Gracze z Flensburga zadowoleni z remisu. "Mieliśmy dużo szczęścia"

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Maik Machulla
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Maik Machulla

SG Flensburg-Handewitt wywalczył punkt w starciu z PGE VIVE (25:25). Wikingowi decydujące trafienie zdobyli na sekundę przed końcem spotkania w Kielcach, a gospodarze mogli mieć do siebie ogromne pretensje, bo wypuścili z rąk wygrany mecz.

To nie był szalony mecz. Zwariowana natomiast była jego końcówka. Były momenty, gdy żółto-biało-niebiescy prowadzili sześcioma bramkami. Na zdrowy rozum nie mieli prawa wypuścić takiej przewagi z rąk. A jednak się stało. Zawodnicy SG Flensburga-Handewitt grali ambitnie i nie zwracali uwagi na wynik - po prostu starali się robić swoje. A ofensywa kielczan jakby zupełnie się zacięła. Fantastycznie bronił Szmal, ale jeden świetnie spisujący się zawodnik to za mało. Prowadzenie topniało z minuty na minutę. Na nieszczęście dla mistrzów Polski zostało całkowicie zniwelowane na sekundę przed ostatnią syreną.

- Jestem bardzo zadowolony z wywalczenia jednego punktu w Kielcach. Możemy się z niego cieszyć. To był bardzo trudny mecz. W pierwszej połowie graliśmy dobrze, zasługiwaliśmy na lepszy wynik, a schodziliśmy do szatni remisując po 10. Mogło być lepiej, ale nie wykorzystywaliśmy stuprocentowych sytuacji i to sprawiło, że rezultat był tak niski - powiedział trener przyjezdnych, Maik Machulla.

Flensburczycy mogli być niezadowoleni po pierwszej partii, ale przebieg drugiej wszystko im wynagrodził. W końcu uratowali przegrany mecz. - Zespół z Kielc prezentował się fantastycznie w obronie, grał bardzo agresywnie, dlatego postanowiliśmy, że zmienimy ustawienie i wprowadzimy siedmiu graczy do ataku i to przyniosło korzyść. Sławomir Szmal spisywał się doskonale - obronił aż jedenaście rzutów w sytuacjach sam na sam. Mieliśmy sporo akcji na bramkę, ale je marnowaliśmy. Przewaga zrobiła się bardzo duża i trudno nam było wrócić do gry i odrobić straty, bo w takiej hali i przy takiej atmosferze jest bardzo ciężko. Udało nam się to jednak i bardzo się z tego cieszymy. Mieliśmy bardzo dużo szczęścia, że w ostatniej akcji piłka trafiła w ręce naszego zawodnika - podsumował szkoleniowiec. 

Radości nie krył także Simon Jeppsson. Zawodnik podkreślił doskonałą postawę golkpiera kieleckiej siódemki i przyznał, że ostatnia akcja w wykonaniu jego drużyny miała wyglądać zupełnie inaczej. Dobrze nam wychodziła gra siedmiu na sześciu, udało nam się w tej przewadze rzucić kilka bramek, ale zbyt często pudłowaliśmy. Szmal był niesamowity, ale my walczyliśmy przez sześćdziesiąt minut. Pokazaliśmy dużo serca. Naprawdę ciężko było wrócić do gry przy sześciobramkowej stracie w takiej hali, jak ta i przy takich kibicach, ale zrobiliśmy to. W końcówce zdobyliśmy dziwną bramkę, nie wyglądało to tak, jak zakładaliśmy, ale najważniejsze, że udało się trafić - powiedział zawodnik.

ZOBACZ WIDEO Wielki transfer PGE Vive Kielce. Andreas Wolff jak Manuel Neuer

Źródło artykułu: