- Sprawdziły się zapowiedzi organizatorów, że będzie to trudny nawigacyjnie oes, ale sprawdziły się również te, że pojedziemy przez najpiękniejszą pustynię świata. Było cudnie - mówił na mecie Rafał Sonik, wicelider Rajdu Dakar.
W poniedziałkowy poranek, 25 minut przed startem każdy z zawodników odebrał przygotowany przez organizatora, pokolorowany roadbook. Trasa była wymagająca nawigacyjnie, a brak możliwości zapoznania się z nią wcześniej stanowił dodatkowe utrudnienie.
Czytaj także: Rafał Sonik znów drugi na mecie kolejnego etapu
- Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia i pewnie lepiej pokoloruje swój roadbook, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Rolka była bardzo gruba i skracałem ją na tankowaniu, żeby łatwiej się przewijała, ale i tak przesuwała się trochę szlaczkiem - raz prawo, raz w lewo. Zupełnie jak trasa oesu - żartował zadowolony i uśmiechnięty Sonik.
ZOBACZ WIDEO Daniel Obajtek: Mamy szersze plany związane z Kubicą. Czeka nas pracowity rok
Ignacio Casale, jako zwycięzca z poprzedniego dnia, otworzył trasę drugiego etapu i nie dał się dogonić żadnemu z rywali. Chilijczyk tuż przed metą miał co prawda problem z elektryką, ale zdołał utrzymać niewielką przewagę nad największym konkurentem. Krakowianin, o którym oczywiście mowa, pokonał 367 km bez większych przygód, ponownie utrzymując równe tempo jazdy. Co więcej droga z Al-Wajh do Neom dała mu również okazję do podziwiania pięknych widoków.
- Widziałem już wiele pustyń, ale nie pamiętam tak cudownych, pustynnych krajobrazów. Kiedy na trasie pojawiały się kamienie musiałem nieco zwolnić i właśnie wtedy mogłem przełączyć swoje pole widzenia na "obiektyw szerokokątny". Było nie tylko pięknie, ale również mogliśmy na trasie naprawdę mocno odkręcić gaz. A przemierzanie takich terenów z dużą prędkością daje niesamowitą frajdę - relacjonował dziewięciokrotny zdobywca Pucharu Świata.
Do mety dotarli również pozostali polscy quadowcy. Kamil Wiśniewski uzyskał szósty czas, ale z powodu 40-minutowej kary za ominięcie waypointa pierwszego dnia, spadł w "generalce" na siódme miejsce. Arkadiusz Lindner w niedzielę miał poważną awarię quada i kończył etap po zmroku. W trudnych warunkach, przy niskich temperaturach zdołał zmieścić się w limicie i pozostał w rajdzie. Drugiego dnia łodzianin uplasował się na 12. miejscu, trzy pozycje wyżej niż Paweł Otwinowski.
Czytaj także: Sunderland liderem. Dobra postawa motocyklistów Orlen Team
We wtorek biwak dakarowy pozostaje w Neom, a rajdowcy mają do pokonania pętlę długości aż 427 km. Rajd wjedzie na najwyższy punkt w tej edycji - 1400 m n.p.m. Na trasie czeka zawodników wiele kanionów i gór, a więc ponownie znaczącą rolę będzie odgrywać dokładna nawigacja oraz techniczne umiejętności jazdy.