Na poniedziałek w PlusLidze pozostało starcie drużyn nierównych, które potrafią sprawiać pozytywne niespodzianki i przykre rozczarowania. Dotychczasowe wyniki sprawiły, że Cuprum oraz GKS sąsiadowali w tabeli. Kluby odniosły po osiem zwycięstw, zdobyły po 20 punktów, z tym że gospodarze w 21 meczach, a katowiczanie w 22 kolejkach.
Cuprum ma na papierze coraz mniej argumentów, ponieważ już w trakcie sezonu rozstało się z Jakubem Ziobrowskim i Grzegorzem Pająkiem. W poniedziałek problemy dały o sobie znać i w grze lubinian nic nie kleiło się.
GKS sprawiał gospodarzom siatkarskie lanie ku niezadowoleniu widzów na trybunach. Co prawda w pierwszym secie było 5:2 dla Cuprum, ale goście w jednym ustawieniu odwrócili niekorzystny wynik na 7:5. Później mieli jeszcze jedną podobnie długą passę i zakończyli rundę wynikiem 25:18. Lubinianie specjalnie nie przeszkadzali, a wręcz przeciwnie, pomagali błędami.
W drugim secie ostatni remis był przy wyniku 2:2. GKS wcześnie odjechał i nie potrzebował odrabiania strat do zwyciężenia 25:16. W lepszym zespole wyróżniał się Jakub Szymański, a ponad 50 procent pozytywnego przyjęcia pozwalało prawie wszystkim zawodnikom mieć ponad 50 procent skuteczności w ataku. Wyjątkiem był po dwóch setach Gonzalo Quiroga, ale dla odmiany z dwoma asami był najlepszym serwującym zespołu.
GKS brylował również w bloku, którym zdobył kilkanaście punktów przez niespełna godzinę meczu. Przy siatce trudni do ominięcia byli wspomniani Szymański i Quiroga, a także Marcin Kania. Goście poradzili sobie bez Jakuba Jarosza w składzie i wygrali trzeciego seta 25:17.
Cuprum Lubin - GKS Katowice 0:3 (18:25, 16:25, 17:25)
Cuprum: Kubicki, Berger, Ferens, Pietraszko, Krage, Lorenc, Sas (libero) oraz Kapica
GKS: Seganow, Szymański, Quiroga, Domagała, Kania, Adamczyk, Mariański (libero) oraz Mielczarek
MVP: Damian Domagała (GKS)
Czytaj także: Gigant w ćwierćfinale. Twarde starcie klubu Polaka
Czytaj także: Brazylia wystawiła rezerwy, żeby specjalnie przegrać. Efekt?
ZOBACZ WIDEO: Gorące komentarze w sieci po hicie KSW. Mamy odpowiedź Radka Paczuskiego