Nowy trener kwidzynian, Bartłomiej Jaszka, przeżywa trudne chwile na początku swojej pracy w MMTS-ie. Po bolesnej porażce u siebie z Chrobrym (27:28), przyszło mu przełknąć kolejną, z Azotami. Tę jednak można było wkalkulować, bo to puławianie byli murowanymi faworytami tej konfrontacji.
Już wstępny fragment zawodów pokazał, że gościom będzie trudno o premierową zdobycz. W pierwszych dziesięciu minutach kwidzynianie popełnili kilka prostych błędów, głównie przy swoich akcjach ofensywnych. Z takich prezentów Azoty musiały skorzystać. Tym bardziej, że częściej grali w przewadze liczebnej. Wynik byłby wyższy, gdyby nie interwencje Jakuba Matlęgi. Przekonał się o tym nawet Michał Jurecki, który dopiero przy trzeciej swojej próbie zapisał się w protokole trafieniem (5:2).
Lars Walther mógł mimo wszystko czuć pewną złość, zwłaszcza gdy dwaj liderzy jego zespołu, Michał Szyba oraz wspomniany wcześniej Jurecki, raptem po 18 minutach już dwukrotnie siadali na ławce kar. A jak ważne to ogniwa, nie świadczą statystyki indywidualne (odpowiednio 3 i 4 bramki na 12 całej drużyny w tamtym czasie). A to przecież także podstawowi obrońcy. Gospodarze nie ponieśli z tego tytułu żadnych konsekwencji. Pierwszą połowę skończyli ze skutecznością na poziomie 66 proc. (19:12).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
Przyjezdni mogli liczyć na Bartosza Nastaja oraz Michała Potocznego. Ale na dobrze zorganizowanych w defensywie puławian było to zdecydowanie za mało. Trener Jaszka mógł tylko kiwać głową ze zdenerwowania. A im wyższy był wynik dla Azotów, tym faworyt odpalał coraz bardziej efektowne fajerwerki (29:20 w 42. min.). Trzeba przy tym dodać, że bardzo dużo pracy miała dwójka arbitrów z Kielc. Czerwoną kartką z gradacji kar zagrożonych było aż 7 szczypiornistów!
Miejscowi w pewnym momencie rozpędzili się na tyle mocno, że zdobycie 40 trafień stało się już tylko kwestią czasu. W niespełna 2 minuty uruchomili aż 4 skuteczne kontry. Walther mógł bić brawo. "Szczęśliwcem" powinien zostać Wojciech Gumiński, ale zmarnował rzut z siódmego metra. Jego ruch idealnie wyczuł Matlęga. Padło dopiero na Pawła Podsiadło. A końcowy rezultat ustalił Łukasz Rogulski. Tym zwycięstwem Azoty powróciły na fotel lidera. Puławianie wyprzedzają mistrzów Polski lepszym bilansem bramkowym.
PGNiG Superliga, 2. kolejka:
KS Azoty Puławy - MMTS Kwidzyn 42:27 (19:12)
KS Azoty: Bogdanow (5/15 - 25 proc.), Zembrzycki (3/8 - 27 proc.), Borucki (0/2 - 0 proc.) - Akimenko 4, Podsiadło 5, Bachko 5, Jurecki 8, Adamczuk, Szyba 4, Rogulski 6, Kowalczyk 1, Dawydzik 5, Gumiński 4 (3/5), Seroka, Konieczny.
Karne: 3/5.
Kary: 20 min. (Jurecki, Dawydzik, Szyba - 4 min., Rogulski, Kowalczyk, Borucki, Seroka - 2 min.).
MMTS: Dudek (0/14 - 0 proc.), Matlęga (4/28 - 13 proc.) - Grzenkowicz, Kryński 3, Peret 3, Zieniewicz 1, Kutyła 2, Biegaj 1, Guziewicz, Ossowski 1, Potoczny 4, Nastaj 4, Szyszko 3 (3/3), Landzwojczak 3, Jankowski 1, Przytuła 1.
Karne: 3/3
Kary: 18 min. (Potoczny, Landzwojczak, Przytuła, Zieniewicz - 4 min., Grzenkowicz - 2 min.).
Sędziowie: Dąbrowski, Staniek (obaj z Kielc).
Widzów: 230.
Zobacz także:
--> Kapitalne zawody w Głogowie. Cenne punkty Gwardii
--> Mistrzowie Polski nie dali szans Pogoni w Kielcach