Reprezentacja Polski przegrała 1:3 w kolejnym meczu Ligi Światowej. Siatkarze z Ameryki Południowej w przekroju całego spotkania okazali się lepsi i przegrali tylko drugiego seta.
- Nie można powiedzieć, że przegraliśmy z powodu zmęczenia. Brazylijczycy zagrali całe spotkanie na równym poziomie, czyli zrobili to, czego nam się zrobić nie udało. Oczywiście odczuwamy poprzednie mecze i podróże, ale to samo tyczy się rywali, więc to nie jest dla nas żadne wytłumaczenie - ocenia samokrytycznie Bartosz Kurek, zdobywca 13 punktów dla reprezentacji Polski w pierwszej potyczce z "Canarinhos", co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich naszych zawodników.
Na tym się jednak rywalizacja nie kończy, bo przed siatkarzami kolejny pojedynek w szczelnie wypełnionym fantastycznymi kibicami katowickim Spodku. - Wyjdziemy i znów będziemy walczyć z całych sił o zwycięstwo. Nie może być inaczej. Przy takiej publiczności każdy występ to ogromne przeżycie i nie można się do tego przyzwyczaić lub popaść w renomę. Bardzo szkoda, że w pierwszym meczu zabrakło tylko naszej dobrej gry, bo kibice byli fantastyczni - mówi podopieczny Andrei Anastasiego.
Z Katowic oba zespoły przeniosą się na Wybrzeże, gdzie zostanie rozegrany turniej finałowy tegorocznych zmagań w Lidze Światowej. W Ergo Arenie na granicy Sopotu i Gdańska zagra 8 ekip i zarówno podopieczni Bernardo Rezende jak i biało-czerwoni wezmą udział w finałowej rozgrywce. - Do Polski przyjedzie wiele znakomitych drużyn. Reprezentacji Brazylii, Włoch, Rosji czy USA, jeśli zapewni sobie awans, nie trzeba reklamować. Uważam, że finały Ligi Światowej będą najbardziej wyrównanym turniejem w tym sezonie - kończy Bartosz Kurek.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)