo nie zostaniesz długo.

- To akurat prawda. Mam podpisany kontrakt z Modeną. Podpisałem dwuletni kontrakt i mam nadzieję stać się jeszcze lepszym siatkarzem. Wierzę, że tam nastąpi mój rozwój i wyciągnę z tego pobytu wiele. Mam też nadzieję na dobre wyniki drużyny.

Wszyscy mówią, że kluczem do waszej dobrej gry jest patriotyzm. Trener Rosjan mówił, że wy gracie dla kraju, nie dla BMW. Faktycznie to taki istotny element waszej gry?

- Tak, to jest prawda. Kocham swój kraj i życzyłbym sobie bardzo, by w Stanach była dobra liga i by można było tam grać. Ale nie mogę akurat na to narzekać, bo na swojej drodze, w każdym kraju gdzie się pojawiłem, byłem przyjmowany ciepło i też jestem za to bardzo wdzięczny.

To jaki jest cel Stanów Zjednoczonych w tym turnieju?

- Na pewno zwycięstwo. Być może nie zaczęliśmy zbyt dobrze, ale wierzę w to, że uda nam się jeszcze powrócić i powalczyć o awans.

Komentarze (0)