Doświadczony Chorwat spędził między słupkami większość spotkania z Dinamem Bukareszt. Nie wiedzieć czemu, trener Xavier Sabate przez prawie trzy kwadranse czekał na przebudzenie 37-latka. Ivan Stevanović wpuszczał niemal każdą piłkę lecącą w jego kierunku i był jednym z najsłabszych na parkiecie. Dopiero w końcówce zmienił go Adam Morawski.
Tym razem panowie zamienili się rolami. W siódemce wyszedł Polak, ale po przeciętnej pierwszej połowie usiadł na ławce. Stevanović, jakby chciał udowodnić swoją klasę, rozpoczął popisy w bramce. Przez 15 minut wpuścił ledwie dwa rzuty graczy beniaminka, odbił aż siedem. Do końca trzymał wysoki poziom, mecz zakończył z 10 paradami i 59 proc. skuteczności.
ZOBACZ: Energa MKS Kalisz na fali
Grupie Azoty udało się uchronić od antyrekordu Superligi. 14 bramek to jednak jeden z najgorszych wyników w dziejach rozgrywek. Mniej goli na koncie miała tylko Siódemka Miedź Legnica w sezonie 2010/11 w spotkaniu z... Wisłą (CZYTAJ).
Pomimo powszechnie znanej różnicy klas, rozmiary zwycięstwa Wisły zaskakują. Wicemistrzowie Polski znowu wystąpili bez Alvaro Ruiza, Philipa Stenmalma i Konstanina Igropulo. O problemach kadrowych najlepiej świadczy eksperymentalne ustawienie Nafciarzy z... Jerko Matuliciem zastępującym odpoczywającego Zigę Mlakar na prawy rozegraniu i Przemysławem Krajewskim na prawym skrzydle!
Po kiepskim występie w Bukareszcie odbudowali się Niko Mindegia i Zoltan Szita, ich skuteczność wystarczyła do zbudowania wysokiej przewagi. Dzięki temu, w końcówce mogli zaprezentować się wychowankowi Paweł Kowalski i Wiktor Jankowski.
Orlen Wisła Płock - Grupa Azoty Tarnów 33:14 (15:7)
Orlen Wisła: Morawski (2/9 - 22 proc.), Stevanović (10/17 - 59 proc) - Krajewski 7, Szita 7, Mindegia 6/3, Matulić 4/1, Mihić 3, Góralski 2, Piechowski 2, Czapliński 2, Źabić, Susnja, Kowalski, Sulić, Jankowski, Mlakar.
Grupa Azoty: Małecki (6/29 - 21 proc.), Barnaś (1/11 - 9 proc.) - Kowalik 5, Grabowski 3, Tarcijonas 3, Sanek 1, Misiewicz 1, Grozdek 1, Niemiec, Jewuła, Lazarowicz, Pedryc, Wojdan, Tokuda, Dadej, Nowak
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dramatyczne sceny na mistrzostwach świata. Artur Mikołajczewski: Dałem z siebie więcej niż mogłem