Drugi trenerski mundial Nikoli Grbicia. W pierwszym był blisko medalu

Materiały prasowe / VNL / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarzy z trenerem Nikolą Grbiciem
Materiały prasowe / VNL / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarzy z trenerem Nikolą Grbiciem

Mistrzostwa Świata 2022 są dla Nikoli Grbicia drugimi, w których wystąpi jako selekcjoner jednej z reprezentacji. W 2018 roku z kadrą Serbii trefił na Polskę, które dosłownie zdemolowała jego drużynę.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla Grbicia był to czwarty sezon pracy z serbską drużyną narodową. We wcześniejszych latach zdobył z nią złoto (2016) i srebro (2015) Ligi Światowej oraz brąz mistrzostw Europy (2017). Po stronie porażek był brak awansu na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.

Serbowie w 2018 r. rozpoczęli włosko-bułgarskie mistrzostwa w bardzo silnej grupie C, w której za rywali mieli Stany Zjednoczone, Rosję, Australię, Tunezję i Kamerun. Zaczęli od porażki 2:3 z Amerykanami, jednak potem już tylko wygrywali. Z Kamerunem 3:0, z Tunezją i Australią po 3:1, a na koniec z Rosją 3:2.

W drugiej fazie grupowej ekipa Grbicia walczyła z Francją, Argentyną i Polską. Na początek Serbowie stoczyli zażarty, pięciosetowy bój z Francuzami. Wygrali dzięki kapitalnej grze Aleksandra Atanasijevicia, który zdobył aż 38 punktów. Potem gładko pokonali Argentynę (3:0) i przed spotkaniem z Biało-Czerwonymi byli już pewni awansu do kolejnej fazy.

Polacy natomiast grali z Serbią o być albo nie być. Żeby pojechać na fazę finałową do Turynu, musieli wygrać. I nie tyle wygrali, co zdemolowali zespół Grbicia 3:0, w setach do 17, 16 i 14. To było pierwsze ze spotkań, w których kadra Vitala Heynena zagrała porywająco. Pierwszy z meczów, które zaprowadziły ich do złotego medalu, a Bartosza Kurka do tytułu MVP mistrzostw świata.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: komentator oszalał. Co za gol!

Jak ówczesny trener Serbów tłumaczył wtedy porażkę swojej drużyny? Zapewniał, że jego zespół nie przeszedł obok meczu z premedytacją, bo i takie pojawiały się teorie. Mówił, że wcześniejsze spotkania kosztowały jego zawodników mnóstwo energii i na Polaków zabrakło im sił.

- W czasie spotkania tłumaczyłem moim graczom, jak tę energię wykrzesać, ale to było jak wyciskanie cytryny, która jest już wyciśnięta - opisywał. Kiedy zapytano go, czy chciałby spotkać się z Polską w kolejnej rundzie, Grbiciowi zaświeciły się oczy. - Absolutnie tak! Bardzo na to liczę - powiedział z szerokim uśmiechem. - Chcę znowu z wami zagrać, żeby przekonać się, czy to był wypadek przy pracy, czy obraz faktycznej różnicy między Polską i Serbią - dodał.

Na finały do Turynu pojechały oba zespoły, a los chciał, że zetknęły się ponownie w trzeciej fazie grupowej. Serbowie zaczęli ją od meczu z gospodarzami finałów. I zagrali  koncertowo. W obecności prawie 12 tysięcy włoskich kibiców sprawili swoim rywalom lanie podobne do tego, które wcześniej sami dostali od Biało-Czerwonych.

"W meczu z Włochami drużyna była fenomenalna, zagrała świetnie i bezbłędnie jakby nauczyła się tego na pamięć. Zatrzymała gospodarzy w drodze do półfinału" - ekscytował się serbski dziennik "Dnevnik". Jak się okazało, był to ostatni tak świetny występ w tym turnieju.

Dzień później, w drugim starciu Polaków i Serbów, obraz gry był zupełnie inny niż w Warnie. W każdym z setów toczyła się zacięta walka, w pierwszych dwóch nasi siatkarze długo gonili rywali i prześcigali go dopiero w grze na przewagi. Obie partie zakończył się takim samym rezultatem, 28:26 dla Polski. W trzeciej nasi reprezentanci wygrali 25:22.

Okoliczności inne, przebieg spotkania też, ale wynik taki sam, jak kilka dni wcześniej. - Nie spodziewałem się tego - przyznał szczerze Grbić. - Myślałem, że wynik będzie inny. Nie chodzi mi o to, że oczekiwałem zwycięstwa, ale rezultatu innego niż 3:0 dla Polski.

Tym razem trener Serbów znów upatrywał przyczyn porażki w wydatkach energetycznych. Mówił, że przeciwko Włochom jego zespół zagrał tak dobrze, że nie mógł oczekiwać od niego drugiego takiego samego występu już następnego dnia. Tak czy inaczej wyglądał na mocno rozczarowanego, a humoru nie poprawiła mu informacja, że jego drużyna i tak jest już pewna miejsca w półfinale.

Zużytej na wejście do strefy medalowej energii serbscy siatkarze najwyraźniej już nie zregenerowali. W walce o podium najpierw polegli 0:3 z Brazylią, a w meczu o brąz urwali pokonanym wcześniej przez Polaków Amerykanom tylko jednego seta.

Po takim turnieju obecny selekcjoner Polaków z pewnością czuł duży niedosyt, jednak z drugiej strony mógł być zadowolony z pracy, jaką w czasie mistrzostw wykonał i z obiektywnie dobrego występu swojego zespołu. Oby doświadczenie zebrane we Włoszech i Bułgarii pomogło Grbiciowi zakończyć jego drugi trenerski mundial już nie blisko podium, a na nim.

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Zaufany człowiek Nikoli Grbicia. "Każdy z nas tego potrzebuje"
Ruszają mistrzostwa świata. Gdzie oglądać mecze Polaków?

Komentarze (0)