Brak skuteczności zmartwił Leszka Krowickiego. Przy zmianach cierpiał rytm gry

Materiały prasowe / ZPRP / Na zdjęciu: szkoleniowiec reprezentacji Polski, Leszek Krowicki
Materiały prasowe / ZPRP / Na zdjęciu: szkoleniowiec reprezentacji Polski, Leszek Krowicki

Zdobywając 20 bramek, reprezentantki Polski nie mogły zagrozić tak klasowej drużynie, jaką jest ekipa Czarnogóry. Leszek Krowicki po spotkaniu miał przed oczami wiele niewykorzystanych sytuacji.

Reprezentacja Polski przegrała z Czarnogórą 20:26. - Niestety niepokoi to, że mieliśmy całą masę pewnych, stuprocentowych sytuacji. Sprawdziły się pewne koncepcje w ataku i wiedzieliśmy, że jak będziemy grać szybciej, to dojdziemy do sytuacji. Nie wykorzystaliśmy jednak zbyt wielu dogodnych do zdobycia bramki okazji - powiedział Leszek Krowicki po meczu w Gdyni.

W czarnogórskim zespole niemal wszystko wychodziło Milenie Raicević, która rzuciła 8 bramek. - Zdawaliśmy sobie sprawę z klasy rywala. Czarnogórki są groźne z każdej pozycji, a my nawet jak dochodziliśmy do sytuacji rzutowych, nie byliśmy w stanie często pokonać ich bramkarki. To główna przyczyna naszej porażki, co wynika z ich doświadczenia i faktu, że częściej konfrontują swoje umiejętności z dobrymi rywalami niż większość moich podopiecznych. Strata 26 bramek z taką drużyną jest do zaakceptowania. Fakt, że zdobyliśmy tylko 20 już nie - żałował Krowicki.

Jedynym plusem jest to, że do rewanżu drużyna nie przystąpi osłabiona. Nie wszystkie szczypiornistki były w pełni sił. - Ja jestem zadowolony z tego, że wszystkie ukończyły mecz zdrowe. Brakowało nam Moniki Kobylińskiej, Karolina Kudłacz-Gloc grała z bandażem, bo na wtorkowym treningu miała problemy z przywodzicielami i chwała jej za to, że w ogóle przystąpiła do tego spotkania. Najbardziej żałuję tej nieskuteczności i mam przed oczami masę sytuacji, które kończyły się bramkami - wspomniał trener reprezentacji Polski.

Jeszcze w 25. minucie Polska przegrywała tylko 8:9. Później jednak trener musiał zdjąć podstawowe zawodniczki i po kilkunastu minutach, przewaga rywalek wynosiła już 9 trafień. Czy to zmiany wpłynęły tak mocno na wynik? - Można to tak interpretować. Karolina Kudłacz-Gloc miała bandaż na udzie i trzeba było dać jej odetchnąć, Kinga Achruk sygnalizowała, że potrzebuje krótką zmianę, a jedna z tych, co była na boisku nie radziła sobie zbyt dobrze. Nie mamy tak wyrównanego zespołu, by przy zmianach rytm gry nie cierpiał - przyznał szczerze trener.

W reprezentacji Czarnogóry różnicę zrobiły Milena Raicević i Majda Mehmedović, które rzuciły łącznie 15 bramek. W polskiej kadrze brakowało tak skutecznych szczypiornistek. - To prawda, niestety nie dysponujemy taką siłą ognia jak nasze rywalki. Nie mamy Bulatović, Radicević czy Raicević, które tak grają. Nie mamy skrzydeł takich jak ich, ale to nie czas na tego typu analizę. Przegraliśmy zasłużenie z zespołem lepszym i taki jest nasz wniosek - ocenił Leszek Krowicki.

W sobotę Polki będą miały okazję na rewanż, choć nie będzie z pewnością łatwo. - W sporcie zawsze można wygrać i trzeba liczyć na sukces nawet, jak gra się u tak silnego rywala jak Czarnogóra. Może nasze rywalki będą za bardzo w siebie wierzyć i stracą parę procent mobilizacji? Nie ma co spekulować, ale wygrać można z każdym. Musimy zdobywać bramki z sytuacji, jakie sobie wypracowujemy - stwierdził Krowicki.

ZOBACZ WIDEO Cztery gole Syprzaka, Barcelona umacnia się na prowadzeniu Ligi ASOBAL

Komentarze (0)