Rio 2016. To nie są igrzyska faworytów

PAP/EPA / MICHAEL REYNOLDS
PAP/EPA / MICHAEL REYNOLDS

Tenisowe turnieje olimpijskie rządzą się swoimi prawami i wielkie niespodzianki są w nich na porządku dziennym, ale chyba mało kto przypuszczał, że w Rio de Janeiro dojdzie do aż tylu niespodziewanych rozstrzygnięć.

Tymczasem fakty są nieubłagane. W czterech konkurencjach (singiel kobiet i mężczyzn oraz debel kobiet i mężczyzn) do ćwierćfinału nie awansowała ani jedna turniejowa "jedynka". Exodus najwyżej rozstawionych rozpoczął się już drugiego dnia olimpijskich zmagań, w niedzielę, kiedy to w aż trzech konkurencjach odpadli zawodnicy z pierwszym numerem przy nazwisku.

Zaczęło się od gry podwójnej mężczyzn, w której Francuzi Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut przegrali 6:7(4), 3:6 z kolumbijską parą Juan Sebastian Cabal / Robert Farah.

Następnie z turniejem debla kobiet pożegnały się Serena i Venus Williams, które uległy 3:6, 4:6 Czeszkom Lucie Safarovej i Barborze Strycovej. Dla amerykańskich sióstr, mistrzyń olimpijskich z Sydney (2000 rok), Pekinu (2008) i Londynu (2012), był to pierwszy w karierze przegrany mecz deblowy w igrzyskach i zarazem prawdopodobnie ostatni występ na najważniejszej sportowej imprezie świata. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by 36-letnia obecnie Venus zagrała za cztery lata w Tokio.

W niedzielną noc sympatycy tenisa przeżyli jeszcze jeden szok. Absolutny faworyt turnieju gry pojedynczej mężczyzn, Novak Djoković - tenisista, który w ostatnich sezonach w kosmiczny sposób zdominował rozgrywki, z igrzyskami pożegnał się już po pierwszym meczu. Na korcie centralnym Olympic Tennis Centre po fantastycznym spotkaniu Serb przegrał 6:7(4), 6:7(2) z Juanem Martinem del Potro.

Schodząc do szatni, Djoković miał łzy w oczach. - To bez wątpienia jedna z najboleśniejszych porażek w moim życiu. Nie jest łatwo mi się z tym pogodzić, zwłaszcza teraz po zejściu z kortu, ponieważ rany są jeszcze świeże. Będę musiał jednak jakoś z tym żyć - mówił tuż po zakończeniu pojedynku.

Wobec tych rozstrzygnięć, w igrzyskach pozostała już tylko jedna "jedynka" - Serena Williams, faworytka turnieju gry podwójnej kobiet. Ale i ona znalazła swoją sensacyjną pogromczynię. We wtorek, w III rundzie, Amerykanka przegrała 4:6, 3:6 z Eliną Switoliną.

Tym samym pierwszy raz w dziejach zawodowego tenisa w turnieju olimpijskim do ćwierćfinału nie awansowała żadna "jedynka" w konkurencjach singlowych i deblowych.

Te wyniki mogą być przestrogą dla Caroline Garcii i Nicolasa Mahuta. Francuzi są najwyżej rozstawioną parą startujących w środę zawodów w grze mieszanej. Aby dostać się do ćwierćfinału, będą musieli wygrać jeden mecz - z duetem Teliana Pereira / Marcelo Melo. Jeżeli to im się nie uda, we wszystkich tenisowych konkurencjach zawodnicy z pierwszym numerem przy nazwisku odpadną przed 1/4 finału.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Kubot: w tych warunkach singliści dominują (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (1)
margota
10.08.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Z jednej strony żal, z drugiej zadowolenie, ze znalazła się tenisistka która ją pokonała !
Tylko szkoda, że to nie .... nasza zawodniczka.
Ten turniej olimpijski to turniej wielkich szans, sz
Czytaj całość