W tym artykule dowiesz się o:
Bramkarz: Mikael Appelgren (Szwecja)
Nagroda zespołowa. Równie dobrze moglibyśmy umieścić w tym miejscu jego kompana z kadry i Rhein-Neckar Loewen, Andreasa Palickę. Szwedzi zakasowali konkurencję, bronili na zmianę, na identycznym poziomie (36-35 proc.). Na korzyść Appelgrena przemawia większa liczba odbitych rzutów (69 do 50). Zaprowadzili Szwedów prawie na sam szczyt, po raz pierwszy od 16 lat bili się o złoto. Palicka zagrał nieprawdopodobnie w półfinale z Danią, Appelgren - przy lepszej postawie kolegów - mógł zapewnić Trzem Koronom mistrzostwo Europy. W aktualnej formie to najmocniejszy duet golkiperów na świecie.
Lewoskrzydłowy: Manuel Strlek (Chorwacja)
Bez cienia wątpliwości, zawodnik PGE VIVE Kielce był podczas mistrzostw w wielkiej formie. "Manu" - jako jeden z niewielu Chorwatów - nie zawiódł. Lino Cervar rzadko dawał mu odsapnąć, grał właściwie od deski do deski. Wytrzymał trudy turnieju, rzucał z wysoką skutecznością (w granicach 80 proc.). Na 37 rzutów pomylił się jedynie osiem razy. Żaden skrzydłowy nie trafił z akcji częściej niż Strlek.
ZOBACZ WIDEO Witold Bańka: To sygnał dla związków sportowych
Lewy rozgrywający: Rasmus Lauge Schmidt (Dania)
Znowu przypominał zawodnika, który dwa lata temu był zdecydowanie najlepszym rozgrywającym Bundesligi. Potem spowolnił go poważny uraz kolana, obok nosa przeszło złoto igrzysk w Rio. Na swoje najwyższe obroty zaczął wracać na początku sezonu 2017/2018, ale dopiero ME miał szczególnie udane. Dużo indywidualnych akcji, ogromna moc w ręce, aż 36 asyst - tylko dwie mniej od najlepszego Sandera Sagosena. Trzeci wśród strzelców (40 goli). W półfinale ze Szwedami był wybitny - 11 goli na 15 rzutów. Oceniamy go wyżej niż drugiego z duńskich liderów, Mikkela Hansena, wybranego do siódemki głosami kibiców.
Środkowy rozgrywający: Raul Entrerrios (Hiszpania)
Przeciętny na początku turnieju, fenomenalny w fazie medalowej. Dla wielu jeden z kandydatów do tytułu MVP. Entrerrios, jak i wszyscy Hiszpanie, rozkręcał się bardzo wolno. W półfinale z Francją przypomniał, czemu jeszcze niedawno uważano go za najlepszego środkowego świata (sześć bramek). Co rusz wrzucał na karuzelę francuskich obrońców, ponoć najlepszych na ME. Jeśli sam się nie przedarł, to obsługiwał Julena Aguinagalde. W finale ze Szwedami znalazł sposób na kolejną twardą defensywę, pod koniec meczu była już mocno podziurawiona. Do tego wzorcowo rozprowadzał akcje na całej szerokości boiska, idealnie współpracował ze skrzydłowymi. Mistrzostwa zakończył z 27 golami i 15 asystami. Jakby ktoś zapomniał, za dwa tygodnie skończy 37 lat. Pozazdrościć zdrowia.
Prawy rozgrywający: Eduardo Gurbindo (Hiszpania)
Bez żalu oddany przez Barcelonę do Nantes, w kadrze niegdyś zapchajdziura na prawej stronie. Komentator EHF Tom O'Brannagain napisał o nim, że to najbardziej niedoceniany z Hiszpanów. I my podpisujemy się pod tym obiema rękami. Większość splendoru spływała na Alexa Dujszebajewa (przeważnie zasłużenie), ale w ME 2018 prymat pierwszeństwa przyznajemy Gurbindo. Pracuś w obronie, w ataku nie tak efektowny jak reszta zespołu, za to dokładał kluczowe bramki podczas turnieju, zwłaszcza w półfinale z Francją. Na koncie 15 asyst i 19 goli. W końcu traktowany z należytą estymą.
Prawoskrzydłowy: Kristian Bjornsen (Norwegia)
Rokrocznie wśród wyróżnianych. Wybił się na ME 2016, klasę potwierdził na MŚ 2017 i tegorocznym czempionacie. Stworzony do gry w norweskiej kadrze, bazującej na błyskawicznych wznowieniach i kontrach. Sprinter, sęp połowy rywali, prawie zawsze w zasięgu wzroku kolegów. Gdyby jeszcze poprawił skuteczność... Bjornsen to czwarty snajper turnieju (37 goli), choć zmarnował połowę okazji na gola! Specjalista od karnych, mylił się bardzo rzadko. Mógł zrobić większe wrażenie, ale Norwegom nie udało się przebrnąć przez fazę główną, zabrakło dwóch trafień.
Obrotowy: Jesper Nielsen (Szwecja)
Najsłabiej obsadzona pozycja. Kołowi zawodzili i trochę z braku laku w siódemce znalazło się miejsce dla Nielsena. Jeden z fundamentów solidnego szwedzkiego muru, razem z Maxem Darjem przyjmowali na siebie najmocniejsze ciosy. Wszyscy znają jego walory w obronie, bardziej zaskoczył z przodu. Po absencji Andreasa Nilssona, Nielsen stał się pierwszym wyborem na połowie rywali i spisał się bardzo dobrze. Bardzo efektowny występ w finale (pięć goli), wcześniej dopisał 16 bramek. Chyba nieźle jak na zawodnika skreślonego przez PSG? Nie odnalazł się w Paryżu i po dwóch latach wróci do Niemiec, do Rhein-Neckar Loewen. Lwy kilkanaście tygodni temu ubiły świetny interes.
Obrońca: Pavel Horak (Czechy)
Jeśli ktoś przed ME widziałby Czechów w drużynie gwiazd, to niechybnie naraziłby się na szyderę. Zamiast szybkiego pakowania i wyjazdu do domu, nasi sąsiedzi z południa zostali w Chorwacji niemal do końca. Skończyli jako szósty zespół, a przy większym szczęściu mogliby zajść do półfinału. Najwięcej pochwał zebrał król strzelców Ondrej Zdrahala, my doceniamy najwaleczniejszego z walecznych, Pavla Horaka.
Czesi tracili stosunkowo mało bramek, za wyjątkiem lania od Hiszpanów na inaugurację. Nie tylko dzięki bramkarzom. 35-latek z Mieszkowa Brześć to herszt bandy obronnej, wierny żołnierz trenerów Kubesa i Filipa. Budził respekt samym wyglądem. Nie przepuszczał przeciwnika bez walki, w sumie spędził na ławce 10 minut, za to zaliczył aż 10 bloków. Przy tym wszystkim, lider w szatni i niezwykle barwna postać. Po thrillerze z Macedonią stwierdził, że rywale przegrali "bo mieli pełne gacie".