Tylko kataklizm mógł pozbawić szczypiornistów PGE VIVE awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Żółto-biało-niebiescy po pierwszym meczu mieli aż dwadzieścia cztery trafienia zaliczki i chyba nikt nie spodziewał się, że Lwy będą w stanie takie straty odrobić.
Mistrzowie Niemiec zapowiadali jednak, że zrobią wszystko, by pokazać, że są zespołem mocnym, zasługują na najlepszą ósemkę Ligi Mistrzów i gdyby nie decyzja o wysłaniu do Kielc trzecioligowców, to walka o awans byłaby niezwykle zacięta. Rhein-Necker Loewen przekombinowało i jednego dnia przegrało dwa ważne pojedynki - z PGE VIVE i w prestiżowym starciu Bundesligi z THW Kiel. To zabolało. W niedzielę chcieli sobie chociaż w najmniejszym stopniu to zrekompensować.
Zaczęło się nieco kontrowersyjnie, bo niemieccy kibice wygwizdali hymn Ligi Mistrzów i na czas jego grania odwrócili się plecami do parkietu.
Lwy natomiast nie dbały o to, że to mecz o pietruszkę i już od początku rzucili się do ataku. Gospodarze zaczęli bardzo dobrze i błyskawicznie zbudowali wysoką przewagę. Kielczanie popełniali sporo błędów, ale przede wszystkim mieli problemy ze skutecznością. Z postawy swojej drużyny niezadowolony był Tałant Dujszebajew i już w 13. minucie poprosił o czas - mistrzowie Polski mieli już wtedy pięć bramek straty.
Momentami na boisku i ławkach rezerwowych panowało sporo chaosu. Nie pomagali sędziowie, którzy nie potrafili uspokoić gry, a ich decyzje były czasami kompletnie niezrozumiałe.
Niemcy przez większą część pierwszej połowy spokojnie prowadzili pięcioma, sześcioma bramkami, a fantastycznie w ich ataku spisywał się Andy Schmid. Kielczanie utrzymywali jednak spokój, a na kilka minut przed zejściem do szatni przyspieszyli i bez większych problemów odrobili część swoich strat. Na przerwę schodzili przegrywając tylko dwoma trafieniami.
Drugą część meczu żółto-biało-niebiescy rozpoczęli od doprowadzenia do remisu. Szczypiorniści Rhein-Neckar Loewen znacznie stracili na sile rażenia, a gracze Dujszebajewa z minuty na minutę się rozkręcali. Doskonałą pracę w szeregach mistrzów Polski wykonywał Mateusz Jachlewski, ale kielczanie przede wszystkim grali bardzo zespołowo. To przyniosło efekty i na dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego prowadzili już czterema bramkami.
Kolejną szansę na grę w Lidze Mistrzów otrzymał Miłosz Wałach. Młody golkiper zadebiutował w rozgrywkach w poprzednim spotkaniu z Lwami i zaraz po wejściu obronił rzut karny. Tym razem miał okazję spędzić na boisku prawie dziesięć minut i znów swój występ może zapisać na plus.
Ostatecznie żółto-biało-niebiescy zwyciężyli aż sześcioma trafieniami 36:30. W kolejnej fazie rozgrywek czekają już na nich zawodnicy Paris Saint-Germain HB, którzy w 1/8 odpoczywali dzięki zajęciu pierwszego miejsca w rundzie grupowej.
Liga Mistrzów, 1/8 finału:
Rhein-Neckar Loewen - PGE VIVE Kielce 30:36 (18:16)
Pierwszy mecz: PGE VIVE Kielce - Rhein-Neckar Loewen 41:17
Dwumecz: 77:47 - awans PGE VIVE Kielce
Rhein-Neckar: Appelgren, Palicka - Schmid 8, Sigurdsson, Radivojević, Baena 3, Tollbring 5, Mensah Larsen 3, Pekeler, Groetzki, Reinkind 3, Taleski 4, Petersson 1, Ekdahl du Rietz 3
Karne: 4/6
Kary: 6 min. (Baena, Reinkind, Ekdahl du Rietz - po 2 min.)
PGE VIVE: Szmal, Wałach - Jurecki 5, Dujshebaev 5, Kus, Aguinagalde 4, Bielecki 4, Jachlewski 2, Strlek 3, Janc 2, Lijewski 4, Jurkiewicz 1, Mamić 1, Bombac 4, Djukić 1
Karne: 3/3
Kary: 8 min. (Jurecki, Jurkiewicz - po 2 min., Mamić - 4 min.)
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Nie poradziliśmy sobie ze zmianą taktyczną Koreańczyków