Przed meczem z Sandra Spa Pogonią zabrzański NMC Górnik piastował pozycję wicelidera grupy granatowej. Do Szczecina przyjechał więc w roli faworyta i nie zawiódł. - Początek meczu jeszcze dobrze wyglądał. Gra toczyła się bramka za bramkę - stwierdził Paweł Krupa.
Problemy zaczęły się pod koniec pierwszej części gry i w drugiej połowie. - Później zabrakło już trochę sił. Mamy krótszą ławkę, a także wielu juniorów i wynik skończył się różnicą dziesięciu bramek - dodał doświadczony rozgrywający.
Wróciły "stare" grzechy, bo przez 14 minut po zmianie stron Pogoń zdobyła tylko dwie bramki. - Każdy mecz ostatnio w ten sposób nam się układa, oprócz tego z Wybrzeżem Gdańsk. W tamtym meczu się zmobilizowaliśmy i powalczyliśmy też w drugiej połowie. Natomiast od jakiegoś czasu w innych spotkaniach początek drugiej części zawsze słabo nam wychodzi. No i skuteczność, w kolejnym meczu znowu nam szwankuje - dodał.
Na ten sam element jako przyczynę przegranej wskazał Adam Wąsowski. - W drugiej połowie zabrakło celności, skuteczności, mnożyły się niewykorzystane sytuacje. Górnik Zabrze szybko nas skontrował. Było wiele kar i oczywiście karne: my mieliśmy dwa, a oni nawet siedem - przyznał obrotowy.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Tak się zdobywa uznanie! Efektowne "wrzutki" Wybrzeża Gdańsk
Mocno we znaki dał się Portowcom również Martin Galia. Obronił całą masę sytuacji i to nawet będąc sam na sam z rywalem. - Jest to bardzo doświadczony bramkarz i miał rozpisane nasze rzuty. Trzeba było przyjąć inną taktykę, np. rzucać z pozycji dolnej - ocenił Krupa, który znajdował sposób na bramkarza Górnika.
W weekend Pogoń zmierzy się w Gdyni ze Spójnią. Tegoroczny beniaminek takich błędów nie wybaczy. Szczecinianie szykują się na twardą walkę. - Oczywiście, trzeba będzie ciężko walczyć o punkty, ale myślę, że to już najwyższy czas na ich zdobywanie - rzucił na koniec lewy rozgrywający.
W podobnym tonie wypowiedział się jego młodszy kolega w drużynie, Wąsowski. - Jedziemy tam po punkty. Nie wyobrażamy sobie innego wyniku.