- Jesteśmy faworytami, ale musimy dać z siebie wszystko, bo parę razy w tym sezonie widzieliśmy już, że kiedy nie gramy na najwyższym poziomie, to przeciwnik może nam zrobić niespodziankę. Chcemy rewanżu za porażkę w Bukareszcie. Wiemy też, o co gramy, bo zwycięstwo da nam co najmniej drugie miejsce w grupie i od razu awans do ćwierćfinału - zapowiedział przed spotkaniem Branko Vujović i dodał: - Wiemy, że będzie presja, lepiej gra się bez niej, ale jesteśmy zespołem, który potrafi sobie z tym radzić.
Jak się okazało rozgrywający z Czarnogóry miał stuprocentową rację - po pierwsze jego zespół był faworytem, po drugie doskonale poradził sobie presją i oczekiwaniami, a po trzecie - gdy spadła koncentracja, pojawiły się błędy, wkradł się chaos i nieskuteczność, przeciwnicy byli bardzo blisko odrobienia wysokich strat i sprawienia niespodzianki.
Kielczanie nie kalkulowali, od razu rzucili się do mocnego ataku i błyskawicznie zepchnęli rywali do defensywy. Rumuni ani się obejrzeli, a już przegrywali trzema trafieniami. Kiepsko szło im w obronie, a do tego sami nie potrafili przebić się przez mur postawiony przez żółto-biało-niebieskich.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cóż to jest za miłość! Ziółek kwitnie przy narzeczonym
Kielczanie przestrzegali, że mocną bronią zespołu z Bukaresztu są szybkie wznowienia, ale to oni radzili sobie w tym elemencie zdecydowanie lepiej. Gospodarze narzucili tak błyskawiczne tempo, że przyjezdni nie byli w stanie za nim nadążyć. Do tego ważne parady zaliczał Andreas Wolff (trzy obronione rzuty karne w 16. minut) i przewaga Łomży Vive urosła do ośmiu trafień.
Gdy mistrzowie Polski zbudowali bezpieczną przewagę, Rumuni zaczęli grać agresywnie - złapali za to kilka dwuminutowych kar, ale to nie ostudziło ich zapałów. Gracze z Bukaresztu próbowali zmniejszać straty, ale każdy ich zryw był szybko karany przez żółto-biało-niebieskich.
Tak było jednak do czasu - drugą połowę kielczanie zaczęli od prowadzenia ośmioma trafieniami. Im dłużej jednak ta partia trwała, tym szybciej straty Dinama topniały. W 43. minucie gospodarze wygrywali zaledwie dwiema bramkami i sytuacja zrobiła się mocno nerwowa. Przy stanie 24:22 o czas poprosił Tałant Dujszebajew. Przerwa okazała się mieć dobry wpływ na grę Łomży Vive - po powrocie na parkiet szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego błyskawicznie rzucili trzy bramki z rzędu i załatwili sobie chwilę spokoju.
Przyjezdni jednak nie odpuszczali, a kielczanie cały czas podejmowali nierozważne decyzje - takie, jak rzuty przez całe boisko na pustą bramkę. Rumuni jednak też się mylili, a w końcówce mistrzowie Polski znowu odskoczyli na pięć trafień. Ostatecznie żółto-biało-niebiescy zwyciężyli 34:29 i dzięki temu zapewnili sobie bezpośredni awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Łomża Vive Kielce - Dinamo Bukareszt 34:29 (20:13)
Łomża Vive: Kornecki, Wolff - Vujović 5, Sanchez-Migallon, Olejniczak, Sićko 1, A. Dujshebaev 1, Karacić 3, Kulesz 5, Moryto 8, D. Dujshebaev, Thrastarson, Surgiel, Karalek 6, Nahi 4
Dinamo: Heiderirad, Lazar - Racotea 2, Ghionea 1, Gurbindo 4, Negru, Dissinger 1, Pascual 4, Gavriloaia 1, Nantes 4, Humet 2, Bizau 1, Mousavi, Shebib 7, Militaru 2, Sorhaindo