Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Daleko od najlepszych osiągnięć jest także jedna z największych nadziei na medal, Krzysztof Chmielewski. Wicemistrz świata z 2023 roku miał okazję zaprezentować się kibicom podczas wtorkowych eliminacji na swoim koronnym dystansie, czyli 200 metrów stylem motylkowym.
Choć Polak ukończył swój wyścig eliminacyjny na trzeciej pozycji, tuż za idolem gospodarzy Leonem Marchandem, a do półfinału awansował z dziewiątym wynikiem, to do pełni szczęścia trudno mówić. Nieco lepiej poszło jego bratu Michałowi, ale tu też do życiówki było daleko. Przyczyna może być nieco zaskakująca.
- Gdy płynę, to tego nie czuję, ale po wynikach widać, że wszyscy pływają tutaj wolniej. Być może chodzi właśnie o basen. Nie badałem tego jednak - przyznał po swoim starcie Krzysztof Chmielewski, który na szczęście dość spokojnie wywalczył awans do wieczornego półfinału.
ZOBACZ WIDEO: O medalu Polki dowiedzieli się z... X-a. Dziennikarz odsłonił kulisy
Więcej przemyśleń na ten temat miał inny z naszych zawodników Jakub Majerski. On we wtorek startował na 100 metrów stylem dowolnym, a występ potraktował jako przygotowanie do swojej koronnej konkurencji 100 metrów stylem motylkowym.
- Nie wiem, czy winę za brak naszych życiówek można zrzucać tylko na wolny basen, bo pływać szybko się da, ale basen rzeczywiście jest wolny - przyznał Majerski, a po chwili wytłumaczył, o co może chodzić: - Najprawdopodobniej wynika to z głębokości basenu. Na ostatnich mistrzostwach świata miał trzy metry głębokości, a tu zaledwie 2,15 metra. Różnica jest znaczna, przez co nieco inaczej rozchodzi się fala. To najlepiej było widać podczas finału 100 metrów stylem klasycznym, gdzie wyniki były naprawdę słabe. Ja akurat popłynąłem dzisiaj trzeci wynik w karierze, ale tak naprawdę mocno pływać ten dystans zacząłem dopiero w tym roku - dodawał Majerski który eliminacje 100 m st. dow. zakończył na 36. miejscu z czasem (49.44).
Delikatnie niepokoić może sam wynik Krzysztofa Chmielewskiego - 1:55:42, który jest zaledwie 12. najlepszym czasem w jego karierze. Oczywiście to wszystko przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie, jeśli Polak podczas wieczornych kwalifikacji awansuje do finału, a w środę włączy się do walki o medale. Na razie jednak widać wyraźnie, że rywale są bardzo mocni. Eliminacje wygrał rekordzista świata Kristof Milak z czasem 1:53.92.
Polak słabo rozpoczął pierwszą część dystansu i na setnym metrze był siódmy, ale w końcówce przyspieszył i był całkiem blisko idola Francuzów, Leona Marchanda.
- Leon Marchand jest mocny na nawrotach i w tym elemencie zyskiwał przewagę. Kontrolowałem go cały czas i nie czułem, że jakoś znacząco mi odpływał, bo cały czas miałem zapas sił. Popłynąłem dokładnie tak, jak chciałem. Nie chcę się wypowiadać za innych naszych zawodników, bo każdy trenował inaczej. Pewnie dopiero po kolejnych dniach będzie można ocenić, jakie to są dla nas igrzyska - przyznał Krzysztof Chmielewski.
Czytaj więcej:
Bała się, że skończy pod mostem. trafiła do Disneylandu
Glinka: Dawno tak nie wierzyłam w medal