Liga Mistrzów: PGE VIVE Kielce - Telekom Veszprem. Trzy lata po niemożliwym

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Julen Aguinagalde świętuje wygranie Ligi Mistrzów w 2016 roku
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Julen Aguinagalde świętuje wygranie Ligi Mistrzów w 2016 roku

To było niepojęte - Polacy odrobili dziewięć goli i wygrali Ligę Mistrzów. Dokonali tego dokładnie trzy lata temu w tym samym mieście, gdzie dziś znów atakują Europę.

Kamil Kołsut z Kolonii

Ten mecz nie miał prawa się wydarzyć, wymknął się regułom zdrowego rozsądku. Nagiął prawa fizyki i wykrzywił czasoprzestrzeń. Sytuacja była przecież wyjaśniona, wynik zamknięty. PGE VIVE Kielce przegrywało z Telekomem Veszprem 19:28, węgierscy kibice mogli z czystym sumieniem otwierać kolejne piwo. Nagle w wypełnionej po brzegi Lanxess Arenie zaczęło się jednak dziać niemożliwe.

Mistrzowie Polski zdobyli 8 bramek w ciągu 10 minut, później zmarnowali dwa rzuty karne, aż wreszcie dogrywkę dał im Krzysztof Lijewski. Tam obie drużyny wbiły po sześć goli, doszło do rzutów karnych. Kielczanie pomyli się raz, rywale dwukrotnie, wreszcie wynik zamknął Julen Aguinagalde. Polska upiła się szczęściem, oszalała Europa. Oszalała Polska, oszalała Europa. Chorwaci ochrzcili nawet prezesa PGE VIVE Bertusa Servaasa "Johanem Cruyffem jest z Kielc".

Przeczytaj naszą relację z finału Ligi Mistrzów 2015/16 -->

Cud w Kolonii

- "Wierzyliśmy do końca", "Czuliśmy, że możemy ich dogonić", "Tliła się jeszcze iskierka nadziei"... G**** prawda. Wszyscy zadawali sobie tylko jedno pytanie: "Czy uda się uniknąć kompromitacji i uratować twarz?". Pogrom wydawał się nieunikniony. I wtedy zaczęło dziać się coś, o czym nawet już nie marzyliśmy - wspomina dziś w swojej książce "Niedokończona gra" Grzegorz Tkaczyk.

ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów. Tałant Dujszebajew: Wspomnienia z Kolonii? Pamiętam, że dwa lata z rzędu tam nie byliśmy

On wysiłki kolegów obserwował z ławki, bo wcześniej złożyła go kontuzja. Tym meczem kończył karierę i lepszego scenariusza nawet nie śmiałby rozpisać. Wydarzenia z Kolonii na pewno przeszły też wyobrażenia Mateusza Kusa, który rok wcześniej - jako solidny obrotowy Azotów Puławy - o udziale w LM pewnie nawet nie marzył. Podobnie jak Krzysztof Markowski, bramkarz kilka dni wcześniej zalany łzami po przegranym finale mistrzostw Polski juniorów.

Wygranie Ligi Mistrzów było kropką zamykającą pierwszy rozdział historii Servaasa: niespełnionego piłkarza z Holandii, który zbudował w Polsce wielki klub i wielką firmę (Vive Textile Recycling), choć po drodze zginął jego biznesowy partner, a hurtownie pochłonął pożar. 55-latek po triumfie nie zwariował. Zakasał rękawy, ruszył do pracy i dalej wciela w życie kibiców sny o potędze.

Poznaj historię Bertusa Servaasa, w której wszystko zaczęło się od pożaru -->

Półfinał nienasyconych

Kielczanie wracają do turnieju Final Four po trzech latach przerwy. Historia zatacza koło, bo znów zagrają z Veszprem. Czas w piłce ręcznej pędzi błyskawicznie, ze składu tamtego finału w obu drużynach ostało się w sumie dziesięciu zawodników. Historię PGE VIVE i Telekomu łączy Manuel Strlek, który w 2016 roku zdobył cztery gole dla kielczan, a teraz biega skrzydłem po drugiej stronie barykady.

Węgrzy stają przed szansą na rewanż, zemstę, odkupienie. Ich siłą jest doświadczenie, to banda starych wyjadaczy. Veszprem jest trochę jak niedźwiedź, który potrafi na chwilę przysnąć przysnąć (ćwierćfinał rozpoczął od 0:5), by po przebudzeniu rozszarpać rywala. Kielczan w takiej paraboli można nazwać stadem młodych wilków: dla kilku sobotni mecz będzie debiutem w Final Four, aż dziewięciu z czternastu graczy VIVE to już pokolenie milenialsów z lat dziewięćdziesiątych.

Obie drużyny są głodne: mistrzowie Polski nienasyconą młodością, Węgrzy niespełnionym pragnieniem triumfu. Oni w pięciu ostatnich sezonach do Final Four dotarli cztery razy i zawsze walkę przegrywali. Dla dla dwóch legend - Momira Ilicia oraz Laszlo Nagy'a - weekend to ostatnia szansa na trofeum, później kończą karierę.

- Trudno nam o tym finale z 2016 roku zapomnieć, ale to już przeszłość. Czas na kolejne zdanie - mówi nam ten ostatni. - VIVE ma świetny sezon, podobnie jak i my. Musimy skupić się na naszej grze oraz uniemożliwić rywalom bieganie, budowanie szybkich akcji. To może być klucz do sukcesu. Jestem przekonany, że trener Dujszebajew przygotuje w taktyce coś specjalnego. Musimy być na to gotowi.

Starzy znajomi

Półfinaliści to też ekipy po przejściach. PGE VIVE Kielce latem ubiegłego roku miało problem z zamknięciem budżetu: zawodnicy oraz sztab szkoleniowy zgodzili się na obcięcie jednej piątej pensji, drużynę opuścił środkowy rozgrywający Dean Bombac. Później kielczan gnębiły kontuzje, na mecz fazy grupowej z Veszprem mistrzowie Polski pojechali w 12-osobowym składzie
Węgrzy rywalizację na europejskiej arenie rozpoczęli od czterech porażek w siedmiu meczach, pracę stracił trener Ljubomir Vranjes. Grę i szatnię ułożył David Davis, który w przeszłości trzy razy wygrywał Ligę Mistrzów z Dujszebajewem. Pierwszy z nich był zawodnikiem, drugi trenerem. Teraz - jeśli PGE VIVE zwycięży - Kirgiz może dogonić Valero Riverę i z pięcioma trofeami zostać najbardziej utytułowanym szkoleniowcem w dziejach LM.

Przeczytaj, co mówi o Dujszebajewie trener Veszprem -->

- Ten mecz to mnie przyjemność i odpowiedzialność. Jeśli dobrze przyjęło się naukę, to później trzeba umieć pokonać swojego mistrza - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Davis. I podkreśla: - Wszyscy mówią o naszym przegranym finale z VIVE, tego nie da się uniknąć. Powtarzam jednak zawodnikom, że złością i myśleniem o rewanżu nic nie zdziałają. Muszą skupić się na tym, ile radości da im pokonanie rywala oraz awans do finału.

Sobotni mecz rozpocznie się o godzinie 15:15. W drugim półfinale o 18:00 FC Barca Lassa zmierzy się z Vardarem Skopje.

Autor na Twitterze:

Źródło artykułu: