Upał na treningu siatkarzy. Jak sobie z tym poradzili Polacy? "Duża mądrość naszego trenera"

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Karol Kłos
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Karol Kłos

- Wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik. Tak nie jest, ale trudno. Nie skupiamy się na tym - mówi WP o warunkach w Bolonii Karol Kłos przed półfinałem z USA. Środkowy pomógł odmienić starcie z Iranem i zdradza, czym zaskoczyli go rywale.

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Trudno było wejść na boisko w trzecim secie ćwierćfinału?
[/b]

Karol Kłos, środkowy reprezentacji Polski: Zawsze się trudno wchodzi, gdy już kilka setów się przestoi w kwadracie. Po kilku akcjach już się jednak łapie temperaturę, wchodzi na odpowiednie obroty i zaczyna się skupiać na tym, co ma się robić na boisku.

Czuje się pan dobrze w roli jokera? Kilka razy w tegorocznej Lidze Narodów Nikola Grbić pana wpuszczał w trakcie meczów.

To nie było pierwsze takie spotkanie, ale nie czuję się jokerem. Pozycja środkowego nie jest na tyle znacząca dla drużyny, by móc nazywać się jokerem. Inne pozycje raczej są przypisane do tej roli.

Po pańskim wejściu w trzecim secie udało się go wygrać, nawet dość wysoko, ale w czwartym Irańczycy dominowali. Jakie myśli krążyły, gdy przegrywaliśmy już dziesięcioma punktami?

Od razu Irańczycy zaczęli robić przewagę. Niemal od pierwszego punktu. Zaczęli stwarzać problemy flotem, po naszej stronie były dwa przyjęcia na drugą stronę. Próbowaliśmy jeszcze walczyć, ekipa która pojawiła się na boisku próbowała jeszcze odwrócić seta, ale tak się gra z Iranem. Jak się nakręcą, to ciężko ich zatrzymać.

Tym bardziej się cieszę, że w piątą odsłonę weszliśmy bardzo dobrze. Nerwówka była tylko na początku, a później już odjechaliśmy. Gdy zbudowaliśmy przewagę, to już kontrolowaliśmy tego seta. Tak trzeba grać i w tie-breaku prezentowaliśmy już swoje.

Co sobie powiedzieliście w drużynie przed tie-breakiem? Trener Grbić próbował was szczególnie zmotywować po wysokiej porażce w czwartym secie?

W tej drużynie gra tylu doświadczonych chłopaków, że nie trzeba było nas motywować. Wiedzieliśmy, że tie-break jest specyficznym setem i każdą piłkę trzeba rozpatrywać osobno. Tak zrobiliśmy, zbudowaliśmy przewagę i grało się dużo łatwiej.

Do Bolonii przyjechało sporo Irańczyków, w telewizji można było słyszeć charakterystyczne trąbki. Byliście zaskoczeni takim małym Teheranem na trybunach?

To taka mała namiastka. W Teheranie byłoby jeszcze z pięć razy głośniej i nie słyszelibyśmy się nawzajem. Publika żyła i można było poczuć, jakbyśmy grali na ich terenie. Byłem trochę zaskoczony, ale z Irańczykami jest chyba podobnie jak z Polakami. Można ich znaleźć na każdym kontynencie i też mocno wspierają swoich poza granicami kraju. Gdzie by nie grali, to mogą liczyć na wsparcie.

Czymś Iran was w czwartek zaskoczył?

Nie w czwartek, ale wcześniej. Mnie zaskoczyło to, że zmontowali ciekawą ekipę, która gdy się nakręci, to bardzo trudno się przeciw nim gra. Nie myślałem, że są w stanie tak dobrze grać. Po igrzyskach w Tokio zmienili niemal całą wyjściową szóstkę, nie wyglądali tak dobrze w pierwszych turniejach. W Gdańsku urodziła się świetna drużyna i mogą być groźni w kolejnych latach.

Na zdjęciu od lewej: Paweł Zatorski, Karol Kłos i Marcin Janusz
Na zdjęciu od lewej: Paweł Zatorski, Karol Kłos i Marcin Janusz

Ponadto mocno odpalają z zagrywki i mało się przy tym mylą. Myślałem, że nie zagrają drugiego takiego meczu, jak w Gdańsku, ale mocno strzelali z pola serwisowego. Mają w tym elemencie mocną siłę rażenia.

Zmiana pokoleniowa to też zmiana pod względem atmosfery meczu. W czwartek mimo wielu emocjonujących momentów, nie było utarczek pod siatką, a w poprzednich latach to było na porządku dziennym.

Najlepiej to można zobaczyć po jednej akcji, gdzie Bartek Kurek zamienił kilka słów z atakującym Iranu, a później z kapitanem Miladem Ebadipourem. Nic się nie wydarzyło. Kilka lat wstecz byłoby gorąco i siatka by latała.

Czy warunki w Bolonii się poprawiły? Wcześniej dochodziło wiele niepokojących informacji, prysznic w szatni wyglądał fatalnie, problemy były także z jedzeniem.

Wszystko to zostało trochę za bardzo rozdmuchane. Faktycznie, nie było obiadu, gdy przylecieliśmy. To nas mogło trochę wybić. Po przylocie lepiej coś zjeść porządnego, a nie kanapkę i jechać na trening. Druga sprawa to nieszczęsna hala treningowa, gdzie było bardzo gorąco. Wydaje mi się, że to jakaś szkolna sala. Poza tym wszystko stoi na dobrym poziomie. Hotel jest ok, a jedzenie smaczne, jak wszędzie we Włoszech.

Nie ma co za bardzo się na tym skupiać. Oczywiście, to jest Final Eight i tu nie powinno być takich rzeczy. Wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik. Tak nie jest, ale trudno. Nie skupiamy się na tym. Trener nas uczulał, że nieważne, gdzie jesteśmy, mamy być gotowi na to, żeby grać i wygrywać, niezależnie od warunków.

Inne drużyny narzekały na to, że w hali treningowej jest ponad 35 stopni. Czy wy to mocno odczuwacie i jak sobie z tym radziliście?

To naprawdę się czuje. Zwłaszcza w butach, gdzie ma się skarpetki, stabilizatory. Stopy naprawdę parzą. Duża mądrość naszego trenera i sztabu przejawia się w tym, że nie dokręcają śruby. Wiedzą, że jak będziemy ćwiczyć zbyt długo, to siły mogą uciec przy treningach w ponad 30 stopniach. Na szczęście już nie będziemy mieć zajęć w tej hali, już od piątku trenujemy w hali meczowej, więc problem został zażegnany.

W fazie zasadniczej pokonaliśmy USA 3:1. Nie można jednak powiedzieć, by to było łatwe spotkanie. Co może być kluczem w sobotę?

W takich meczach decydują pojedyncze akcje, często te najłatwiejsze, które trzeba po prostu wykonać perfekcyjnie. Wiadomo, że będą bardzo mocno zagrywać, dobrze atakować i ciężko może być ich zatrzymać przy tym rozgrywającym. Trzeba złapać okazje, gdy tylko się nadarzą. Jeśli się tego nie zrobi, to przeciwnik na takim poziomie może tego nie wybaczyć.

***

Mecz Polska - USA już w sobotę, 23 lipca o godz. 18:00. Transmisja w Polsat Sport, TVP 1, sport.tvp.pl, a relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj więcej:
Pierwszy krok Polacy mają już za sobą. Czas na następny
Ekspert o meczu Polska - Iran. To było dla niego największym zaskoczeniem

ZOBACZ WIDEO: To był prawdziwy horror! #PODSIATKĄ odcinek #11

Źródło artykułu: