Liga Mistrzów: thriller w Brześciu. Przełamanie Veszprem po twardym boju

Materiały prasowe / SEHA GAZPROM LEAGUE / Słoweniec Dragan Gajić w barwach Telekomu Veszprem
Materiały prasowe / SEHA GAZPROM LEAGUE / Słoweniec Dragan Gajić w barwach Telekomu Veszprem

Spotkanie równie dobrze mogło zakończyć się zwycięstwem Mieszkowa Brześć. Telekom Veszprem przełamał impas i po rewolucji na ławce trenerskiej wygrał drugi mecz w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Końcówka była istnym horrorem.

To był jeden z bardziej burzliwych tygodni w nowoczesnej historii Veszprem, wręcz zatrzęsła się ziemia. Stanowisko stracił trener Ljubomir Vranjes, z którym wiązano olbrzymie nadzieje. Po odejściu Szweda zaczęły się czystki. Na roczne wypożyczenie do Celje odszedł William Accambray, a to raczej nie koniec rewolucji kadrowej.

W tak gorącej atmosferze trudno skupić się na spotkaniu w Lidze Mistrzów. A grać trzeba. Z klubowymi legendami na ławce, Istvanem Gulyasem i Carlosem Perezem, Veszprem pojechało do Brześcia.

Tymczasowi opiekunowie nieco zmodyfikowali skład, przede wszystkim na kole wystąpił Andreas Nilsson, wcześniej nie wiadomo czemu trzymany w rezerwie kosztem Blaza Blagotinseka. Szwed robił dużo dobrego, ściągał na siebie uwagę, robił kolegom przestrzeń albo sam odwracał się w kierunki bramki.

Manolo Cadenas znowu dobrze odczytał rywala - tydzień wcześniej Mieszkow poradził sobie z Montpellier, tym razem jak równy z równym walczył z Veszprem. Przez większość czasu utrzymywał się wynik w okolicach remisu, a jeśli ktoś prowadził większą różnicą, to głównie gospodarze. Do kontr biegał niechciany w Kielcach Darko Djukić, trafił też Sandro Obranović i Mieszkow prowadził 26:23.

ZOBACZ WIDEO KSW 45: gorąco podczas ważenia Wójcika i Askhama

Gracze Veszprem szybko zebrali szyki, Momir Ilić i Nilsson doprowadzili do remisu, a ten drugi zapewnił jednobramkową różnicę (29:28). Jak się okazało, był to decydujący gol, chociaż skończyło się horrorem.

Wicemistrzowie Węgier pogubili się w ostatniej akcji, miejscowym zostało pięć sekund. Wywalczyli w tym czasie rzut karny, po kontrowersyjnej decyzji sędziów. Piłkę wziął Djukić, ale przegrał rywalizację z Rolandem Miklerem. W Veszprem odetchnęli, chociaż znowu nie zachwycili.

Trwa impas Montpellier. Obrońcy tytułu od początku tracili kilka bramek do Barcelony i wyraźnie przegrali 27:35. Kamil Syprzak rzucił jednego gola.

Mieszkow Brześć - Telekom Veszprem 28:29 (16:15)
Najwięcej bramek:
dla Mieszkowa - Darko Djukić 5, Vid Poteko 4; dla Veszprem - Manuel Strlek 6, Andreas Nilsson, Momir Ilić - po 5

FC Barcelona Lassa - Montpellier HB 35:27 (18:13)
Najwięcej bramek: dla Barcelony - Casper Mortensen 7, Ludovic Fabregas 6; dla Montpellier - Kylian Villeminot 6, Vid Kavticnik 5

#DrużynaMZRPBramkiPkt
1 FC Barca Lassa 14 12 0 2 486:391 24
2 Telekom Veszprem 14 10 0 4 410:382 20
3 Vardar Skopje 14 9 1 4 406:390 19
4 PGE VIVE Kielce 14 7 0 7 439:430 14
5 Rhein-Neckar Loewen 14 7 0 7 418:410 14
6 Mieszkow Brześć 14 4 1 9 379:419 9
7 Montpellier HB 14 3 1 10 377:414 7
8 IFK Kristianstad 14 2 1 11 396:475 5
Komentarze (3)
avatar
Maxi-102
6.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Vive zaliczy wtope na Białorusi...można to już założyć jako pewniak....:) 
z Tumskiego Wzgórza
6.10.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
"Wicemistrzowie Węgier pogubili się w ostatniej akcji, miejscowym zostało pięć sekund. Wywalczyli rzut karny".
To ja chyba inny mecz oglądałem. Białorusinom został podarowany rzut karny za rzek
Czytaj całość