W pojedynku pomiędzy Norwegią a Arabią Saudyjską faworyt mógł być tylko jeden. Podopieczni Christiana Berge od pierwszych minut zdominowali egzotycznego rywala. Arabowie nie potrafili przebić się przez szczelny mur Skandynawów, a ci raz za razem skrzętnie korzystali z kontrataków.
Zawodnicy z Półwyspu Arabskiego nie mieli w sobotnim meczu żadnych argumentów. Norwegowie grali szybko, efektownie i co najważniejsze skutecznie. Między słupkami bardzo dobre zawody rozgrywał Espen Christensen; świetnie szerszej publiczności zaprezentował się zaledwie 18-letni Alexander Blonz. Grający na co dzień w drugiej lidze norweskiej skrzydłowy nie bał się brać odpowiedzialności w swoje ręce i mecz zakończył z 6 bramkami na koncie.
W efekcie Norwegowie rozgromili swojego rywala różnicą aż 19 trafień. Za najlepszego gracza uznano Magnusa Abelvika Roeda. I trudno się dziwić temu wyborowi - gracz SG Flensburg-Handewitt zdobył w tym spotkaniu aż 9 bramek, myląc się raptem dwa razy.
Norwegia - Arabia Saudyjska 40:21 (20:10)
Norwegia:
Christensen (17/36, 47 proc.), Bergerud (3/5, 60 proc.) - Sagosen, Myrhol 3, Overby, Jondal 4, Bjornsen 1, Gullerud 2, Johannessen, O'Sullivan 1, Tangen, Reinkind, Gulliksen 6, Blonz 6, Rod 9, Lie Hansen 8
Karne: 3/3
Kary: 6 min. (Rod, Overby, Lie Hansen - po 2 min.)
Arabia:
Mohamed (2/21, 10 proc.), Mohammad Alsalem (4/25, 16 proc.) - Alabbas, Aljanabi 1, Almutairi, Alibrahim 2, Saeed 1, Alabdulali 1, Alfarhan, Alhulaili 1, Radnah, Alabas 3, Mahdi Alsalem 7, Mojtaba Alsalem 2, Khayri, Alsaffar 3
Karne: 3/5
Kary: 4 min. (Mahdi Alsalem, Alnajabi - po 2 min.)
W innym spotkaniu gospodarze turnieju podejmowali podrażnionych piątkową porażką Brazylijczyków. Sportowa złość Canarinhos na niewiele się jednak zdała, Jose Guilherme de Toledo i spółka od samego początku musieli uznać wyższość niemieckiego zespołu.
Już na starcie zawodnicy prowadzeni przez Christiana Prokopa narzucili rywalom swoje tempo i skutecznie odbierali im ochotę do dalszej gry. W bramce prawdziwe show dawał Andreas Wolff, który popisywał się niemożliwymi wręcz momentami interwencjami. Jego koledzy z pola też nie chcieli mu ustępować i po 18 minutach Niemcy prowadzili już 7 bramkami. Z biegiem czasu Brazylijczycy zaczęli grać trochę skuteczniej, do przerwy jednak przegrywali 8:15.
Wymiana ciosów trwała przez chwilę również w drugiej połowie. Dwie bramki drużyny Washingtona Nunesa, dwa skuteczne kontrataki Niemców w odpowiedzi. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo i zawodnicy z Ameryki Południowej wkrótce wrócili do podawania piłek prosto w ręce przeciwników. Na nic zdały się parady Leonardo Tercariola, jego koledzy nie potrafili za wiele wskórać po drugiej stronie boiska.
Na 8 minut przed końcem poznaliśmy zwycięzcę. Matthias Musche zwiększył prowadzenie swojej drużyny do 10 "oczek", czym pogrążył Brazylijczyków. Wynik próbował jeszcze poprawić de Toledo, ale były to tylko kosmetyczne zmiany. Niemcy wygrali drugie spotkanie na turnieju, prezentując się z bardzo dobrej strony na tle nieprzewidywalnego rywala.
Niemcy - Brazylia 34:21 (15:8)
Niemcy:
Wolff (7/21, 33 proc.), Heinevetter (1/6, 17 proc.) - Gensheimer 10, Lemke 1, Wiencek 1, Wiede 2, Pekeler 1, Weinhold 4, Strobel 2, Fath 4, Groetzki 1, Musche 2, Bohm 2, Kohlbacher 3, Drux 1
Karne: 5/5
Kary: 8 min. (Wiencek - 4 min., Kohlbacher, Bohm - po 2 min.)
Brazylia:
Tercariol 1 (7/25, 28 proc.), Almeida (7/22, 32 proc.) - Henrique Teixeira 2, Valadao 1, de Toledo 5, Petrus 1, Pozzer, Borges, Chiuffa 2, Vinicius Teixeira, Ponciano, Langaro 1, Nantes 4, Hackbarth 2, Rodrigues 2
Karne: 4/5
Kary: 12 min. (Langaro - 6 min., Rodrigues, Ponciano, Chiuffa - 2 min.)
Czerwona kartka: Langaro (55 min., z gradacji kar)
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]