Pierwsza część rywalizacji polsko-węgierskiej nie zawiodła oczekiwań nawet tych najwybredniejszych. W Lubinie byliśmy świadkiem kapitalnego widowiska. I to nie tylko ze strony zawodniczek obu zespołów, ale też kibiców. Na trybunach panowała znakomita atmosfera, która z pewnością zapadnie w pamięci na długo. Uświetniona przez miejscowych, a także stuosobową grupę sympatyków DVSC-TVP Debreczyn.
- Na piłce ręcznej to chyba pierwszy raz mieliśmy takie wsparcie. Oby tak dalej, bo przy takim dopingu fantastycznie się gra - przyznała Bożena Karkut. - Rozgrywki w europejskich pucharach wyzwalają dodatkową motywację i emocje. Zaczęliśmy bardzo dobrze ten mecz, mimo że od początku wiedzieliśmy, iż zagramy bez najlepszej snajperki. W Lubinie spotkały się drużyny, które mają zbliżony potencjał - dodała szkoleniowiec Metraco Zagłębia.
Lubinianki szybko przejęły inicjatywę i udowodniły, że natrafienie w losowaniu na drużynę z Węgier wcale nie musi oznaczać katastrofy. Wicemistrzynie Polski zagrały bardzo twardo i czujnie w obronie, pozbawiając rywalki największych atutów. W pierwszej połowie prowadziły z DVSC-TVP różnicą nawet siedmiu bramek, ale ostatecznie będą bronić na Węgrzech dużo skromniejszej zaliczki.
- Niestety szkoda, że pod koniec pierwszej części w tak krótkim czasie uciekło nam kilka bramek, kiedy graliśmy w osłabieniu. Drugą połowę, którą zaczynaliśmy w szóstkę, co dało Węgierkom nadzieję na jeszcze lepszy rezultat. Cały czas walczyły, a nam zabrakło konsekwencji. Umawialiśmy się na dłuższe granie, ponieważ krótsze akcje dawały możliwość kontry rywalkom. Uważam, że możemy na pewno lepiej zagrać w obronie, gdy jesteśmy w przewadze. Wciąż widzę też duże rezerwy w szybkich środkach i kontrach - skomentowała trenerka Miedziowych.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Dzień młodzieży. Orlen Wisła Płock rozbiła Zagłębie Lubin
Do rewanżowego spotkania drugiej rundy Pucharu EHF dojdzie już w tę niedzielę. Zagłębie pojedzie do Debreczyna, a tam, w "węgierskim kotle" będzie się grało z pewnością o wiele trudniej. - Awans to sprawa otwarta. Dyspozycja dnia i tak naprawdę kilka piłek mogą zadecydować o tym pojedynku - powiedziała Bożena Karkut.
- Trzeba pamiętać, że o awansie decyduje dwumecz, a my pierwszy krok zrobiliśmy i wygraliśmy różnicą dwóch bramek. Teraz też trzeba jechać po zwycięstwo. Na Węgrzech możemy zremisować, minimalnie przegrać, wszystko nam daje awans, ale ja bym chciała, aby zespół wyszedł na parkiet z głową nastawioną na to, aby tam zwyciężyć - dodała szkoleniowiec, która nie mogła ostatnio skorzystać z ważnych ogniw lubińskiej ekipy.
Przeciwko Węgierkom nie zagrały Żana Marić i Paulina Piechnik. To poważne urazy, czy rozgrywające już niedługo wrócą na parkiet? - Z Żaną Marić dopiero się okaże w najbliższych dniach. Sądziliśmy, że to uraz krótkotrwały, ale niestety wystąpić w europejskich pucharach nie mogła. Natomiast Paulina Piechnik ma zerwane więzadła w stawie skokowym. Około miesiąca musi to leczyć. Zobaczymy jaka będzie decyzja specjalisty - wyjaśniła w rozmowie z WP SportoweFakty trener srebrnych medalistek i zdobywczyń Pucharu Polski.