Przepraszam, zagraliśmy fatalnie - rozmowa z Aleksandarem Atanasijevicem, atakującym reprezentacji Serbii

W meczu otwarcia [tag=16593]MŚ 2014[/tag] Serbowie w ogóle nie nawiązali walki z reprezentacją Polski. - Mam nadzieję, że spotkamy się z Polską jeszcze raz na tym turnieju i zagramy o wiele lepiej - mówił Atansijević.

Ola Piskorska: Co się z wami stało w sobotni wieczór?

Aleksandar Atanasijević: Przede wszystkim chciałem przeprosić za to, że nie dostosowaliśmy się poziomem do tej wspaniałej atmosfery i całego niepowtarzalnego widowiska. Zagraliśmy fatalnie, popełniliśmy bardzo dużo błędów. I to we wszystkich elementach: zagrywce, ataku, przyjęciu i w bloku. Nie zrealizowaliśmy niczego ze swoich przedmeczowych założeń taktycznych.
[ad=rectangle]
Dlaczego? Inne niż zwykle warunki, doping tak licznych kibiców?

- Nie, nic z tego nie miało wpływu. Na pewno nie taki, żebyśmy zagrali aż tak słabo i poniżej swoich możliwości. Przyczyna leży gdzieś w nas, w naszych głowach. Nie zaczęliśmy tego meczu zbyt dobrze, a potem było tylko gorzej. Polacy serwowali bardzo trudne floaty, które sprawiały nam masę problemów. Ale z drugiej strony, grali przed 60 tysiącami swoich kibiców, w takich okolicznościach po prostu nie mieli innego wyjścia niż wygrać (śmiech). Mam nadzieję, że jeszcze w czasie tych mistrzostw spotkamy się z polską drużyną i tym razem mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej z naszej strony.

Czy czujecie się dobrze fizycznie?

- Jak najbardziej tak. Porządnie przepracowaliśmy ostatnie dwa miesiące i wszyscy jesteśmy w formie, niestety nie udało nam się tego w ogóle pokazać. Dlatego czuję się źle, mówiąc teraz o naszej dobrej formie, bo to nie jest coś, o czym się opowiada, tylko co się pokazuje na boisku. Mam nadzieję, że już w następnym meczu pokażemy wszystkim efekty naszej ciężkiej pracy.

Ciebie, po dwóch latach gry w Bełchatowie, chyba nie zaskoczyła atmosfera meczu otwarcia stworzona przez polskich kibiców?

- Nawet mnie zaskoczyło, jak to wspaniale wyszło. Myślę, że to był historyczny moment, a spotkanie rozgrywane w tych warunkach było niezwykle spektakularne i wyjątkowe. Jak rozmawialiśmy ostatnio to powiedziałem ci, i teraz to mogę tym bardziej powtórzyć, że zrobię wszystko, żeby wrócić jako zawodnik do Polski i do polskiej ligi. Takich kibiców i atmosfery jak tutaj nie ma nigdzie indziej na świecie. Na każdym kroku czuć, że siatkówka jest waszym sportem narodowym i dlatego możecie tak wspaniale zorganizować nawet mecz na stadionie futbolowym.

Pamiętam, że nie byłeś zbyt zadowolony po meczach finałowych ME w Kopenhadze. Na Narodowym było lepiej?

- To jak by porównywać słonia z myszą, proszę cię (śmiech). Dzisiejsze widowisko było najlepsze na świecie. Ja się bardzo cieszę, że istnieje taki kraj jak Polska, gdzie siatkówka jest sportem narodowym, mecz siatkówki świętem narodowym, a siatkarze wielkimi gwiazdami. W Serbii nie ma takiego zainteresowania tym sportem i dlatego uwielbiam do was przyjeżdżać.

Byłeś zaskoczony składem wyjściowym polskiej reprezentacji?

- Nie, to są wszystko świetni zawodnicy i pokazali to na boisku. Bartek Kurek, o którego jak się domyślam pytasz, był tylko jednym z kawałków układanki i dziś polska reprezentacja pokazała, że równie dobrze może się poukładać bez niego. Fantastycznie zagrali wszyscy moi byli koledzy z drużyny (Aleksandar Atansijević grał dwa sezony w Skrze Bełchatów – przyp. red.), którym chciałbym serdecznie pogratulować tak udanego występu. I chciałbym życzyć im dużo szczęścia w następnych meczach mistrzostw świata, bo zasługują na to, żeby dojść daleko w tym turnieju.

Aleksandar Atanasijević zdobył najwięcej punktów dla swojej drużyny na Stadionie Narodowym
Aleksandar Atanasijević zdobył najwięcej punktów dla swojej drużyny na Stadionie Narodowym

Wszyscy się spodziewali pojedynku pomiędzy tobą a Mariuszem Wlazłym w meczu otwarcia.

- Cóż mogę powiedzieć, to nie był mój dzień ani mojej drużyny, byliśmy dziś o wiele słabsi od polskiego zespołu. To spotkanie wygrał Mariusz i jego koledzy. Ale miedzy nami nie ma rywalizacji czy walki, Mariusz to mój dobry kolega i ja mu życzę jak najlepiej. Jest jednym z najlepszych atakujących na świecie i pokazał to na Narodowym. Skra Bełchatów ma szczęście, że ma tak wspaniałego zawodnika u siebie.

W pierwszej rundzie czekają was jeszcze cztery mecze. Który będzie najtrudniejszy?

- Ten następny, to na pewno. To będzie dla nas być albo nie być w mistrzostwach. Dostaliśmy lanie, nie pokazaliśmy ani odrobiny siatkówki na naszym normalnym poziomie i teraz będzie ogromna presja przed następnym spotkaniem. Psychicznie wszyscy jesteśmy przybici i jeżeli nie zaczniemy kolejnego spotkania dobrze, to możemy wpaść w większy dołek. A przegranie dwóch meczów na otwarcie mistrzostw oznaczałoby już poważne problemy. Musimy jak najszybciej sami sobie pokazać, że umiemy walczyć i że nie zapomnieliśmy jak się gra w siatkówkę. Musimy odbudować naszą pewność siebie.

Na konferencji prasowej w grupie D (z którą grupa A się łączy w drugiej rundzie - przyp. red.) wszyscy mówili o tym, że po tej stronie drabinki są bardziej wymagający przeciwnicy. Też tak uważasz?

- Do następnej rundy najpierw musimy się zakwalifikować, a potem będziemy się martwić. A przede wszystkim, może biorąc pod uwagę okoliczności w jakich rozmawiamy to zabrzmi głupio, ale przyjechaliśmy tu walczyć i wygrywać z każdym. Chcemy zostać mistrzem świata, a przynajmniej zdobyć medal w tym turnieju. Żeby to osiągnąć trzeba pokonać wielu trudnych przeciwników, a my jesteśmy na to gotowi.

[b]Na Stadionie Narodowym rozmawiała Ola Piskorska.

[/b]

Źródło artykułu: