Jak opisuje "Bild", do skandalicznego odkrycia miało dojść we wrześniu ubiegłego roku, ale dopiero teraz incydent został w celach śledczych upubliczniony przez policję.
Mianowicie kilka miesięcy temu zawodniczki niemieckiego Buchholz 08-Rosengarte zauważyły pod prysznicami podejrzane przełączniki. Okazało się, że to były tylko ich atrapy. W rzeczywistości w kabinach zamontowano kamery.
Wezwana na miejsce policja zlokalizowała w sumie trzy urządzenia rejestrujące obraz pod prysznicami. Wytypowano też podejrzanego.
To 55-letni mężczyzna, który miał dostęp do domowej hali Buchholz 08-Rosengarte. Choć nie przyznaje się do winy, policji - podczas przeszukania jego mieszkania - udało się znaleźć obciążające mężczyznę dowody.
"Obrzydliwa afera" - komentuje "Bild". - Wciąż jestem w szoku. Mam nadzieję, że sprawca zostanie skazany - mówi dyrektor zarządzający Buchholz 08-Rosengarte Sven Dubau.
Od wybuchu skandalu szatnie są regularnie sprawdzane. Są też dodatkowo ochraniane, by nikt z zewnątrz nie miał do nich dostępu.
Zobacz też:
Chaos i dramat Polaków podczas mistrzostw Europy. "To jest chore"
Polska inauguracja ME 2022 w oparach absurdu. Nie wszystko stracone