Tym razem bez niespodzianki i bez nerwów. Łomża Vive Kielce rozbiła MMTS Kwidzyn

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Yusuf Faruk i Kacper Majewski
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Yusuf Faruk i Kacper Majewski

Zawodnicy kieleckiej siódemki nie powtórzyli błędu sprzed tygodnia i do spotkania z MMTS-em Kwidzyn przystąpili w pełni skoncentrowani. Skupienie okazało się kluczowe - Łomża Vive pokonała graczy Zbigniewa Markuszewskiego 41:29.

Bez Alexa Dujshebaeva, Tomasza Gębali, Haukura Thrastarsona i Igora Karacicia, przystąpili szczypiorniści Łomży Vive do spotkania z MMTS-em Kwidzyn. Dla kielczan niedzielny pojedynek był przerywnikiem w rozgrywkach Ligi Mistrzów - w środę żółto-biało-niebiescy zagrają trzeci mecz z rzędu na własnym parkiecie, tym razem podejmą europejskiego giganta - Paris Saint-Germain HB.

Z perspektywy gospodarzy najważniejsza w niedzielę była więc koncentracja. Zawodnicy kieleckiej siódemki otwarcie mówili, że muszą uniknąć powtórki z meczu z Azotami Puławy, w którym to byli bardzo nieskuteczni, a o zwycięstwo musieli walczyć do ostatnich sekund.

- Musimy wyciągnąć wnioski ze spotkania z Azotami, kiedy to po dobrym meczu z Flensburgiem przyszedł nieskuteczny w Puławach - na szczęście też wygrany. Musimy przygotować się, aby psychicznie i fizycznie być na najwyższym poziomie. Musimy jak najszybciej zamknąć spotkanie, aby rywale już po pierwszej połowie wiedzieli, że nie mają o co walczyć - mówił przed starciem z MMTS-em Kwidzyn, Tomasz Gębala.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wygląda jak modelka. "Polska" krew!

Rozgrywający na parkiet nie wybiegł, ale jego koledzy od pierwszych minut pojedynku starali się zastosować do tych uwag. Gospodarze zaczęli od mocnego uderzenia i bardzo szybko wyszli na trzybramkowe prowadzenie.

Kwidzynianie nie dali się jednak znokautować i błyskawicznie rzucili się do walki. Nie minęło nawet osiem minut, a na tablicy wyników widniał już remis po 5:5. Goście grali ambitnie i starali się dotrzymać kroku utytułowanym rywalom. Przez długi fragment im się to udawało. Mistrzowie Polski starali się jednak grać czujnie w obronie i to przynosiło efekty w postaci kontrataków.

Kielczanie cały czas starali się utrzymywać niewielką przewagę. Przydatne okazały się między innymi trzy obronione przez Andreasa Wolffa rzuty karne.

O ile pierwszą część spotkania można określić mianem zaciętej, o tyle pierwszy kwadrans drugiej połowy meczu to już całkowita dominacja mistrzów Polski. Szczypiorniści Łomży Vive natychmiast po wyjściu z szatni zaczęli budować przewagę - grali szczelnie w obronie, wyprowadzali kontrataki i seriami zdobywali bramki. Na piętnaście minut przed końcowym gwizdkiem dziesiąte trafienie na swoim koncie zaliczył Arkadiusz Moryto i tym samym wyprowadził żółto-biało-niebieskich na dwunastobramkowe prowadzenie.

Goście w drugiej połowie nie mieli już nic do powiedzenia, a kielczanie bez większych problemów kontrolowali wynik i tempo spotkania. Główną zmorą przyjezdnych była skuteczność - kwidzynianie notowali długie fragmenty bez gola i to błyskawicznie się na nich zemściło.

Ostatecznie po dość chaotycznej końcówce, szczypiorniści Łomży Vive zwyciężyli różnicą dwunastu trafień.

Łomża Vive Kielce - MMTS Kwidzyn 41:29 (18:15)

Źródło artykułu: