Po przerwie Azoty ruszyły do ataku. Trener Bartosz Jurecki musiał w szatni przekazać coś, co zadziałało tak motywująco na zawodników. - Rozgrzewałem się na parkiecie, ale oczywiście informacje do mnie dotarły. Założenie było takie, że musimy lepiej grać w obronie i wtedy pomoże nam bramkarz. Z tego miały z kolei iść szybkie kontry. To się dokładnie spełniło. Spokojnie kontrolowaliśmy mecz. W samej końcówce każdy mógł sobie rzucić bramkę i wszyscy na pewno jesteśmy zadowoleni - powiedział Skrabania.
Gra puławian w pierwszej odsłonie spotkania przypominała lekko falującą sinusoidę. Z kilku bramek przewagi, przez siedem minut bez celnego rzutu, nie zostało nic. Gwardia zdołała wyrównać. - Nie da się grać tak, że nagle zacieśnimy szyki i zdobędziemy dwadzieścia bramek, a przeciwnik nie rzuci jednej. Przewagę budowaliśmy stopniowo, aż finalnie powstała dosyć pokaźna różnica - zauważył.
Rywalizacja na lewym skrzydle, pozycji na której występuje Skrabania jest bardzo zacięta. Podobnie jak w zeszłym sezonie jest Wojciech Gumiński. Obecnie mocno włączył się także młody Piotr Jarosiewicz, który dostaje coraz więcej szans na zaprezentowanie swoich umiejętności. Zdaniem naszego rozmówcy taka sytuacja służy wszystkim.
- Nawet, jeśli prowadzi się powiedzmy dziesięcioma bramkami i mecz jest rozstrzygnięty, to każdy walczy na sto procent, żeby przekonać trenera do tego, by to właśnie on był tym pierwszym. To napędza do lepszej pracy i na meczach i na treningach. Same plusy.
ZOBACZ WIDEO: Primera Division: Nieskuteczna Barcelona straciła kolejne punkty! Uratowała tylko remis [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]