- Muszę pogratulować zespołowi, że od pierwszej do ostatniej minuty wszyscy walczyli i w ataku, i w obronie. Jako trenerowi, było mi bardzo miło patrzeć na to, jak chłopaki grali - chwalił swoją drużynę trener Tałant Dujszebajew.
Powodów do zadowolenia było wiele. Kielczanie na parkiet wyszli niespełna 48 godzin po spotkaniu Ligi Mistrzów. Mogli być zmęczeni, grać na pół gwizdka czy w widoczny sposób się oszczędzać. Mogli, ale tego nie zrobili. Oczywiście, długa ławka pozwoliła im na rotowanie składem, popełniali też błędy, ale to nie miało dużego wpływu na wynik. Żółto-biało-niebiescy już od pierwszych minut starcia dali rywalom jasny sygnał - my dyktujemy warunki gry. Mistrzowie Polski grali konsekwentnie, a Piotrkowianin nie wytrzymywał tempa.
- Graliśmy bardzo poważne zawody. Tak, jak chcieliśmy i tak jak nas trener poprosił. Wiedział, że czterdzieści osiem godzin między meczami to jest bardzo mało czasu na regenerację i odpowiednie przygotowanie do konkretnego przeciwnika. Fajnie, że w efekcie wszystko wyszło w profesjonalny sposób i podeszliśmy do tego spotkania, tak, jak powinniśmy podchodzić do każdego - powiedział rozgrywający kielczan Mariusz Jurkiewicz.
Podobnego zdania był skrzydłowy PGE VIVE, Manuel Strlek. Klucz do sukcesu? Skupienie, skupienie i jeszcze raz skupienie. - Mówiłem przed meczem, że musimy być skoncentrowani na sto procent i myślę, że pokazaliśmy to od początku spotkania. Zagraliśmy dobrze w obronie, różnice zrobiła nasza gra z kontrataków, spróbowaliśmy kilku nowych rzeczy, niektórzy mogli odpocząć przed tym starciem w Celje. Myślę, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Musimy dalej pracować i skoncentrować się na kolejnym pojedynku Ligi Mistrzów - stwierdził Chorwat.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Tak się zdobywa uznanie! Efektowne "wrzutki" Wybrzeża Gdańsk (WIDEO)
Trener Dujszebajew dał odpocząć trzem zawodnikom - wolne mieli Julen Aguinagalde, Dean Bombac i Blaż Janc. Ten ostatni miał małe problemy zdrowotne po meczu z THW Kiel. - W niedzielę w jednej akcji walczył o piłkę z Mihą Zarabecem, ale nic poważnego mu się nie stało. Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent będzie gotowy do gry w kolejnym spotkaniu - uspokoił szkoleniowiec mistrzów Polski.
Pod nieobecność Aguinagalde trochę więcej minut na boisku dostał wychowanek kieleckiego klubu, Bartłomiej Bis. Zawodnik zakończył starcie z czterema bramkami na koncie, w tym z czterdziestym trafieniem PGE VIVE w meczu. - W mojej grze było trochę pozytywów, ale były też rzeczy, które jeszcze muszę poprawić. Mam nadzieję, że te minuty, które dostaję, będą procentowały. Ja się cieszę, że dostaję szansę, trener na mnie stawia, będę próbował dalej pracować i pokazać, że to dobra decyzja - powiedział zawodnik.