Mistrzowie Polski znów zagrali w eksperymentalnym składzie, co w tym sezonie jest normą. Kontuzje leczą Daniel Dujshebaev i Luka Cindrić, po raz pierwszy zabrakło Alexa Dujshebaeva. Środek obsadzali Mariusz Jurkiewicz i przestawieni ze swoich nominalnych pozycji Michał Jurecki (lewe rozegranie) i Mateusz Jachlewski (lewe skrzydło). Były niezłe, nawet bardzo dobre momenty, ale przyćmiły je proste błędy.
Montpellier HB korzystało z prezentów i wyprowadziło mnóstwo kontr. W sumie zawodnicy PGE VIVE Kielce stracili aż 15 piłek - najwięcej Władisław Kulesz (pięć). Vladimir Cupara robił co mógł między słupkami (15 obron), ale w wielu sytuacjach był skazany na niepowodzenie.
- Liczba zgubionych przez nas piłek była zbyt duża, przez co Montpellier miało łatwe kontry, tego najbardziej nam szkoda. Rywale nie musieli grać w ataku pozycyjnym, a my męczyliśmy się w nim, to zaważyło na wynik - stwierdził Jachlewski, cytowany przez portal kielcehandball.pl.
ZOBACZ WIDEO Pizarro nie przestaje zaskakiwać. 40-latek zapewnił Werderowi remis! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Trener Talant Dujszebajew dodał: - Niestety popełniliśmy wiele błędów, które dały rywalom około dziesięciu czy nawet dwunastu łatwych bramek z kontrataków. Wciąż jestem jednak bardzo dumny z moich chłopaków. Traciliśmy pięć trafień, a udało nam się wrócić do gry, doprowadzić do remisu.
VIVE mogło jeszcze uratować wynik, po interwencji Cupary przegrywało 27:28 i miało siedem sekund na rozegranie ostatniej akcji. Dujszebajew poprosił o czas, rozdzielił zadania, ale jego zespół zupełnie pogubił się po powrocie na parkiet i Montpellier ponownie przejęło piłkę. Zresztą identycznie zakończyła się pierwsza połowa, kiedy mistrzowie Polski próbowali zmniejszyć rozmiary strat.
- Na siedem sekund przed końcem meczu ustawiliśmy akcję, ale chyba nie wszyscy zrozumieli, jak ona miała wyglądać. Michał Jurecki miał oddać rzut, albo prawoskrzydłowy lub Krzysiek Lijewski. Graliśmy o jednego więcej, pozycja rzutowa miała być z prawej strony - wyjaśnił Jachlewski.
VIVE wciąż zachowuje jednak szansę na drugie miejsce w grupie A. Pomogli najgroźniejsi rywale.