Mistrzowie coraz bliżej finału - relacja z meczu Wisła Płock - AZS AWFiS Gdańsk

W drugim meczu półfinałowym play-off Wisła Płock po niezwykle zaciętym meczu pokonała AZS AWFiS Gdańsk 25:23. Drugie zwycięstwo przed własną publicznością znacznie przybliżyło Nafciarzy do finału, gdyż do awansu potrzebna jest im tylko jedna wygrana. Jednak drugie spotkanie z podopiecznymi Daniela Waszkiewicza pokazało, że będzie to niezwykle trudne zadanie, gdyż młodzi zawodnicy z Gdańska są godnymi rywalami dla Mistrzów Polski i nie bez powodu uznawani są za największą rewelację rozgrywek. Po raz kolejny bohaterem Nafciarzy został Morten Seier, który pojawił się w końcówce meczu zmieniając Marcina Wicharego i zamurował płocką bramkę, a jego doskonałe interwencje odbierały akademikom chęć do gry.

Podobne jak dzień wcześniej wynik otworzyli gdańszczanie, którzy objęli prowadzenie po bramce Roberta Foglera i nie był to koniec analogii z poprzednim spotkaniem. Wisła szybko wyrównała po bramce leworęcznego rozgrywającego Sebastiana Rumniaka, który w wyjściowym składzie Wisły zastąpił Duńczyka Petera Nielsena. Los swojego rodaka podzielił również bohater sobotniego pojedynku Morten Seier, którego w pierwszym składzie zastąpił reprezentant Polski Marcin Wichary.

Po czterech minutach gry za sprawą bezbłędnie egzekwującego rzut karny Tomasza Palucha na prowadzenie wyszli gospodarze, lecz już 60 sekund później to goście cieszyli się z jednobramkowej przewagi po trafieniach Marcina Pilcha i Pawała Ćwiklińskiego. Po raz kolejny jednak skutecznym rzutem popisał się Sebastian Rumniak i na tablicy wyników ponownie widniał remis (3:3).

Od tej pory jednak to przyjezdni przejęli inicjatywę, wykorzystując głównie słabą skuteczność gospodarzy oraz kiepską postawę w obronie Rafała Kuptela, który mimo usilnych starań nie zawsze radził sobie z niezwykle szybkimi atakami gości. Nafciarzom nie pozostawało nic innego jak tylko gonić wynik i dążyć do wyrównania. Ta sztuka udała się dopiero w 15 minucie, kiedy to bramkę z rzutu karnego zdobył Bartosz Wuszter. Gdańszczanie ponownie jednak wysunęli się na prowadzenie zdobywając dwie bramki z rzędu, jednak skuteczna gra Michała Zołoteńki i wręcz podręcznikowo wykonany przez Tomasza Palucha rzut karny doprowadziły do kolejnego remisu.

Wydawało się wtedy, że podopieczni Flemminga Oliviera Jensena nabrali wiatr w żagle i spokojnie odskoczą rywalom. I choć jeszcze w 25 minucie po bramce Ivana Pronina, który w całym spotkaniu zdobył 6 goli, Wisła prowadziło 14:12 to końcówka należała do akademików, którym wystarczyło niespełna 120 sekund by znów objąć prowadzenie (14:15), jednak rozgrywający Wisły Michał Zołoteńko swoim skutecznym rzutem doprowadził do wyrównania na Kika sekund przed syreną kończącą tą partię.

Pierwsze 10 minut drugiej części gry stało pod znakiem ogromnej ilości własnych niewymuszonych błędów oraz dużej nerwowości w szeregach obu ekip. Około 37 minuty między słupkami Wisły pojawił się Morten Seier, który miał pełne ręce roboty, a mimo to bronił jak w transie raz po raz odbijając rzuty rywali. Niestety do poziomu gry Duńczyka nie zawsze potrafili się dostroić zawodnicy Wisły, którzy mieli spore problemy z pokonaniem bramkarza rywali nawet w sytuacjach sam na sam. Wszystkie te czynniki oraz bardzo szybka gra gości doprowadziły do tego, że po kolejnej bramce Pawła Ćwiklińskiego akademicy prowadzili różnicą 3 goli (18:21). I mimo, że do końca pozostawało jeszcze 17 minut to wśród kibiców zaczęły pojawiać się głosy, iż zwycięstwo padnie łupem podopiecznych Daniela Waszkiewicza.

Impuls do lepszej gry dał kołowy Wisły Bartosz Wuszter, który mimo asysty dwóch obrońców pokonał gdańskiego bramkarza stojąc tyłem do bramki. I wtedy to na popularnym "Blaszaku" doszło do istnej metamorfozy. Wszyscy zgromadzeni na hali fani rozpoczęli prowadzić spontaniczny i żywiołowy doping, by jak najbardziej pomóc im w tym trudnym momencie. I właśnie w tym meczu można było przekonać się naocznie, że kibice są 8 zawodnikiem i dzięki ich pomocy zawodnicy potrafią wznieść się na szczyty swoich możliwości.

I to właśnie stało się z zawodnikami w czerwonych koszulkach. Ich gra zaczęła wyglądać dużo lepiej, obrona stała się szczelniejsza, a w dodatku między słupkami szalał Morten Seier. Ponadto płocczanie zaczęli dużo skuteczniej grać w ataku. Na efekt nie trzeba było długo czekać- już w 48 minucie po potężnym rzucie Rumniaka hala oszalała w przypływie radości, gdyż Mistrzowie Polski objęli prowadzenie.

Jednak prawdziwe emocje miały dopiero nadejść. Chwilę po bramce Rumniaka wyrównał Szymon Woynowski. Nafciarze w odpowiedzieli bramką niezwykłej urody, której zdobywcą był Ivan Pronin. Rosjanin w swoim stylu huknął z podłoża wprost w okienko bramki strzeżonej przez gdańskiego bramkarza Mateusza Zimakowskiego. Nafciarze prowadzili jedną bramką , a do końca pozostały 4 minuty. Patrząc z perspektywy Wiślaków aż 4 minuty, natomiast dla gdańszczan zaledwie 4. Rangę i emocje towarzyszące końcówce obrazowała ogromna ilość błędów obu ekip oraz sporą ilość ostrych starć.

Mimo, iż hala wręcz kipiała adrenaliną to para sędziowska zmazała częściowo skazę pozostałą po sobotnim meczu. W tym pojedynku panowie Mirosław Baum i Marek Góralczyk udowodnili, że potrafią zachować zimną krew i starali się ochładzać wrzące głowy zawodników. Oczywiście nie ustrzegli się od błędów, jednak w żaden sposób nie wypaczyli wyniku meczu, który rozstrzygnął się w zdrowej sportowej rywalizacji.

Na 90 sekund przed końcem spotkania skutecznym rzutem z linii 7 metrów popisał się Tomasz Paluch i na tablicy wyników widniał wynik 24:22, jednak już kilkanaście sekund później ambitnie walczący gdańszczanie odrobili jedna bramkę straty, a emocje sięgały zenitu. Wśród oszołamiającego dopingu setek zgromadzonych na hali kibiców można było dostrzec wiele osób, które zasłaniały, bądź zamykały oczy by nie patrzeć na przebieg końcówki. Gdańszczanie postanowili postawić wszystko na jedną kartę i rozpoczęli heroiczną obronę "każdy swego" mając nadzieję na wyłuskanie piłki i zdobycie wyrównującej bramki.

Nafciarze jednak znani są ze swego doświadczenia i opanowania, co pozwoliło im zdobyć na kilka sekund przed końcem 25 bramkę, której autorem był Ivan Pronin. Wtedy też nadzieje gdańszczan prysły niczym mydlana bańka, a szczypiorniści Wisły utonęli w swoich ramionach, gdyż pewne było, że nikt i nic nie odbirze im już tego zwycięstwa. Eksplozja radości nastąpiła również na trybunach płockiej hali.

Mimo, iż nie był to piękny mecz, to kibice, którzy zdecydowali się przybyć na halę nie powinni narzekać. Obie ekipy zagrały poniżej swoich możliwości, jednak dało się zauważyć niezwykłą ambicję i wolę walki o każdy skrawek parkietu i każdą piłkę. A jest to często widok bardziej cieszący oczy niż efektowna akcja, gdyż pokazuje prawdziwy charakter drużyny. Wisła była silniejsza psychicznie i wydaje się, że właśnie to opanowanie w kluczowych momentach spotkania zadecydowało o wyniku spotkania. Duży wpływ mieli również kibice, którzy swoim fanatycznym i gorącym dopingiem zagrzewali swoich ulubieńców. - Jesteście wspaniali! W najważniejszym momencie meczu kibice huknęli dziś jak za dawnych lat. Są zawsze wtedy, gdy ich potrzebujemy. Jestem szczęśliwy, że mogę grać dla klubu mającego takich fanów - przyznał otwarcie po meczu Michał Zołoteńko.

Już w przyszłą sobotę obie ekipy rozegrają trzeci mecz i będzie to niezwykle zacięte spotkanie, gdyż zawodnicy AZS-u będą grali z nożem na gardle. Zapowiada się więc prawdziwa wojna na śmierć i życie, a obie ekipy wystosują przeciw sobie najsilniejszą artylerię. I jednego możemy być pewni- oszołamiający doping kibiców z Płocka będzie brzmiał w uszach zawodników jeszcze przez kilka najbliższych dni…

Wisła Płock - AZS AWFiS Gdańsk 25:23 (15:15)

Wisła: Wichary, Seier - Kwiatkowski 1, Paluch 3 (3/3k), Kuptel, Nielsen, Zołoteńko 6, Rumniak 4, Wuszter 4 (1/2k), Pronin 6, Nat 1

AZS AWFiS: Sokołowski, Zimakowski - Bednarek 1, Chrapkowski 2, Ćwikliński 3, Fogler 3, Olęcki, Woynowski 1, Pilch 6 (1/1k), Wysokiński 1, Masiak 3, Sulej 2, Ringwelski 1

Kary:

Wisła: 6 min. (Kwiatkowski 2, Zołoteńko)

AZS AWFiS: 4 min. (Chrapkowski, Olęcki)

Przebieg: 0:1, 1:1, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 3:4, 3:5, 4:5, 4:6, 5:6, 5:7, 6:7, 6:8, 7:8, 8:8, 8:9, 8:10, 9:10, 10:10, 11:10, 11:11, 12:11, 13:11, 13:12, 14:12, 14:13, 14:14, 14:15, 15:15 (Przerwa), 15:16, 16:16, 16:17, 17:17, 17:18, 17:19, 17:20, 18:20, 18:21, 19:21, 20:21, 21:21, 22:21, 22:22, 23:22, 24:22, 24:23, 25:23

Źródło artykułu: