Rajd Dakar. Mistrz kierownicy ucieka. R-Six Team coraz wyżej

Materiały prasowe / dakar.pl / Na zdjęciu: R-Six Team
Materiały prasowe / dakar.pl / Na zdjęciu: R-Six Team

Piątek w Rajdzie Dakar był ostatnim dniem ścigania przed odpoczynkiem w Rijadzie. Zanim jednak rajdowcy dotarli do stolicy Arabii Saudyjskiej, mieli do pokonania aż 830 km, z czego 477 km stanowił odcinek specjalny na trasie z Ha'il do Rijad.

W samochodach ciężarowych pierwszy na mecie odcinka był Andriej Karginow. Z bardzo dobrej strony pokazała się też cała czwórka Polaków: Dariusz Rodewald, Szymon Gospodarczyk, Robert Szustkowski i Jarosław Kazberuk. Po czwarte zwycięstwo z rzędu wśród ciężarówek nie sięgnie Eduard Nikołajew, który po problemach technicznych zrezygnował z udziału w supermaratonie.

Rafał Sonik powrócił na podium w "generalce" na quadach. Odpadł za to wicelider w tej klasie Giovanni Enrico. Jakub Przygoński doznał kolejnej awarii w swoim Mini, ale mimo tego ukończył oes na 27. pozycji. Odcinek wygrał legendarny Stephane Peterhansel. Dla Monsieur Dakar było to już 78 etapowe zwycięstwo w historii tego rajdu. Na motocyklach najszybszy był Ricky Brabec. W kategorii SSV nie miał sobie równych Hiszpan Gerard Farres.

Czytaj także: Latifi załatwił kolejne pieniądze Williamsowi

Polscy kierowcy komentują zmagania na szóstym etapie dla serwisu Dakar.pl. - Motyw dnia był taki: mistrz kierownicy ucieka. Mistrzem był Jarek Kazberuk, ja go prowadziłem, a uciekał przed zachodem słońca. Brakowało nam pół godziny. Niestety wjechaliśmy po zmierzchu na wydmy, na samą końcówkę etapu - opowiada Robert Szustkowski.

ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Żona Kamila Wiśniewskiego komentuje jego incydent. "To było przerażające"

- Mimo wszystko jazda była bardzo dobra. Z 49 startujących ciężarówek, zajmujemy 19 miejsce. Więc chyba realizujemy plan i cele. Próbujemy się wbić w tą ekskluzywną grupę w "dwudziestce", zarezerwowaną dla topowych zespołów Maza, Kamaza, Iveco, Hino i Riwalda, czyli Renault. Jest na to szansa - dodaje założyciel R-Six Team.

- Jazda z Jarkiem po wydmach, a szczególnie w nocy, to wielka przyjemność. Ale z dużą dozą adrenaliny. Człowiek trochę się poci ze strachu, boi się po prostu. Gdy wjeżdża się z pełną prędkością na górę takiej małej arabskiej "Gubałówki", a później się z niej zjeżdża - kontynuował Szustkowski.

Od początku Dakaru nie brakowało przygód dla polsko-czeskiej załogi. Tak było też i podczas szóstego etapu. - Nasz mechanik Filip Skrobanek, jak dowiedział się, że benzyna jest tu tańsza niż woda, chciał poprosić o azyl i odmówił kontynuowania jazdy. Na szczęście udało nam się nakłonić go do dalszej współpracy i jedziemy nadal w pełnym składzie! - zakończył, jak zwykle z humorystycznym akcentem, Robert Szustkowski.

Awans na trzecie miejsce w klasyfikacji Rajdu Dakar powinien cieszyć Rafała Sonika, jednak na mecie szóstego etapu nie krył on rozgoryczenia. - Moje tylne koła dostawały dziś bardzo dziwnych wibracji. Nie wiem jaka jest przyczyna tej usterki, ale nie mogłem jechać szybciej niż 100 km/h, przez co na prostych, twardych fragmentach zostawałem z tyłu. Widocznie czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby móc ponownie walczyć o szczyt - podsumował Rafał Sonik.

Od pierwszego briefingu, jeszcze przed startem rywalizacji, organizatorzy "straszyli" zawodników szóstym etapem, wskazując że będzie nie tylko bardzo długi, ale też bardzo trudny. Te zapowiedzi sprawdziły się w stu procentach. Kilka samochodów rolowało. Jeden się spalił. Kilku motocyklistów miało wypadki, a w klasie quadów oesu nie ukończyło aż czterech uczestników.

- Romain Dutu, który jadąc już poza klasyfikacją, w tzw. Dakar Experience miał poważny wypadek. W czwartek wygrał etap i myślę, że w piątek dopadło go zmęczenie, ponieważ miejsce w którym się rozbił było niebezpieczne, ale nie aż tak… Swój quad naprawiał Manuel Andujar, który miał więcej szczęścia niż Giovanni Enrico. Dotarł do mety, podczas gdy Chilijczyk nie był w stanie naprawić awarii silnika i wycofał się z rajdu. Odcinka nie ukończył również Zdenek Tuma i niestety nasz rodak, Paweł Otwinowski - relacjonował krakowianin.

"SuperSonik" także nie uniknął kłopotów. Z niezrozumiałych powodów, jego tylne koła zaczęły mocno wibrować przy dużych prędkościach. Przekroczenie granicy 100 km/h mogło wiązać się z urwaniem wydechu, panelu nawigacyjnego lub urządzenia GPS.

Czytaj także: McLaren przejął sponsora Williamsa

- Nie mogłem ryzykować. Musiałem znaleźć w sobie pokorę i zrobić krok w tył. Ograniczyć prędkość, by dojechać do mety, naprawić usterkę i w niedzielę móc znów zaatakować. Liczyłem, że na trasie będzie więcej wydm i nierówności, które były moim sprzymierzeńcem, ale niestety dużą część oesu stanowiła płaska, sfalowana pustynia, po której można było jechać bardzo szybko. Ja niestety nie mogłem - przyznał dziewięciokrotny zdobywca Pucharu Świata.

W sobotę uczestników Dakaru czeka dzień przerwy w stolicy Arabii Saudyjskiej - Rijadzie. A już w niedziele rajdowcy wracają, by zmierzyć się z siódmym etapem.

Źródło artykułu: