W tym artykule dowiesz się o:
Trwa czarna seria polskich siatkarzy na igrzyskach olimpijskich. W 1976 roku w Montrealu Biało-Czerwoni sięgnęli po złoty medal po wygranej 3:2 nad Związkiem Radzieckim. Od tamtej pory tylko raz udało się awansować do strefy medalowej, ale i tak Polacy skończyli na czwartym miejscu.
Na ostatnich czterech igrzyskach olimpijskich nasza reprezentacja przegrywała ćwierćfinałowe boje. W Atenach musiała uznać wyższość Brazylii (0:3, późniejszy złoty medalista), w Pekinie poniosła porażkę z Włochami (2:3, Włosi zajęli czwartą pozycję), a w Londynie uległa Rosjanom (0:3, późniejszy mistrz olimpijski).
Ćwierćfinału nie udało się przejść również w Rio. Po przegranej z Amerykanami (0:3) Polacy pożegnali się z marzeniami o medalu. Co takiego jest w grze półfinalistów tegorocznych igrzysk - Rosjan, Amerykanów, Włochów i Brazylijczyków?
Siła ofensywna
Nawet siatkarski laik wie, że bez kończącego ataku bardzo trudno jest wygrać spotkanie. Owszem, można bazować na błędach rywala, ale ten nie będzie mylić się w nieskończoność. Trzeba skupiać się na swojej postawie.
Podczas ćwierćfinałowego starcia z USA Biało-Czerwonym zabrakło siły ofensywnej. W dwóch pierwszych setach ofensywa opierała się na Bartoszu Kurku, ale ten zaciął się w trzeciej partii. Lewe skrzydło było mało skuteczne przez cały mecz, a środek był rzadko wykorzystywany.
Skuteczność Polaków w ataku wyniosła tylko 30,86 proc. (38/81). Najlepiej w tym elemencie spisali się Rosjanie, uzyskując 53,97 proc. (40/63), a najsłabiej spośród półfinalistów Amerykanie: 40,85 proc. (39/71).
[b]
Elementy czysto siatkarskie[/b]
W ćwierćfinałowym meczu z Amerykanami zawiodła gra w bloku. Zagrywka zawodziła przez cały ten sezon reprezentacyjny. Natomiast na rozegraniu Grzegorzowi Łomaczowi brakowało perfekcji, chociażby na kontrach. A Fabian Drzyzga nie był na boisku tak długo, by móc obiektywnie ocenić jego grę.
To, ile znaczy dobry serwis, pokazali nam Amerykanie, dzięki Micahowi Christensonowi i Taylorowi Sanderowi zdołali odwrócić losy drugiego seta.
Rozgrywającego światowej klasy mają Włosi. Simone Giannelli jest młody, ale już jest w stanie gubić blok rywali i zachwycać swoim kunsztem. Z takiego rozgrywającego mogą cieszyć się również Brazylijczycy, bardziej ograny Bruno Rezende pokazał na tych igrzyskach, że potrafi udźwignąć presję i grać na swoim zwyczajowym poziomie w najtrudniejszych momentach.
Forma czy dyspozycja dnia?
Stwierdzenia bardzo oklepane, ale prawdziwe. Cztery lata temu, gdy igrzyska odbywały się w Londynie, forma Polaków przyszła za szybko. Po złotym medalu Ligi Światowej była bolesna porażka w ćwierćfinale.
W tym roku w Lidze Światowej podopieczni Stephane'a Antigi zajęli piąte miejsce. Zapowiedzi o tym, że najwyższa forma przyjdzie na Rio legły w gruzach w ćwierćfinale. O ile przez fazę grupową nasza reprezentacja przeszła jak burza, o tyle w ostatnim spotkaniu była tylko cieniem samej siebie.
Amerykanie rozpoczęli tegoroczne igrzyska od dwóch porażek, dopiero potem zaczęli łapać odpowiedni rytm. Z kolei Brazylijczycy do ostatniej grupowej kolejki drżeli o awans do ćwierćfinału. Pokonanie w decydującym meczu Francuzów dało im bardzo dużo, nie tylko samą kwalifikację.
Killer w decydujących momentach
Wallace De Souza, Iwan Zajcew, Osmany Juantorena, Maksim Michajłow, Matthew Anderson - równie dobry, co wymienieni gracze jest Bartosz Kurek. Prawdziwy killer musi umieć kończyć najważniejsze piłki, w decydujących momentach.
ZOBACZ WIDEO Polska - USA: ofiarna obrona i piękny atak Kurka
{"id":"","title":"","signature":""}
Przeciwko nieobliczalnemu Iranowi, Zajcew i Juantorena pokazali siłę swojego ataku. Obaj skończyli po 15 piłek, a drugi z wymienionych miał 54,55 proc. skuteczności. Natomiast Wallace udowodnił, że celuje w zostanie MVP (najbardziej wartościowym zawodnikiem) całego turnieju. W meczu z Argentyńczykami skończył 24 ataki. Dla porównania Kurek tylko 10.