Trzy doby bez snu, 170 km do pokonania. Polscy pływacy rozpoczęli próbę bicia rekordu świata!

Materiały prasowe / Tomasz Madej / Na zdjęciu: Krzysztof Gajewski i Michał Jeka rozpoczynają próbę bicia rekordu świata w pływaniu długodystansowym
Materiały prasowe / Tomasz Madej / Na zdjęciu: Krzysztof Gajewski i Michał Jeka rozpoczynają próbę bicia rekordu świata w pływaniu długodystansowym

- Odpocząć po prostu nie można i trzeba się z tym pogodzić. Zwolnić też nie możemy. A tym bardziej zasnąć w wodzie - powiedział nam Krzysztof Gajewski, który wraz z Michałem Jeką ruszył w poniedziałek po rekord świata w pływaniu długodystansowym.

"Wpław po rekord" - tak nazywa się próba, której podjęli się dwaj polscy pływacy. W poniedziałek o godz. 14.30 Krzysztof Gajewski i Michał Jeka weszli do jeziora Mamry w okolicach Węgorzewa. Mają zamiar przemierzyć cały szlak Wielkich Jezior Mazurskich (13 jezior, 7 kanałów; m.in. Kanał Giżycki, Niegocin, Tałty, jezioro Mikołajskie) aż do Śniardw. Po pokonaniu 85 km zawrócą, by tą samą trasą powrócić na Mamry.

Ich celem jest przepłynięcie 170 km - o dwa kilometry więcej od rekordu świata, który ustanowiła Sarah Thomas. W sierpniu 2017 r. Amerykanka pokonała dystans 104,6 mil, czyli nieco ponad 168 km. "Po drodze" mogą poprawić rekord Europy (95 km).

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, próba Polaków potrwa ok. trzech dób (szacunkowo od 60 do 72 godzin). Krzysztof Gajewski, z którym rozmawialiśmy krótko przed rozpoczęciem bicia rekordu, przyznał, że Polacy przygotowywali się do wyzwania od roku. Kosztowało ich to mnóstwo czasu i wysiłku.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"

Najniebezpieczniejsze są mikrosny

- Rozbijam to na trzy płaszczyzny. Po pierwsze, przygotowanie czysto fizyczne, czyli liczba treningów w wodzie. W moim przypadku było to 40 godzin tygodniowo w wodzie. Po drugie, przygotowanie organizmu do niewyspania. Były to próby pływania po 24 czy 26 godzinach bez snu. Trzecia kwestia to przygotowanie mentalne. Musieliśmy sobie uświadomić, że to, co zrobimy, będzie bardzo męczące. Wiemy, że po pierwszych 24 godzinach to będzie mordercza walka ze zmęczeniem i własnym organizmem - mówił Krzysztof Gajewski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Krzysztof Gajewski po rozpoczęciu próby na jeziorze Mamry. Fot. Tomasz Madej
Krzysztof Gajewski po rozpoczęciu próby na jeziorze Mamry. Fot. Tomasz Madej

Największym wyzwaniem jest wspomniany brak snu. Dla porównania - w biegach ultra zawodnik może sobie pozwolić na zejście z trasy i krótką drzemkę. Pływacy nie mają takiej możliwości. Wyjście z wody i przerwa na sen oznaczałaby dyskwalifikację.
Polacy płyną stylem dowolnym (kraulem). Nie mogą ani na moment zmienić go na styl grzbietowy.

- Nie ma szans, żeby się odwrócić na plecy (mogłoby bowiem dojść do problemów z błędnikiem - przyp. red.), a tym bardziej, żeby - płynąc na plecach - zasnąć. Przy dużym zmęczeniu w pewnym momencie zaczynają się pojawiać tzw. mikrosny, dwu-, trzysekundowe sny. Coś, co zdarza się kierowcom. Gdyby stało się to w wodzie, istniałoby poważne ryzyko opicia się nią. Wówczas sytuacja zrobiłaby się bardzo nieciekawa - tłumaczył nam Krzysztof Gajewski.

Śmiałkowie praktycznie nie mają szans na odpoczynek przez prawie trzy doby. Kluczem do sukcesu będzie zachowanie równego tempa przez całą próbę.

- Odpocząć po prostu nie można i trzeba się z tym pogodzić. Zwolnić też nie możemy, bo w tym przypadku przeciągamy czas próby i jeszcze bardziej narażamy nasz organizm, który cierpi z powodu braku snu, a także hipotermii - dodał pływak.

Tylko kąpielówki, czepek i okulary

Gajewski i Jeka będą bowiem musieli zmagać się z wychłodzeniem organizmu. Przed rozpoczęciem próby z dużym niepokojem sprawdzali prognozę pogody. Temperatura wody na jeziorach mazurskich wynosi obecnie ok. 17-18 stopni. Tyle że w nocy temperatura powietrza to jedynie 10 stopni.

- Jeżeli w nocy jest zimne powietrze, to woda tuż przy lustrze też jest zimniejsza. Będzie to stanowić dla nas dodatkowe wyzwanie, które podbije poziom zmęczenia - mówił Gajewski, który akurat ma doświadczenie w pływaniu w niskiej temperaturze. Uprawia bowiem także pływanie zimowe.

Polacy przemierzą szlak Wielkich Jezior Mazurskich. Fot. Archiwum prywatne
Polacy przemierzą szlak Wielkich Jezior Mazurskich. Fot. Archiwum prywatne

Nad bezpieczeństwem polskich pływaków czuwa sztab ludzi. Gajewski i Jeka otrzymali osobne załogi asekuracyjne, składające się z dwóch łodzi i kajaka. - Na łodziach mamy komplet załogi - lekarza, nurka, ratowników. Będzie nas wspólnie asekurować łódź uprzywilejowana, z niebieskim światłem. Pływamy w szczycie sezonu na jeziorach mazurskich, które są bardzo oblegane. Robimy to bez wyłączenia ruchu dla innych jednostek, dlatego zależy nam na tym, by w jak najmniejszym stopniu utrudnić innym użytkownikom korzystanie z wody - wyjaśnił Krzysztof Gajewski.

Podczas próby poczynania Polaków śledzą sędziowie reprezentujący międzynarodowe organizacje pływackie (Marathon Swimmers Federation i World Open Water Swimming Association). Oprócz zakazu wyjścia z wody Gajewski i Jeka muszą przestrzegać także kilku innych zasad - nie mogą dotknąć łodzi asekurującej, nie wolno im stawać na dnie. Przede wszystkim zaś obowiązuje główna zasada dot. ubioru. Nasi zawodnicy mogą mieć na sobie tylko kąpielówki, czepek i okulary.

- Nie możemy używać żadnych pianek neoprenowych, żadnego sprzętu czy elektroniki, które ułatwiałyby nam pływanie - podkreślał Gajewski, który reprezentuje stowarzyszenie "Pływanie Bez Piany".

Na mecie będzie wściekły. I pójdzie spać na 48 h

Nasi zawodnicy wystartowali razem, ale ich próby są niezależne. Nie wolno im płynąć jeden za drugim. - Byłoby to uznawane za drafting, a ten także jest niedozwolony. Prawdopodobnie zobaczymy się tylko na starcie i być może raz jeszcze po drodze. I to tak naprawdę tyle, jeśli chodzi o kontakt między nami. Podjęliśmy się wspólnie tego wyzwania, bo rywalizujemy ze sobą już od lat - mówił nam pływak z Wrocławia. Nie chciał przesądzać, kto z nich ma większe szanse, by pobić rekord.

Krzysztof Gajewski i Michał Jeka. Fot. Archiwum Krzysztofa Gajewskiego
Krzysztof Gajewski i Michał Jeka. Fot. Archiwum Krzysztofa Gajewskiego

Gdy zapytaliśmy go, jak wyobraża sobie zakończenie wyzwania i co zamierza po nim robić, odpowiedział wprost: "Na pewno będę wściekły i pójdę spać na następne 48 godzin!".

- Po trzech dniach bez snu z każdego człowieka wychodzą nerwy, agresja. To będzie kilkadziesiąt godzin walki z bólem i zmęczeniem. Wszystko się nawarstwi. Tak naprawdę radość z faktu dopłynięcia dotrze do człowieka dużo później - dodał Gajewski.

Pochodzący z Dolnego Śląska pływacy po raz pierwszy zmierzą się z tak wielkim wyzwaniem, ale doświadczenia im nie brakuje. Obaj mają na koncie kilka niecodziennych osiągnięć. Gajewski jako pierwszy w Polsce pokonał 24-godzinny Ultra Maraton Pływacki na basenie. W 2018 roku zainicjował projekt Korona Jezior Polski, przepływając 127 km. A w marcu br. wraz z Leszkiem Naziemcem zorganizował pierwszą lodową sztafetę pływacką z Gdyni na Hel (w wodzie o temperaturze poniżej 5 stopni Celsjusza). Michał Jeka to były triatlonista. Trzykrotnie uczestniczył w Ogólnopolskim Nocnym 12-godzinnym Maratonie Pływackim, a na co dzień trenuje w Zatoce Puckiej.

Relację z próby bicia rekordu świata śledzić można na profilu Krzysztofa Gajewskiego na Facebooku (TUTAJ>>). Stream z tego wydarzenia oraz tracki GPS obu pływaków znaleźć można TUTAJ>>

Komentarze (1)
Kim Un Yest
15.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szalenstwo... ale szacunek i good luck!!