PGE VIVE spokojne po losowaniu. Uros Zorman: W Kolonii nie wygrywają faworyci

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Uros Zorman
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Uros Zorman

Z dużym spokojem przyjęli wyniki losowania par półfinałowych Ligi Mistrzów przedstawiciele kieleckiego klubu. Szczypiorniści PGE VIVE zmierzą się z Telekomem Veszprem.

Jedyną osobą, która otwarcie przyznała, że cieszy się z efektu losowania był prezes kieleckiego klubu - Bertus Servaas. - Osobiście nie chciałem trafić na zespół z Barcelony, więc mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego losowania. Telekom Veszprem jest bardzo dobrą drużyną, możemy z nimi przegrać, ale też wygrać. Na pewno będzie walka na całego. Wszyscy mówią, że Vardar jest najsłabszym sportowo zespołem z tym zestawieniu, ale ja uważam, że najbardziej walecznym. Mentalnie są bardzo mocni - powiedział Holender.

Z dużo większą powściągliwością wypowiadali się przedstawiciele zespołu - trenerzy i zawodnicy. - Mogło być lepiej, mogło być gorzej. W Kolonii spotkają się cztery najlepsze zespoły tego sezonu, więc uważam, że nie ma faworyta. Każdy może wygrać z każdym. My też już pokazaliśmy swoją siłę. Nikt nie wierzył, że możemy pokonać w ćwierćfinale PSG, a to zrobiliśmy. W jednym meczu wszystko będzie możliwe - zauważył natomiast Blaż Janc.

Z kolei Uros Zorman stwierdził, że losowanie nie ma większego znaczenia i bez zbędnego analizowania trzeba się zmierzyć z jego wynikiem. - To jest tak samo, jak nie chcieliśmy grać w ćwierćfinale z PSG, ale na nich trafiliśmy. Przede wszystkim jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że zagramy w Final4. Nie mamy żadnego wpływu na losowanie, więc musimy je po prostu przyjąć. Zagramy z ekipą z Veszprem, będzie trudno, ale byłoby tak samo ciężko z dwiema pozostałymi drużynami. Mamy swój cel. Do Kolonii nie jedzie się po to, żeby grać, ale wygrać - powiedział drugi trener kieleckiej siódemki.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Izabela Kruk broni Michała Kucharczyka. "Krytyka ma pewne granice"

Od kilku sezonów szczypiorniści przyznają, że droga do Final Four jest dużo trudniejsza niż sam turniej. W Kolonii wszystko może się wydarzyć, bo walka toczy się tylko przez dwa dni i o zwycięstwie decydują detale. W ostatnich latach po triumf sięgały zespoły, które wcześniej zupełnie nie były wymieniane w gronie faworytów.

- To jest Final Four, to jest półfinał. Wszystko się może zdarzyć, wiemy jak skończył się ostatni turniej [niespodziewanie zwyciężyło Montpellier HB przed Paris Sain-Germain HB]. Tam nie wygrywają faworyci. Teraz jeden z faworytów odpadł w ćwierćfinale. To jest jeden mecz, nie ma rewanżu, więc decyduje forma dnia, to jak będziesz się czuł, gdy się obudzisz - pokreślił Uros Zorman.

W tym sezonie żółto-biało-niebiescy mierzyli się z Telekomem dwukrotnie. W pierwszej kolejce przegrali na wyjeździe 27:29, a w ostatniej 35:36.

- Wszystkie cztery zespoły wyszły z jednej grupy, co dobitnie pokazało jak silna ona była. Graliśmy po dwa mecze z każdą drużyną, z ekipą z Veszprem dwa razy przegraliśmy, ale to były minimalne porażki po bardzo mocnej walce. Jestem pewny, że w Kolonii też czekają nas twarde bitwy. Ten, kto będzie miał trochę więcej szczęścia, ten zagra dzień później w ważniejszym meczu - powiedział Tałant Dujszebajew.

- Oba mecze przegraliśmy w końcówce, jedną i dwoma bramkami. W tym drugi meczu my już o nic nie walczyliśmy, a oni grali o drugie miejsce. Teraz myślę, że szanse są 50 na 50 - dodał z kolei jego asystent.

Komentarze (0)