Trener Krzysztof Kotwicki stracił kilka lat kariery, teraz może puścić związek piłki ręcznej z torbami

Newspix / Grzegorz Jedrzejewski / 058sport.pl  / Na zdjęciu: Krzysztof Kotwicki
Newspix / Grzegorz Jedrzejewski / 058sport.pl / Na zdjęciu: Krzysztof Kotwicki

Związek Piłki Ręcznej w Polsce zahamował karierę trenera Krzysztofa Kotwickiego. Teraz on może puścić ZPRP z torbami. Szkoleniowiec domaga się odszkodowania w wysokości 400 tysięcy złotych.

W tym artykule dowiesz się o:

To może być sprawa, która wywróci rynek trenerski w Polsce do góry nogami i otworzy szkoleniowcom różnych dyscyplin drogę do odszkodowań. Na razie trudne chwile czekają działaczy z ZPRP. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał wyrok I instancji, który mówi, że Krzysztof Kotwicki ma prawo wykonywać zawód trenera piłki ręcznej w pełnym zakresie. Mimo że nie ma wymaganej przez związek licencji.

Kotwicki miał wcześniej tytuł trenera 2 klasy, ale po tym, jak nie chciał zrobić licencji A, stracił prawo wykonywania zawodu na dwóch najwyższych szczeblach. Według sądu, ZPRP nie miał prawa go ograniczać. Teraz Kotwicki domaga się odszkodowania w wysokości 400 tysięcy złotych. Jak mówi jego przedstawiciel, tyle by zarobił, gdyby pracował w zawodzie. I może to udowodnić.

- Pan Krzysztof miał możliwość podpisania umowy z klubem z Kwidzyna, ale warunkiem było przedstawienie licencji A. Trener nie posiadał tej licencji - mówi Marek Stopczyński reprezentujący interesy szkoleniowca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niemiecki piłkarz poślubił zjawiskową prezenterkę telewizyjną

Na razie Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok korzystny dla Kotwickiego. ZPRP skierowała kasację do Sądu Najwyższego, co wstrzymuje żądanie odszkodowania, ale najpóźniej na początku przyszłego roku sprawa o odszkodowanie zostanie skierowana do sądu.

W 2015 roku trener znalazł się poza zawodem. Tymczasem mówimy o szkoleniowcu z udokumentowanymi sukcesami. Jako asystent różnych trenerów zdobywał medale mistrzostw Polski, był w finale Pucharu EHF, pracował przy kadrze narodowej zarówno mężczyzn jak i kobiet, jako pierwszy z MMTS Kwidzyn zajął 3. i 4. miejsce w ekstraklasie. Był to więc trener z ugruntowaną pozycją w środowisku.

- Na pewno wypadłem z "trenerskiej karuzeli", miałem kilka zapytań, ale z czasem coraz mniej. Nie miałem wymaganej licencji, więc powoli zainteresowanie spadało - opowiada Kotwicki.

Podstawą pozwu Kotwickiego było uwolnienie zawodu trenera. Według Sądu Apelacyjnego w Warszawie dziś każdy może być trenerem. Trener nie jest zawodem zaufania publicznego, dlatego licencje związkowe nie mogą górować nad przepisami. Według sądu, licencja może mieć jedynie "dodatkową wartość". Sąd Apelacyjny zauważył też, że ZPRP jest monopolistą na rynku, dlatego ograniczenie praw Kotwickiego oznacza de facto wykluczenie go z zawodu.

Odszkodowanie dla Kotwickiego mogłoby otworzyć furtkę dla kolejnych szkoleniowców, choć trzeba pamiętać, że w Polsce nie ma prawa precedensu. Każdy trener musiałby udowodnić, że faktycznie miał możliwość podjęcia pracy i że utracił zarobki.

ZOBACZ ZPRP zrobił krok w tył w sprawie Kotwickiego

ZOBACZ Boniek -PiS czyli od romansu do nienawiści

Źródło artykułu: