Płocczanie zdawali sobie sprawę z wagi potyczki. Potrzebowali dwóch punktów w dwóch meczach, by przedłużyć nadzieje na awans. Domowe spotkanie z Rhein-Neckar Loewen było pozornie tym łatwiejszym. Nafciarze zakończą fazę grupową w Skopje, gdzie zwycięstwo graniczy z cudem. Płocczanie przegrali z Lwami 27:32 i z Vardarem muszą wznieść się na wyżyny.
Przez prawie 3/4 spotkania wszystko wyglądało tak, jak wymarzył to sobie trener Piotr Przybecki i kibice. RNL wyszło na prowadzenie dopiero w 40. minucie i już go nie oddało. Poczuli krew, dostawali "prezenty" od Nafciarzy i rozstrzygnęli mecz. - Zaczęliśmy ten mecz dobrze, utrzymaliśmy to jednak tylko do 38. minuty. Później nastąpił jakiś "blackout". Oczywiście RNL zagrało bardzo dobrze w obronie z wysuniętym Pekelerem, a my przestrzeliliśmy wiele rzutów, popełniliśmy masę prostych błędów. To spowodowało, że zasłużenie przegraliśmy te zawody - ocenił Piotr Przybecki.
- Jeśli na takim poziomie popełnia się tyle błędów, to musiało się to zemścić - stwierdził rozgrywający Gilberto Duarte.
Rywale zapędzili Nafciarzy w kozi róg. Tylko zwycięstwo na piekielnie trudnym terenie w Skopje może dać fazę TOP 16. Płocczanie zapowiadają, że nie pojadą do Macedonii na wycieczkę, rozgrywali już niezłe spotkania na parkiecie Vardaru. - Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Na pewno mecz w Skopje nie będzie dla nas łatwy, ale myślę, że w tej drużynie jest tak duży charakter, że na pewno będziemy walczyli do końca - zapowiedział Przybecki.
- Wiemy, że cała hala będzie przeciwko nam, ale będziemy walczyć dla siebie, dla trenera, dla klubu. Zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi - dodał Duarte.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo zapomniał o kryzysie. Real nie dał szans Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]