Po świetnym początku mistrzostw i zwycięstwie na inaugurację z reprezentacją Trzech Koron 33:30, na kibiców, a może i głowy samych zawodniczek reprezentacji Polski, wylał się w niedzielę kubeł zimnej wody. Biało-Czerwone jeszcze w 35. minucie prowadziły z Czeszkami 18:13, by po pełnych 60. schodzić z parkietu pokonane 25:29. - Każda z nas ma po tym meczu swoje przemyślenia i wie co zrobiła dobrze, a co może mniej poprawnie - zapewniała bramkarka Weronika Gawlik.
W pewnym momencie naszym zabrakło koncepcji na grę przeciwko południowym sąsiadkom. W ataku popełniały stratę za stratą. Rzecz niebywała - w pewnym momencie drugiej połowy Polki miały na koncie 22 zdobyte bramki i... dokładnie tyle samo błędów technicznych! Przy takiej dyspozycji w ofensywie meczu wygrać się nie da. Zresztą kapitan Karolina Kudłacz-Gloc przyznała, że mimo kilku bramkowego prowadzenia jej drużynie od początku szło jak po grudzie.
Podopieczne Leszka Krowickiego zafundowały więc na tych mistrzostwach sobie i kibicom huśtawkę nastrojów. Od euforii po wygranej ze Szwecją, po rozczarowanie meczem przeciwko reprezentacji Czech. Mecz z Norwegią będzie więc swoistym papierkiem lakmusowym formy jaką prezentują Polki na mundialu w Niemczech.
Ich wtorkowy przeciwnik, zgodnie z przewidywaniami od początku idzie w turnieju jak burza. Na otwarcie zmagań w grupie B podopieczne Thorira Hergeirssona pokonały nadspodziewanie łatwo Węgierki 30:22, prowadząc do przerwy już dziesięcioma golami, a pięć minut przed końcem dwunastoma. Najlepszą u zwyciężczyń była Nora Mork, która do siedmiu zdobytych bramek dołożyła pięć asyst. Formą błysnęła też bramkarka , która wybroniła dokładnie połowę z czterdziestu rzutów Madziarek. Wybrana została zresztą MVP spotkania.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Mateusz Kornecki obronił twierdzę Zabrze
W drugim meczu ofiarą Norweżek padła reprezentacja Argentyny, którą pokonały 36:21. Mecz został praktycznie ustawiony przez faworytki w drugim kwadransie pierwszej połowy. Wśród Skandynawek bardzo dobrze radziła sobie tym razem zwłaszcza bezbłędna w ataku Heidi Loke - siedem oddanych rzutów - oraz wspomniana już Lunde, która broniła w tym meczu na poziomie niemal 50 procent. Zresztą znalezienie słabych punktów w tej drużynie jest nie lada sztuką.
Weronika Gawlik, przekonuje, że... - Norweżki to takie same dziewczyny jak my. Może tylko bardziej doświadczone, a na pewno utytułowane - powiedziała. - Możliwość spotkania się na jednym parkiecie z tak dobrym zespołem to dla nas dodatkowa mobilizacja i wielka przygoda - dodała golkiperka z . Oby tylko ta "przygoda" zakończyła się happy endem dla Polek.