Drugą pasją Adama Małysza, zaraz po skokach narciarskich, są rajdy terenowe. To jednak sport niezwykle wymagający i generujący... dziwne sytuacje. Choćby te związane z sikaniem podczas zawodów.
- W Boliwii startowaliśmy na wysokości 3600 metrów. Lekarze kazali dużo pić. Zażyliśmy też tabletki, które miały nas uchronić przed skutkami przebywania na dużej wysokości. Jeszcze przed samym startem poszedłem się wysikać. Po starcie poczułem, że znów mi się chce. Powiedziałem Ksawierowi [Xavier Panseri - przyp. red.], że nie wytrzymam, muszę się zatrzymać. Krzyczał, żebym sikał do spodni, bo wszyscy kierowcy tak robią. Próbowałem, ale nie było szans - psychika mnie zablokowała. Nawet się pokłóciliśmy na ten temat. Po 70 kilometrach musieliśmy się zatrzymać, straciliśmy ze dwie minuty - opowiada Małysz w programie "Życie po życiu".