Dla Młynów Stoisław Koszalin, środowe zwycięstwo było niezwykle istotne. - W końcu jest przełamanie, bo to nie pierwszy mecz w którym grałyśmy jak równy z równym, ale nie udawało nam się wygrywać. Tu się to w końcu udało. Spodziewałyśmy się bardzo ciężkiego spotkania, ale mamy trzy punkty. Kto utrzymał nerwy, ten wygrał i to nam się udało - powiedziała Anna Mączka, zawodniczka klubu z Koszalina.
KPR Gminy Kobierzyce dotąd był niepokonany i z pewnością był faworytem tego starcia. - Ta porażka boli bardzo mocno, zwłaszcza po ostatnim dobrym meczu z Zagłębiem. Wiedziałyśmy, że jak mecz pozostanie bramka za bramkę, będzie nam ciężko wygrać i niestety doprowadziłyśmy do takiego stanu. Jak widać przegrałyśmy. Zawsze do Koszalina przyjeżdżamy mocno skoncentrowane, bo gra nam się tam ciężko i nie jest to pierwsza sytuacja, gdzie potrafimy wygrywać zespołami z Lublina i Lubina, a w Koszalinie mamy problem. To się potwierdziło - stwierdziła Aleksandra Kucharska, zawodniczka klubu z Dolnego Śląska.
- Wszystkie mecze w Koszalinie są bardzo emocjonujące, nie przypominam sobie, by był tu jakiś łatwy mecz do zagrania. Wynik oscylował w okolicach remisu i nie miałyśmy argumentów, by odskoczyć na kilka bramek, głównie ze względu za niską skuteczność rzutową. Dziewczyny wpadły w dołek i były bardzo nieskuteczne. Z takim brakiem skuteczności, jeśli bramkarka z Koszalina odbija dobitki, nie da się wygrać meczu. Mój zespół nie wytrzymał końcówki emocjonalnie i dlatego punkty zostają w Koszalinie - dodała trenerka Edyta Majdzińska.
Czytaj także:
Start nie potrafił zdobywać bramek
Orlen Wisła poznała rywali
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz