To nie powinno zakończyć się śmiercią. Nowe fakty ws. wypadku Breena

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Craig Breen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Craig Breen

Minął tydzień od śmiertelnego wypadku Craiga Breena i na jaw wychodzą kolejne szczegóły tragedii. Środowisko WRC jest w szoku, bo Irlandczyk w momencie wypadnięcia z trasy miał poruszać się z prędkością ok. 30 km/h.

Craig Breen uczestniczył w śmiertelnym wypadku na testach przed Rajdem Chorwacji. Od zdarzenia minął tydzień. Szef Hyundaia w środę potwierdził, że do tragedii doprowadził drewniany słupek z ogrodzenia, który przebił szybę w samochodzie 33-latka. Breen zginął na miejscu. Jego pilot, James Fulton, wyszedł ze zdarzenia bez szwanku.

W czwartek rozpoczął się Rajd Chorwacji, a śmierć Breena jest tematem dominującym w parku serwisowym. Impreza odbywa się bowiem w cieniu tragedii Irlandczyka. - Prędkość podczas wypadku była minimalna. Według plotek było to ok. 30 km/h. Takie tempo nie powinno nikomu wyrządzić krzywdy - powiedział portalowi ralliit.fi Jari-Matti Latvala, były kierowca WRC, a obecnie szef Toyoty.

- Zdarzało nam się wypadać z trasy przy większych prędkościach, a wracaliśmy do rywalizacji. Nagłe uderzenie jest zawsze najgorsze, ale przy takiej prędkości nic nie powinno się wydarzyć - dodał Latvala.

Śmiertelne wypadki w historii rajdowych mistrzostw świata WRC zdarzają się niezwykle rzadko. Wydarzenia sprzed tygodnia bada już chorwacka prokuratura, a osobne śledztwo wszczęła FIA. Światowa federacja chce ustalić, w jaki sposób można zwiększyć bezpieczeństwo załóg rajdowych.

- Nie można już zwiększyć bezpieczeństwa samochodu. To, czego możemy się nauczyć z tej tragedii, to zmiana perspektywy. Może nie powinniśmy tak bardzo myśleć o rajdówce, a skupić się na warunkach na trasie i obiektach znajdujących się wokół drogi? Czy można je lepiej zabezpieczyć? - zapytał szef Toyoty.

- Sytuacja z Craigiem... Nie wiem, być może to kwestia urodzenia się pod złą gwiazdą, że coś takiego mu się przytrafiło. Ryzyko, że taki wypadek zakończy się śmiercią jest niewielkie. To jak trafić zły los na loterii - podsumował Latvala.

Na miejscu śmierci Breena od tygodnia płoną znicze, nie brakuje też kwiatów i zdjęć 33-latka. Część ogrodzenia, w które trafił kierowca Hyundaia, została już rozebrana.

Czytaj także:
- Kubica powinien być mistrzem świata F1. "Myśli o wyścigach dzień i noc"
- Giganci połączą siły w F1? Ciekawy sojusz na horyzoncie

Komentarze (0)