"Emocje zamienić w przyjaciela". Za tą radą poszli siatkarze Warty i sięgnęli po trofeum

Materiały prasowe / Plusliga / Michał Winiarski
Materiały prasowe / Plusliga / Michał Winiarski

- Powiedziałem żeby potraktowali emocje jako swojego przyjaciela, który pozwoli wznieść się na wyżyny. To właśnie zespół zrobił - mówił po finale Tauron Pucharu Polski trener Michał Winiarski. Aluron CMC Warta po raz pierwszy sięgnęła po trofeum.

10 lat krajowe rozgrywki czekały, aż to polski trener ponownie wywalczy Tauron Puchar Polski. W niedzielne popołudnie zrobił to Michał Winiarski i jego Aluron CMC Warta Zawiercie. Śląski klub zadebiutował w finale turnieju i od razu zgarnął trofeum. Pokonał faworyzowanych mistrzów Jastrzębski Węgiel 3:1, a wcześniej w półfinale Projekt Warszawa 3:0.

- Bardzo się cieszę, bo w sumie zdarzył nam się jeden słabszy mecz w Rzeszowie, a później odpadliśmy z Pucharu CEV po złotym secie i to był moment przełomowy. Pozwolił nam przygotować się do tego turnieju bardzo dobrze. Wyleczyliśmy swoje problemy. Od początku sezonu liga bardzo pędziła i te problemy, które mieliśmy musieliśmy łatać z dnia na dzień. Teraz było trochę więcej spokoju. Ogromne brawa dla chłopaków, wytrzymali cały turniej grając kapitalnie. Zagraliśmy dwa równe mecze co pokazuje, że nasz poziom może być na prawdę wysoki. Przypieczętowaliśmy dobrą grą to trofeum - mówił na gorąco do dziennikarzy zebranych w Tauron Arenie Winiarski.

- Jak stoję przy linii nigdy nie myślę czy wygrałem, czy przegrałem. Zwątpienia w żadnym momencie nie było, a emocje związane z finałem są zawsze, ale powiedziałem zawodnikom żeby potraktowali emocje jako swojego przyjaciela, który pozwoli wznieść się na wyżyny. To właśnie zespół zrobił - dodał.

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

Zawiercianie grali twardo. Poza drugą partią zdominowaną przez jastrzębian byli bezwzględni w decydujących fazach setów i nie popełniali wtedy błędów własnych. Presja, jaką narzucali zagrywką pomogła im zdobywać punkty seriami i przykryć mankamenty. Tym wyjątkowo było prawe skrzydło, które nadrabiane było przez pipe'a i lewą flankę. Taktyka jaką przyjęli przed meczem skrupulatnie wykonywali.

- Myślę, że udało nam się wyłączyć skrzydłowych. Bardzo dobrze grał Jean Patry i w pewnym sensie on był naszym głównym celem do zatrzymania. Wiedzieliśmy, że jak się gra ciągle na podwójnym bloku to albo go zablokujemy albo się pomyli. W końcówce i ważnej piłce się pomylił co dało nam cztery punkty, a my wróciliśmy do swojej gry. To co dodało nam pewności siebie to przyjęcie - przyznał trener, a kiedyś przyjmujący.

Nieodzowną rolę w wyłączaniu kolejnych skrzydłowych miał MVP Miłosz Zniszczoł. Wyróżniony tytuł najlepszego zawodnika turnieju środkowy w finale zdobył 13 punktów przy ratio +12. W tym aż sześciokrotnie powstrzymał rywali w ataku. Wraz z Kwolkiem był najjaśniejsza postacią Warty.

- Miłosz jest świetnym zawodnikiem, myślę, że często niedocenianym. Wykonuje kapitalną grę, przede wszystkim w bloku. Jest mądrym zawodnikiem, z którym współpracuję się świetnie i bardzo cieszę się, że po raz pierwszy zdobył puchar i do tego został najlepszym zawodnikiem - wychwalał swojego podopiecznego Winiarski.

Na świętowanie zawiercianie nie będą mieć za dużo czasu, bowiem już w środę wyruszą do Gdańska gdzie rozegrają mecz 24. kolejki PlusLigi. O umocnienie na pozycji wicelidera tabeli powalczą z Treflem Gdańsk. - Odrobiliśmy lekcję co pokazaliśmy w Pucharze Polski. Jest to jedno z trofeów, o które będziemy chcieli walczyć. Wierzę, że doda nam wiary i pewności siebie, że możemy wygrać z każdym - wyznał 40-letni szkoleniowiec.

Czytaj także: Japonia ściąga największe gwiazdy. Kolejny Polak zagra w V-League

Komentarze (0)