Kierowca rajdowy komentuje serię fatalnych wypadków na polskich drogach. "Nie ma usprawiedliwienia"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jakub Przygoński
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jakub Przygoński

Jakub Przygoński opowiada o przygotowaniach do Rajdu Dakar, nowej metodzie treningu i fatalnych statystykach wypadków w Polsce. - Każdy powinien to zrobić. To otwiera oczy - mówi nam.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]W tym roku Polską wstrząsnęły dwa tragiczne wypadki. Brawurowa jazda ulicami Krakowa doprowadziła 15 lipca do śmierci czterech młodych mężczyzn. Natomiast w połowie września 32-latek doprowadził na autostradzie A1 do zderzenia, w wyniku którego zginęła trzyosobowa rodzina. Za każdym razem sprawcy tragedii poruszali się ze zbyt dużą prędkością.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Do rozpoczęcia Rajdu Dakar zostały niecałe dwa miesiące, a ty wystartujesz w nim po raz 15.

Jakub Przygoński (czołowy polski kierowca rajdowy): To wszystko jest na razie w fazie układania, czasu nie ma zbyt dużo, ale jestem przekonany, że pojadę.

Ostatnio więcej czasu spędzasz w samochodach driftingowych. Łatwo jest przeskoczyć z driftów do cross-country?

Wychodzę z założenia, że liczba godzin spędzonych za kierownicą sportowego samochodu przekłada się na to, że staję się lepszym kierowcą. Nie ma znaczeniu typ samochodu.

Wciąż masz w sobie tak dużą pasję do motorsportów jak jeszcze kilka lat temu? Powoli stajesz się weteranem.

Start w Rajdzie Dakar to zawsze duże wyzwanie. Staram się dokładać nowe elementy treningowe, bo rywalizuję z zawodnikami, którzy cały rok ścigają się na pustyni. Ale nie zamierzam się poddać. Moim atutem jest znakomite przygotowanie fizyczne, a to ma znaczenie.

Ile godzin od zeszłorocznego Rajdu Dakar spędziłeś za kierownicą samochodu cross-country?

Ani jednego dnia. To duży minus. Zaangażowałem się w zawody driftingowe, ale jestem z młodego pokolenia i dużo daje mi jazda na symulatorach. Starsze pokolenie kierowców tego nie docenia, ale to dobra forma treningu. W ten sposób spędzam mnóstwo godzin. Liczby treningów nie da się porównać do ostatnich lat, bo jeszcze nigdy nie spędziłem tyle czasu, trenując na komputerze jazdę samochodem. To sprawia, że jestem szybszym kierowcą.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: W Polsce to nie do pomyślenia. Niezwykłe przeżycie kibica

Gry komputerowe naprawdę są w stanie zastąpić trening w normalnym samochodzie?

W driftingu mamy co najmniej kilku zawodników, którzy wprost sprzed komputera trafili do samochodów. Okazuje się, że oni nie mają żadnych problemów z przystosowaniem się do nowych warunków. Jadą bardzo precyzyjnie i szybko, choć nigdy wcześniej nie siedzieli za kierownicą takich samochodów. Symulatory treningowe to przyszłość motorsportów. Ja sam trenuję w ten sposób codziennie po półtorej godziny. Powielam podobne trasy, zmieniam ustawienia, próbuję poprawiać wyniki. Dzięki temu w realu wiele spraw można już odpuścić. To dobry sposób nie tylko na przygotowanie, ale także ograniczenie kosztów motorsportów.

Czy jako 38-latek masz jeszcze jakieś niespełnione ambicje?

Oczywiście, wciąż marzę o podium w Rajdzie Dakar. Coraz mocniej zacząłem się interesować driftowymi mistrzostwami Europy, bo widać tam potężne zaangażowanie kibiców. Na PGE Narodowy przyszło kilka tygodni temu na takie zawody 52 tysiące ludzi. Na mistrzostwach Polski w Poznaniu  przyszło 10 tysięcy ludzi. Duża liczba kibiców motywuje zawodników.

Jaką moc mają samochody używane do driftów?

Samochód driftingowy ma pomiędzy 700 a 900 koni mechanicznych. To naprawdę super szybkie maszyny. Charakteryzują się także dużą trakcją, dzięki czemu w uślizgu potrafią osiągać naprawdę niesamowite prędkości - można nimi jechać w ten sposób nawet 210 km/h. W tym sporcie i kibic, i zawodnik mają frajdę z kolejnych przejazdów.

Ile kosztuje taki samochód?

Tak naprawdę budżet jest nieograniczony, bo w motorsporcie zawsze wszystko może być szybsze i lepsze. Koszt samochodów, w których na zawodach startują najlepsi, to 1-1,5 mln złotych. Rozpocząć przygodę z tym sportem radziłbym jednak po prostu od starszego samochodu z napędem na tylne koła. Taki samochód można kupić już za 3-5 tysięcy złotych. To wystarczy, by zacząć uczyć się podstaw driftingu, czyli rond lub ósemek.

Swoją przygodę ze sportami motorowymi zaczynałeś od motocykli. Wracasz jeszcze do tej pasji?

Nigdy nie miałem motocykla szosowego, bo wywodzę się z rajdów terenowych. Kilka razy w roku udaje mi się wyjechać albo na zawody, albo zwykłe przejażdżki dla przyjemności. Na szczęście przebyta kilka lat temu kontuzja kręgosłupa nie uniemożliwiła mi tej aktywności. Na co dzień nie mam żadnych problemów, mogę jeździć na motocyklach, biegać i bardzo się z tego cieszę.

Praktycznie co chwilę słychać o przykładach kolejnych bezmyślnych zachowań na polskich drogach, które skutkują bardzo poważnymi wypadkami. Masz jakieś własne przemyślenia, dlaczego w Polsce jest aż tak dużo wypadków?

Duża część wypadków bierze się po prostu z karygodnie wysokiej prędkości, z którą na drogach publicznych jeżdżą Polacy. Jeśli ktoś myli normalną drogę z torem wyścigowym, to nie powinno być dla niego żadnego usprawiedliwienia. Jestem w szoku, że wielu ludzi wciąż nie zdaje sobie sprawy, z jak dużym niebezpieczeństwem wiąże się taka jazda. Część kierowców zupełnie o tym nie myśli.

Jest na to jakiś sposób?

Jako kierowcy mamy małą wiedzę, a już kompletnie nie mamy pojęcia, jak zachować się w sytuacjach kryzysowych. Kilkukrotnie miałem okazję uczestniczyć w kursach doszkalających, raz nawet wystąpiłem jako instruktor i uczyłem innych kierowców. To doświadczenie pokazało mi, że ludzie nie mają pojęcia, jak zachować się w przypadku konieczności ostrego hamowania, czy poślizgu. Jeśli wszystko przebiega zgodnie z planem, to nie ma problemu, ale gdy dzieje się coś niespodziewanego, to część ludzi zaczyna panikować. To kończy się wypadkami. Polecam każdemu wybrać się na kurs doszkalania jazdy, bo to ciekawe i pouczające doświadczenie. Podczas zajęć można spróbować jazdy w poślizgu, można włączyć i wyłączyć systemy. Takie doświadczenie otwiera oczy i sprawia, że stajemy się bardziej świadomymi kierowcami.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Chalidow o kulisach rozmów z Adamkiem
Decyzja zapadła. To on zastąpi "Lewego"

Komentarze (4)
avatar
aagaj
8.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
policji autostradowej brak, brak! skoro ja jadę 140 i połowa mnie wyprzedza i znika na horyzoncie to ile jadą! 
avatar
ufffff
8.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tylko czekac jak mandaty poszybuja znowu w gore. 
avatar
spizi
8.11.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
pustka w głowie i ciężka noga plus menalność niektórych kierowców na zasadzie ja pokażę oraz zawziętość to śmiertelnie niebezpieczne polskie drogi. Czytaj całość
avatar
Long Penetrator
8.11.2023
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Coraz mocniejsze auta a umiejętności pozostają na poziomie woźnicy. O braku mózgu nawet nie wspomnę.