Mając 14 lat zdobyła mistrzostwo Polski seniorek w rzucie młotem. Cztery lata później - w Sydney - sięgnęła po olimpijskie złoto. Życie Kamili Skolimowskiej miało być piękne.
Niestety zakończyło się przedwcześnie. Zmarła 18 lutego 2009 roku mając zaledwie 27 lat.
- Jeszcze rano z nią rozmawiałam. Mówiła, że nie poszła na trening, bo nie najlepiej się czuła, ale teraz jest już dobrze i zrobi sobie popołudniowy rozruch - wspomina w "Fakcie" Teresa Skolimowska.
Potem rozpoczął się dramat. Kamila Skolimowska zemdlała. Natychmiastowej pomocy zaczęli udzielać jej koledzy z kadry. Wezwano karetkę.
- Ale tam kolejny raz straciła przytomność i ratownicy zaczęli reanimację - dodaje jej mama. - W szpitalu otworzyła na chwilę oczy, ale już nie wiedziała gdzie jest.
Problemy Skolimowskiej zaczęły się kilka miesięcy wcześniej - już podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie, które odbyły się w dniach 8-24 sierpnia 2008 roku. Gdy tylko wychodziła na zewnątrz pojawiały się duszności. Lekarze wtedy zrzucili wszystko na... złą jakość powietrza i smog.
- Ci lekarze na igrzyskach byli tacy renomowani i co, nie przyszło im do głowy, żeby zrobić badanie krwi? Nasze dziecko mogło i powinno żyć - mówią wspólnie rodzice naszej mistrzyni z Sydney.
Skolimowska zmarła podczas zgrupowania w Portugalii. W środę. Trzy dni później miała być w kraju, a w niedzielę udać się do szpitala na szczegółowe badania... Przyczyną śmierci była zakrzepica.
Zobacz także:
Kolejna tragiczna wiadomość. Nie żyje legenda
Dramat w Walentynki. Gwiazdor zastrzelił w domu swoją żonę
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gest tenisisty. Kamera wszystko wyłapała