Wśród angielskich kolarzy nie brak postaci wszechstronnych, które łączą starty na torze z rywalizacją szosową. W XXI wieku sztuka odnoszenia sukcesów w obydwu dyscyplinach bezsprzecznie najlepiej udała się Bradleyowi Wigginsowi. Przez długie lata ten urodzony w 1980 roku zawodnik specjalizował się w rywalizacji torowej, zostawiając na boku walkę na szosie. Olimpijski debiut zanotował w Sydney, gdzie jako dwudziestolatek zdobył pierwszy brązowy medal.
W Atenach i Pekinie był już najlepszy - dwukrotnie nie miał sobie równych w indywidualnej rywalizacji na dochodzenie, do tego w tej samej konkurencji był najlepszy także zespołowo, a ponadto dorzucił do swego dorobku medale z pośledniejszych kruszców. Wydawało się, że ukoronowaniem jego torowych startów będą kolejne igrzyska w ojczystym Londynie, ale w międzyczasie priorytety w karierze Wigginsa mocno się zmieniły.
Znakomity torowiec zdecydowanie postawił na jazdę na szosie i okazał się na tyle mocny, że w 2012 roku triumfował w Tour de France. Co więcej, w tym samym roku zdobył też kolejne mistrzostwo olimpijskie, tym razem w szosowej jeździe na czas. To właśnie te dwa ostatnie laury sprawiły, że wśród kibiców pojawiło się powszechne przekonanie, że Wiggins powinien otrzymać tytuł szlachecki. Jak się okazało, wątpliwości nie miała także królowa Elżbieta II i kolarz nie musiał długo czekać na tak szczególne wyróżnienie.
Dziś Wiggins ma już 36 lat i jego kariera powoli dobiega końca, choć ostatnio pojawiły się plotki, że być może za cztery lata skusi go start w Tokio. W Rio de Janeiro po raz piąty w karierze będzie startował na igrzyskach, gdzie być może przejdzie do historii jako najbardziej utytułowany brytyjski olimpijczyk w historii - na razie ma w kolekcji siedem medali, w tym cztery złote. Na prawdopodobne pożegnanie z igrzyskami Anglik powraca na tor, gdzie będzie członkiem reprezentacji w drużynowej jeździe na dochodzenie, a więc w konkurencji, w której osiągał już wielkie sukcesy, w tym te olimpijskie.
Wiggins deklaruje, że mimo dość zaawansowanego sportowego wieku czuje się wciąż nastolatkiem. Jak sam twierdzi, angielski zespół jest w wybornej formie, więc on sam liczy na kolejny laur.
ZOBACZ WIDEO Marcin Krukowski: Nie chodzi o wyniki, a o mocną głowę (źródło TVP)
{"id":"","title":""}