Polscy siatkarze od początku pojedynku w Ginasio do Maracanazinho mieli problemy z przyjęciem serwisów posyłanych przez Amerykanów, a sami często mylili się na zagrywce (łącznie 17 błędów).
Micah Christenson, Taylor Sander, Maxwell Holt i spółka ryzykowali, uderzali piłkę ile tylko mieli sił, co przyniosło im oczekiwane efekty. Nawet, gdy amerykańscy zawodnicy nie zdobywali punktów bezpośrednio serwisem, odrzucali rywali od siatki. To przekładało się na jakość rozegrania Biało-Czerwonych, co skrzętnie wykorzystywali podopieczni Johna Sperawa, ustawiając blok (punktowy lub pasywny), bądź też popisując się udaną obroną i kontratakiem.
W początkowych fazach poszczególnych setów Biało-Czerwoni nie robili krzywdy swoją zagrywką USA, a mankamenty w przyjęciu potrafili nadrabiać atakiem. Jednakże w decydujących momentach Amerykanie wrzucali wyższy bieg, pokazując przy tym niesamowitą odporność psychiczną, czego zabrakło Orłom.
Moim zdaniem, kluczowy dla losów tej potyczki był drugi set. Kiedy mistrzowie świata prowadzili 18:13 w drugiej odsłonie, wydawało się, że już nic złego nie może im się przytrafić w tej partii. Wtedy to na zagrywce pojawił się Christenson, który zaczął sprawiać graczom z Polski sporo kłopotów. Polacy tracili kolejne punkty i byłem zaskoczony brakiem reakcji Stephane'a Antiga na te wydarzenia. Francuski szkoleniowiec ani nie przerwał tej udanej serii Amerykanina, ani też nie wzmocnił przyjęcia polskiego zespołu (nie posłał do boju dobrze radzącego sobie w tym elemencie Rafała Buszka). Reprezentanci Polski w końcówce tej części rywalizacji ostatecznie zdobyli tylko cztery punkty i przegrali 22:25.
ZOBACZ WIDEO Polska - USA: koniec meczu i koniec polskich marzeń o medalu (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Pomimo porażki w dwóch kolejnych setach, Antiga nie zdecydował się na dokonanie korekty w ustawieniu swojej drużyny. Francuz do dyspozycji miał między innymi wspomnianego wcześniej przyjmującego Buszka, rozgrywającego Fabiana Drzyzgę czy środkowego Piotra Nowakowskiego. Nie wspominam tutaj o Dawidzie Konarskim, gdyż Bartosz Kurek dobrze radził sobie w pierwszej i drugiej partii, a zaczął się mylić na potęgę dopiero pod koniec trzeciej odsłony.
Po przegranej w drugim secie z Biało-Czerwonych jakby całkowicie "zeszło powietrze". Polacy starali się walczyć, pobudzać się, ale to było za mało, żeby powstrzymać amerykański napór. Gdy tylko polscy zawodnicy w minimalnym stopniu zaczęli zagrażać Amerykanom, o przerwę prosił selekcjoner Speraw, a później wszystko wracało do "normy". To pokazuje, jak ważna jest praca szkoleniowca i jego odpowiednie reakcje na to, co dzieje się na boisku. W tym wypadku nie mam zamiaru pastwić się nad trenerem Antigą i tylko stwierdzam fakty: jego bierność - w porównaniu do vis-a-vis - uderzała po oczach.
Po bolesnej nauczce w ćwierćfinale IO w Londynie z Rosją (porażka 0:3), zdobyciu MŚ 2014 i uzyskaniu w dramatycznych okolicznościach awansu na brazylijski turniej, w końcu mieliśmy przełamać złą passę na igrzyskach olimpijskich. Mówiło się "jak nie teraz, to kiedy?". Niestety, marzenia o olimpijskim medalu siatkarzy w XXI wieku trzeba odłożyć na kolejne cztery lata.
Tomasz Rosiński
ZOBACZ WIDEO Sławomir Szmal: to musi być nasz najlepszy mecz (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)