Zatrzymań, w Opolu, Wrocławiu i Warszawie, dokonali funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a o ich działaniach poinformowała "Polska Agencja Prasowa". Wszyscy zostali przewiezieni do Warszawy, a w ich mieszkaniach dokonano przeszukań.
- Na polecenie prokuratora zatrzymano siedem osób zamieszanych w przestępczy proceder - powiedział prokurator Karol Borchólski i wymienił, że wśród podejrzanych są: Artur P. (były wiceprezes PZPS, a obecny prezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej), Waldemar K. (sędzia siatkówki oraz członek zarządu PZPS), Paweł I. (sędzia siatkówki i koordynator w PLPS), Krzysztof L. (wieloletni współpracownik PZPS) oraz trójka przedsiębiorców (dwie kobiety i mężczyzna).
Podejrzani mają usłyszeć zarzuty nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Zdaniem prokuratury członkowie władz PZPS zawierali w związku z organizacją mistrzostw świata 2014 umowy z różnymi przedsiębiorcami, którzy zawyżali ceny usług. Wystawiano również faktury VAT, które poświadczały naprawdę.
- Na skutek tych działań z rachunków Polskiego Związku Piłki Siatkowej na rzecz określonych podmiotów oraz osób wypłacono łącznie prawie 7,6 miliona złotych - podkreślił prokurator Borchólski.
W poniedziałkowy wieczór, już po zatrzymaniu, rozpoczęły się przesłuchania zatrzymanych. Po ich zakończeniu prokuratura ma podjąć decyzję o ewentualnym wystąpieniu do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Za przestępstwa z art. 296 i 271 kodeksu karnego grożą kary do 10 lat pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, że cała afera wybuchła tuż po siatkarskich mistrzostwach świata w 2014 roku, które sportowo wygrali Biało-Czerwoni. Wówczas zatrzymano Mirosława P. i Artura P., ówczesnego prezesa i wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Działaczom przedstawiono zarzuty korupcyjne. Utrzymywali jednak, że są niewinni, a na razie nie zapadły w ich sprawie prawomocne wyroki.
Mirosław P. i Cezary P. (szef firmy ochroniarskiej) zostali zatrzymani po tym jak drugi z wymienionych przekazał ówczesnemu prezesowi PZPS pieniądze. Wręczenie korzyści nastąpiło po to, żeby to właśnie ta firma ochroniarska zajmowała się ochroną i organizacyjnym zabezpieczeniem MŚ.
Później prokuratura zaczęła stawiać kolejne zarzuty. Takowe usłyszał między innymi komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej miasta stołecznego Warszawy. Według prokuratury miał on uwarunkować wydanie pozytywnej opinii w zakresie przeciwpożarowego zabezpieczenia Stadionu Narodowego na mecz otwarcia siatkarskich MŚ 2014 od kwoty 19,5 tysiąca złotych.
Już w tym roku usłyszała Ewa Gawor (wyraziła zgodę na publikację danych), dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowe miasta stołecznego Warszawy. Według ustaleń prokuratury Ewa Gawor podpisała decyzję zezwalającą na organizację imprezy masowej (mecz otwarcia mistrzostw świata na Stadionie Narodowym) wpisując wcześniejszą datę.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia (…). U mnie w biurze nie ma żadnych uchybień w dokumentach, tym bardziej, że zawsze są one sprawdzane przez kilka osób. Myślę, że moja długoletnia praca o tym świadczy. Moi pracownicy wiedzą, że jestem osobą sumienną i wszystkiego pilnuję - powiedziała Ewa Gawor dla "Polskiej Agencji Prasowej" tuż po przesłuchaniu w prokuraturze.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Męczarnie Orlenu Wisły w Kwidzynie. Bramkarze w rolach głównych