Jak na razie nie jest to udana edycja LM dla PSG. Mistrz Francji przyjechał do Porto mocno poturbowany, chociażby bez Kamila Syprzaka czy kontuzjowanego Nikoli Karabaticia (którego zastępcy PSG ciągle szuka - więcej przeczytasz TUTAJ). Co więcej, po 4 kolejkach podopieczni Raula Gonzaleza mieli raptem 2 punkty na koncie i muszą się mieć pilnie na baczności, żeby nie odpaść już w fazie grupowej.
Zgoła odmienne nastroje w zespole gospodarczy, którzy w 6 pojedynkach zdobyli 6 oczek. Portugalczycy doskonale zdawali sobie sprawę z problemów PSG i czuło, że ma szansę na kolejne zwycięstwo. Dzięki solidnej grze w obronie i postawie Alfredo Quintany w bramce to oni nadawali rytm spotkaniu.
PSG męczyło się niemiłosiernie w ataku. Nie szło Dainisowi Kristopansowi, fatalną pierwszą połowę zaliczył Elohim Prandi, a zmienników brakowało. Francuski wózek starali się ciągnąć Mikkel Hansen oraz Vincent Gerard.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela brat Wayne'a Rooneya. Bramka-marzenie
Po zmianie stron cały swój kunszt pokazał francuski golkiper. Kilka jego interwencji i po przewadze Porto z pierwszej połowy nikt już nie pamiętał. Chwilę później goście byli już na prowadzeniu. W ataku szalał Hansen, który świetnie rozgrywał w drugiej linii. Im bliżej końca, tym lepiej wyglądała gra francuskiej ekipy. Z kolei Porto... zgasło. Już nie grało tak porywająco, odbijało się od obrony paryżan i w konsekwencji zasłużenie przegrało 31:34.
Bardziej wyrównanie wyglądało spotkanie na północy Niemiec, gdzie Flensburg podejmował Mieszkow Brześć. Gospodarze, w przypadku zwycięstwa, wysunęli by się na prowadzenie w grupie A. We wtorek na przeciw nich stanął jednak wymagający rywal.
Największym problemem białoruskiej ekipy była obrona Flensburga. Skube i spółka długo nie mogli znaleźć dobrego sposobu na sforsowania niemieckiej defensywy, wspieranej przez Torbjorna Bergeruda (który w pierwszej połowie bronił z 50 proc. skutecznością!).
Żadna ze stron nie odpuszczała ani na moment. Każdy błąd czy przestój mógł skończyć się bardzo boleśnie. Na trochę ponad 10 minut przed końcem Mieszkowowi wreszcie udało się doprowadzić do remisu. Do końcowego gwizdka walka toczyła się bramka za bramkę.
Ostatecznie jednak obydwa zespoły musiały podzielić się punktami. Po wojnie nerwów w końcówce spotkania wynik na 29:29 na trzy sekundy przed końcową syreną ustalił Franz Semper. Paweł Paczkowski (Mieszkow) zakończył mecz bez gola.
Liga Mistrzów, grupa A
FC Porto Sofarma - Paris Saint-Germain HB 31:34 (16:12)
Porto:
Quintana 1, Mitrevski - Gomes 3, Magalhaes 2, D. Silva 4, Fernandes 2, Iturriza 3, Spath, Areia 2, Sliskovic 3, Martins 3, R. Silva 2, Mbengue, Branquinho 4, Salina 1, Alves
PSG:
Gerard 1, Genty - Hansen 9, Remili 3, Ntanzi, Keita, Kristopans, Prandi 2, Sole 1, Kounkoud 4, L. Karabatic 6, Toft Hansen 2, Nahi 4, Grebille 2.
SG Flensburg-Handewitt - Mieszkow Brześć 29:29 (13:11)
Flensburg:
Buric, Bergerud - Hald, Holpert, Joendal 5, Gottfridsson, Heinl, Semper 6, Steinhauser 7, Sikosek 1, Svan, Johannessen 7, Roed, Mensah 3
Mieszkow:
Pesic, Mackiewicz - Baranow 7, Waliupow 3, Panić 7, Paczkowski, Szkurinskij 3, Santałow, Selwasiuk, Jurynok 1, Szumak 4, Vranjes 4, Skube, Malus
Czytaj także: Stal pokonała Gwardię