Podhale ma coraz większy problem z użytkownikami quadów, którzy niszczą pola oraz cenne tereny z punktu widzenia przyrody. Do tej pory kłopot miały przede wszystkim Kościelisko i Poronin. Tamtejsze władze powiedziały jednak "dość", a z pomocą przyszła im policja. Częste kontrole częściowo załatwiły sprawę. Na tym jednak nie koniec.
Zmiana w przepisach lokalnych ma skończyć ze zjawiskiem organizowania wypraw off-roadowych (głosowanie nad jej wprowadzeniem ma nastąpić w najbliższych dniach - przyp. red.). Zamysł władz Kościeliska jest taki, aby quady nie mogły się przemieszczać w określonej odległości od budynków, a także w wyznaczonych porach dnia (od godz. 19.00 do godz. 9.00). Ponadto zakazane będzie poruszanie się większą grupą niż pięć pojazdów, co uderzać ma w firmy organizujące całodniowe wyprawy. Quady w Kościelisku nie będą mogły też przekraczać 20 km/h. Przestrzegania nowych przepisów ma pilnować policja i straż gminna.
Czarny Dunajec kolejny na liście
Życie nie znosi próżni. Konflikty z mieszkańcami okolic Kościeliska i Poronina doprowadziły do tego, że quady coraz częściej widoczne są w rejonie Czarnego Dunajca. Potwierdza to w rozmowie z WP SportoweFakty tamtejszy radny Adam Chramiec.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła
- Niestety, ale zaczęło dochodzić do zniszczeń. Miejscowi rolnicy regularnie narzekają, że mają zdewastowane pola rolne. Niszczone są też tereny objęte programem Natura 2000. Dlatego mieszkańcy przyszli do mnie i poprosili, abym działał - mówi nam Chramiec, z informacji którego wynika, że przez rejon codziennie przemieszcza się po kilkanaście quadów.
To właśnie on jest autorem interpelacji do burmistrza Marcina Ratułowskiego, w którym apeluje, aby Czarny Dunajec dołączył do innych gmin powiatu tatrzańskiego domagających się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji zmian w przepisach.
"Celem apelu jest wypracowanie na poziomie ustawowym rozwiązań ograniczających możliwość poruszania się quadów i skuterów śnieżnych po terenach prywatnych i cennych przyrodniczo oraz wprowadzenie stosownych regulacji prawnych" - czytamy w interpelacji.
O co chodzi? Samorządowcy chcą, aby wszystkie quady były objęte obowiązkiem rejestracji - obecnie część maszyn tego nie wymaga, przez co nie posiadają tablic rejestracyjnych i trudno zlokalizować ich właściciela, dysponując np. zdjęciem czy filmem. Drugi postulat zakłada obowiązek wyposażenia czterokołowców w lokalizatory GPS. Dzięki temu byłoby możliwe ustalenie sprawców ewentualnych wykroczeń.
- Takim punktem kulminacyjnym była sytuacja, w której jeden z mieszkańców nakrył grupę ok. 10 quadów niszczących mu pole. Próbował ich zatrzymać, a oni celowo ochlapali go błotem i odjechali. To doprowadziło go do złości - dodaje w rozmowie z nami Chramiec.
Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce
O problemie z użytkownikami quadów wie policja w Nowym Targu i okolicy, która nie pozostała obojętna na apele mieszkańców. W ostatnich dniach w Poroninie doszło m.in. do obywatelskiego ujęcia trzech fanów off-roadu. Zatrzymania dokonali właściciele gruntów, które były niszczone przez czterokołowce.
"Do tej pory przeprowadzono kilkadziesiąt interwencji, które zakończyły się mandatami karnymi, pouczeniami, zatrzymanymi dowodami rejestracyjnymi, zgłoszeniami do funduszu gwarancyjnego za brak OC, ujawnieniem osób w stanie nietrzeźwości oraz bez wymaganych uprawnień. Opisywane działania są następstwem licznych spotkań z mieszkańcami – właścicielami terenów w powiecie tatrzańskim, którzy nie zgadzają się na przejazdy po ich działkach" - informuje policja w Zakopanem.
Świadom problemu jest Rafał Sonik, jeden z największych propagatorów jazdy na quadach w Polsce i zwycięzca Rajdu Dakar z 2015 roku, a równocześnie organizator akcji "Czyste Tatry". Biznesmen-rajdowiec nie uważa jednak, aby interwencje policji załatwiły sprawę.
- Problem nielegalnego off-rodu nie jest jedynie problemem Polski, ale w naszym kraju, a zwłaszcza na południu, szczególnie woła o rozwiązanie. Tym rozwiązaniem nie są interwencje policji, czy straży miejskiej i ściganie ludzi, którzy nielegalnie jeżdżą po lasach, czy prywatnych polach. Tu potrzebne jest rozwiązanie systemowe, za które powinny być odpowiedzialne lokalne władze - mówi Sonik w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zdaniem Sonika, fani jazdy w terenie w naszym kraju mogą czuć się poszkodowani, bo w ogóle nie tworzy się infrastruktury z myślą o nich. - Wytyczamy co roku dziesiątki, jeśli nie setki kilometrów ścieżek rowerowych. Mamy tory do rowerowego down-hillu, szlaki konne, czy trasy dla narciarstwa biegowego zimą. Na tej samej zasadzie powinno wyznaczyć się tereny do uprawiania legalnego off-roadu. To rozwiązanie stosuje się w większości kapitalistycznych krajów i działa ono bez zarzutu. Jeśli miłośnicy jazdy w terenie mają wyznaczone miejsce, w którym mogą realizować swoją pasję, to problem nielegalnej jazdy w praktyce znika - dodaje.
Może dojść do dramatu
- Skąd tyle quadów w Tatrach? To piękne tereny, które oferują kapitalne widoki i takie zorganizowane grupy mają co podziwiać. Do tego można sprawdzić swoje umiejętności ze względu na trudność trasy - uważa radny Adam Chramiec.
Rafał Sonik zwraca uwagę na inny problem - tereny w Tatrach są mocno poszatkowane i mają różnych właścicieli, przez co trudno porozumieć się ws. wytyczenia legalnych tras dla fanów jazdy w terenie. Biznesmen ma też świadomość tego, że rosnąca frustracja może prowadzić do dramatów.
- Niepodejmowanie żadnych działań prowadzi do tego, że sfrustrowani właściciele gruntów biorą sprawy w swoje ręce i np. rozciągają pomiędzy drzewami linki. Na jedną z takich pułapek nadział się niedawno Tadeusz Błażusiak w drodze na tor. Ta praktyka może kosztować czyjeś życie i właśnie dlatego jedynym słusznym działaniem jest rozwiązanie systemowe ze strony władz, które wyznaczą tereny dedykowane off-roadowcom - postuluje Sonik.
WP SportoweFakty skierowały szereg pytań do MSWiA ws. zdarzeń z udziałem quadów na Podhalu. Zapytaliśmy m.in. o to, czy resort rozważy propozycję gmin z powiatu tatrzańskiego dotyczącą obowiązku montowania lokalizatorów GPS w quadach. Na odpowiedzi czekamy.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty