PGNiG Superliga: wynik lepszy niż gra. Orlen Wisła Płock ma półfinał na wyciągnięcie ręki

WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Jose Guilherme de Toledo
WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Jose Guilherme de Toledo

Gracze Piotrkowianina robili, co mogli, ale przytrafiało im się zbyt dużo przestojów, by poważnie zagrozić przeciętnie grającej Wiśle Płock. Wicemistrzowie Polski wygrali 32:26 i są blisko półfinału Superligi.

Sprawić swoim kibicom radochę w prawdopodobnie ostatnim domowym meczu, a przy okazji uprzykrzyć życie Orlenowi Wiśle Płock. Nikt nie odbierał szans, ale prawda jest taka, że w Piotrkowie nigdy nie myśleli o medalach, sam udział w rundzie finałowej stał się dużym wydarzeniem. O najwyższe laury mieli rywalizować Nafciarze, a boje z tego sezonu raczej nie zapowiadały zaciętego starcia. Wiśle poszło wcześniej lekko i łatwo.

Trzeci kontrakt z Piotrkowianinem nie należał do najprzyjemniejszych, ale pomimo przeciętnego występu udało się wykonać plan.

Fajerwerki Schodowskiego

Nim Wisła przejęła inicjatywę, Marcin Schodowski zadbał o emocje. Bramkarz Piotrkowianina przez kwadrans był ekspertem od spraw beznadziejnych. Odbijał piłki w nieprawdopodobny sposób, będąc skazanym na niepowodzenie. Na środku obrony kuksańce rozdawał człowiek do zadań specjalnych, Roman Pożarek. Czech i koledzy nie unikali zwarcia z Nafciarzami, zmuszali ich do pomyłek. W ataku nie wszystko wychodziło, ale Tomasz Mróz, Adam Pacześny i Marcin Szopa zapewnili łącznie osiem bramek przed przerwą.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Porażka Juventusu w Lidze Mistrzów. "Nie można obwiniać tylko Cristiano Ronaldo"

Wicemistrzowie Polski ocknęli się po falstarcie, choć trzeba przyznać, że duża w tym zasługa Piotrkowianina. Po dobrym starcie gospodarze zupełnie się pogubili, błyskawicznie roztrwonili prowadzenie 8:7. Wracali do obrony ze zwieszonymi głowami, punktował ich Michał Daszek. Od stanu 7:8 do 12:8. Pięć minut, które wstrząsnęło Piotrkowianinem.

ZOBACZ: Pogoń zrobiła ważny krok do utrzymania

Na zaciągniętym hamulcu

Xavier Sabate musiał trochę pokombinować przy wyborze siódemki, bo do autokaru nie wsiedli chorzy Renato Sulić i Dan-Emil Racotea. Miejsce na kole zajął Mateusz Piechowski, którego próbował odciążył wracający po czterech miesiącach przerwy Igor Źabić. Słoweniec niedawno wznowił treningi po wyleczeniu uciążliwej dyskopatii i dopiero przygotowuje optymalną formę. Nieobecność Rumuna próbowali przykryć Ondrej Zdrahala i Nemanja Obradović, czyli dwaj zawodnicy do tej pory raczej rzadko wykorzystywani przez hiszpańskiego trenera.

Wysokie prowadzenie przyszło wręcz dziecinnie łatwo, na początku drugiej połowy Nafciarze dostali mnóstwo prezentów. Kolejne przechwyty, łatwe bramki i wynik 18:10. Raptem kilka minut później konsternacja - zupełny brak pomysłu w rozegraniu, ślamazarne tempo i seria strat. Z Piotrkowianinem nie można wygrać na stojąco.

Dobrze czuli się zmiennicy Marcin Tórz i Patryk Mastalerz, rozprowadzali kontry i wynik (21:18) dawał jeszcze nadzieję. Co z tego, skoro wróciły stare grzechy w ataku - nieprzygotowane rzuty, błędy techniczne. Gdyby gospodarze choć trochę zredukowali swoje wpadki, to Nafciarzom mogło się zrobić gorąco. A tak skończyło się jak zwykle. Roztrwonić sześć goli na własnym parkiecie będzie sztuką.

ZOBACZ: Arka Gdynia na fali

PGNiG Superliga:

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Orlen Wisła Płock 26:32 (10:14)
Piotrkowianin:

Schodowski (5/19 - 26 proc.), Procho (3/20 - 15 proc.) - Mastalerz 4, Pacześny 4, Szopa 4/3, Tórz 4, Surosz 3, Andreou 2, Mróz 2, Sobut 2, Pożarek 1, Iskra, Kaźmierczak, Nastaj, Swat
Karne:
3/3
Kary:
6 min. (Nastaj - 4 min., Surosz - 2 min.)

Wisła: Morawski (10/35 - 29 proc.), Borbely (0/1) - Daszek 9/1, de Toledo 4, Gębala 3, Mihić 3, Mlakar 3, Moya 3, Zdrahala 3, Góralski 1, Obradović 1, Źabić 1
Karne: 1/1
Kary: 6 min. (Krajewski, de Toledo, Mihić - po 2 min.)

Źródło artykułu: