Po porażce w meczu z Tunezją, w którym Polacy popełnili mnóstwo błędów indywidualnych i nie potrafili ustrzec się błędów indywidualnych, Biało-Czerwoni mierzyli się z Japonią. Drużyna z Kraju Kwitnącej Wiśni wygrała pierwszy mecz z Holandią pokazując swój wysoki potencjał.
Od początku spotkanie stało na wysokim poziomie, a obie drużyny nie popełniały tylu błędów co we wtorek. Początkowo lepiej spisywali się Japończycy, którzy wyszli na minimalne prowadzenie. Gdy w 14. minucie bramkę zdobył Adam Yuki Baig, goście prowadzili już 9:6, a na pochwały w polskiej kadrze zasługiwał przede wszystkim skuteczny Michał Daszek.
Patryk Rombel zdecydował się na zmianę w bramce. Miłosza Wałacha, który w swoim debiucie w pierwszej reprezentacji miał problem ze skutecznymi interwencjami zastąpił Adam Morawski i był to strzał w dziesiątkę. Bramkarz Orlen Wisły Płock bardzo szybko dostrzegł klubowego kolegę - Krzysztofa Komarzewskiego, który również po kontrach rzucił trzy bramki z rzędu. Polska obrona wyglądała o wiele lepiej i wychodziły z tego łatwe bramki. Gdy w 19. minucie trafił Michał Daszek, po sześciu bramkach z rzędu Polacy prowadzili 12:9!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"
Japończycy zdołali nieco uszczelnić obronę, jednak na niewiele to się zdawało biorąc pod uwagę dobrą grę Polaków. Gdy na dwie minuty przed przerwą, pięknym, technicznym rzutem popisał się Maciej Pilitowski, prowadziliśmy już 15:11! Dwie ostatnie bramki w I połowie rzucił Baig i Japonia trzymała wciąż dystans do Polaków.
Od początku drugiej połowy kolejny raz klasę pokazał Daszek, jednak Japończycy zdołali dojść na jedną bramkę po tym, jak bramkę rzucił Taiga Tsutaya. W polskim zespole dobry okres mieli jednak debiutanci - premierowe bramki rzucili Ariel Pietrasik i Mikołaj Czapliński, w końcu wyszliśmy na aż czterobramkowe prowadzenie. "Tlen" Japończykom podał Naoki Sugioka, który wykorzystał trzy rzuty karne w krótkim czasie. W końcu jednak japońskiego zawodnika powstrzymał Wałach, który wrócił pomiędzy słupki. Niestety na 10 minut przed końcem, Japończycy wyrównali wynik spotkania.
Polacy niestety zaczęli popełniać błędy i nie potrafili nawet wykorzystać dwóch gier w przewadze. Na 6 minut przed końcem, gdy z karnego trafił Hiroki Motoki, Japonia wyszła na pierwsze prowadzenie w II połowie i trener Rombel poprosił o czas. Szybko bramkę rzucił Jędraszczyk, niestety doznał urazu barku po faulu rywala. Po chwili akcję wykończył Daszek i znów prowadziliśmy - 26:25.
W bardzo ważnym momencie, grający w przewadze Japończycy stracili piłkę w ataku i kontrę wykorzystał Jan Czuwara. Przy stanie 28:27, Patryk Rombel poprosił na pół minuty przed końcem o czas. Do końca Japonia nie zdołała nam odebrać piłki i wygraliśmy różnicą jednej bramki!
Polska - Japonia 28:27 (15:13)
Polska: Wałach, Morawski - Daszek 8, Czuwara 4, Pilitowski 3, Komarzewski 3, Dawydzik 2, Pietrasik 2, Jędraszczyk 2, Przytuła 1, Adamski 1, Czapliński 1, Bis 1, Walczak.
Karne: 2/2.
Kary: 10 min. (Adamski, Komarzewski, Dawydzik, Bis, Walczak - po 2 min.).
Japonia: T.Nakamura, Iwashita - Baig 4, Sugioka 4, Motoki 3, Yoshida 3, Tokuda 3, Mizumachi 2, Watanabe 2, Yoshino 2, Toi 2, Tsutaya 2, Takano, Tamakawa,
Karne: 3/4.
Kary: 14 min. (Baig 4 min., Watanabe, Motoki, Takano, Narita, Sigurdsson - po 2 min.).