Drużyna z Kielc dominowała od samego początku spotkania. Kaliszanie byli bezsilni w ataku, a Mateusz Kornecki skutecznie odbijał rzut po rzucie. Przez pierwsze 10 minut spotkania gospodarze zdobyli zaledwie 2 bramki. Goście za to nie mieli oporów i bez problemów pokonywali stojącego w bramce Mikołaja Krekorę. Rozegranie MKS-u zostawiało wiele do życzenia, a Maciej Pilitowski o całym meczu pewnie wolałby zapomnieć.
ZOBACZ: Sparingowe ostatki w Superlidze
W grze ofensywnej kielczan nastąpił jednak mały przestój, a po ich obronach sędziowie dyktowali rzuty karne, które wykorzystywał powracający po kontuzji Michał Drej (w całym meczu zdobył 6 bramek z 7. metra). To, w połączeniu z dobrą grą Krzysztofa Misiejuka, pozwoliło na zniwelowanie różnicy do trzech bramek (12:9 dla Vive). Zawodnicy Tałanta Dujszebajewa, z Julenem Aguinagalde i Władisławem Kuleszem na czele, nie pozwolili kaliszanom długo cieszyć się takim obrotem spraw. Szybko powiększyli przewagę, i mimo straconej piłki na pół minuty przed końcem połowy, na przerwę schodzili z wynikiem 17:12.
ZOBACZ: KPR z kompletem zwycięstw w Kobierzycach
Wkrótce później Mateusza Korneckiego zastąpił fantastycznie dysponowany Andreas Wolff. W 40. minucie drużyna z Kielc, dzięki pomocy Niemca, zdystansowała kaliszan na 10 bramek. Przewagę tą utrzymali przez większość dalszej części spotkania. W ostatnich minutach z dobrej strony w drużynie gospodarzy pokazał się Mykola Maliarewicz. Po stronie gości niezmiennie wyróżniali się Kulesz i Aguinagalde.
Energa MKS Kalisz - PGE VIVE Kielce 25:34 (12:17)
Energa MKS: Krekora, C. Liljestrand, Zakreta - Bożek 1, Kamyszek 2, Misiejuk 4, Szpera 1, K. Pilitowski 1, M. Pilitowski, Maliarewicz 3, Kniaziew 3, Krycki, Kwiatkowski, Gąsiorek, Drej 8, Klopsteg, Galewski 2.
PGE VIVE: Wolff, Kornecki - Jurkiewicz 1, Karacić 4, Aguinagalde 6, Guillo 1 Fernandez 3, A. Dujshebaev 4, Vujović 2, Pehlivan 3, Kulesz 6, Lijewski, Janc 3, Moryto 1, Karalek.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]